...powiedziała przed chwilą Maria Czubaszek w jakimś telewizyjnym wywiadzie. Bardzo mi się to spodobało.
Od jakiegoś czasu (ze szczególnym nasileniem w ostatnich miesiącach) moje życie wygląda tak, że tydzień pracy pożera mnie bez reszty, obowiązki absorbują na tyle, że wyżymają do szczętu moją głowę - i z rzadka między poniedziałkiem a piątkiem słyszę jakiekolwiek własne myśli. Dopiero weekend przynosi spokój, przywraca równowagę, pozwala nadać właściwą hierarchię sprawom. I przypomnieć sobie, co lubię, co mnie fascynuje, co sprawia mi przyjemność, a na co w żadnym wypadku nie chciałabym już tracić czasu.
Wczoraj wieczorem, wchodząc powoli w ten stan, czyli próbując uspokoić narowiste myśli po nerwowym tygodniu, pomyślałam: "Zaraz... Praca zajmuje mnie na tyle, że na pewno mam już jakieś siwe włosy!" (włosy farbuję, więc mogłabym tego nie zauważyć). Podekscytowana tą myślą (tak, wiem... byłam zmęczona ;-), zerwałam się z kanapy i pobiegłam do łazienki. Oglądałam włosy pasmo po paśmie, obracałam w różnym świetle, wytężałam wzrok... aż znalazłam. Trzy. Siwe, koślawe jakieś. Ale były.
Patrzyłam na te włosy z zaciekawieniem, wykręcałam je na wszystkie strony i... cieszyłam się tą chwilą. Tak, cieszyłam. Bo nie da się ukryć - mam tak, że co roku jestem starsza. Ale celebrowałam fakt, że to zauważam, że w tym dzikim tempie zauważyłam ślady upływu czasu, że nie obudziłam się "dużo bardziej siwa, zmęczona i pomarszczona, niż pamiętałam". Że znalazłam taką po prostu chwilę gapienia się na trzy włosy. I zapamiętam ją.
Życzę Wam, Kieszeniarze, żeby w Waszych głowach rozkwitało jak najwięcej uskrzydlających myśli - nawet jeśli na włosach widać już białą kreskę. Jak na zdjęciu poniżej ;-)
Grafika Marji Inez - ilustratorki, której prace znalazłam kiedyś na zagranicznym blogu, a potem z radością odkryłam, że Marja jest Polką. Jej profil tutaj.
Podoba mi się Twoje spojrzenie na ten niechciany moment :)
OdpowiedzUsuńA ja mam pionową kreskę przy lewej brwi, która już całkiem nie znika, kiedy ją przyłapię - na pewno została mi po książkach!
OdpowiedzUsuńWiadomo, że za nic bym ich nie oddała...
Pozdrawiam jak zawsze
:-)
Ja już od paru lat odkrywam wśród moich włosów, rudych od regularnie nakładanej henny, pojedyncze nitki w kolorze... prawie czarnym. Przypuszczam, że to odpowiednik siwego, bo moja Babcia siwiała na szpakowato.
OdpowiedzUsuń"I w końcu tyle lat minęło, ale kto by tego żałował." :-)
Mi siwych włosów jeszcze (chyba) nie przybywa, ale za to w ogóle ich ubywa. :(
OdpowiedzUsuńA ja mam kurze łapki! Tłumaczę sobie, że to od śmiechu:-D Wszystkiego dobrego!
OdpowiedzUsuńNiech Ci nigdy nie przyjdzie do głowy porzucać Kieszeni.
OdpowiedzUsuńLubię tu zaglądać, chociaż ostatnio rzadko komentuję :)
Ha, ja też niedawno szukałam! Nie znalazłam, ale jestem pewna, że gdzieś już jakiś jest, tylko go przeoczyłam.
OdpowiedzUsuńDzięki za wszystkie komentarze.
OdpowiedzUsuńMartin Zalewski, głowa do góry! (nawet jeśli ta głowa zmienia się powierzchownie ;)
Melka, R. po przeczytaniu Twojego komentarza spytał mnie, co to są kurze łapki. Pokazałam mu ;) Czyli wpis edukacyjny.
Agafko, dziękuję. I rozumiem Cię, bo ja np. ostatnio rzadko piszę ;)
Dałam się wciągnąć w zabawę, więc i Ciebie obarczam (jako i nominuję ;) ), szczegóły tu:
OdpowiedzUsuńhttp://umyjszpinak.blogspot.com/2012/11/liebster-blog.html
Pierwszy siwy włos zauważyłam u siebie w wieku 21 lat. To po mamie tak wczesnie. Wtedy mnie bardzo wzruszył
OdpowiedzUsuńHm... Długa przerwa w publikowaniu, to gdzie się teraz Pani publikuje?
OdpowiedzUsuń"To gdzie się teraz Pani publikuje?" - przypomniało mi się "Dla kogo teraz miauczysz?", bo niedawno oglądałam "Psy" ;)
OdpowiedzUsuńPrzerwa, owszem, rozrosła się, i to zupełnie niepostrzeżenie, bo nie wywołały jej żadne szczególne okoliczności - ot, proza życia: praca.
Jeśli więc nie ma mnie w Kieszeniach, prawdopodobnie miauczę dla pracy ;) Dzięki za pamięć, Arku!