niedziela, 26 lipca 2009

Zdecydowanie anty

No i tak się złożyło, że wybraliśmy się na Antychrysta. A czy naprawdę nie lepiej było połazić po starówce albo zostać w Niebie i nie zawracać sobie głowy artystycznymi wizjami domorosłych wielbicieli Szamanki?

Ale po kolei. Początek filmu niezły – powiedziałabym nawet, znakomity; celnym posunięciem byłoby pozostawienie go jako etiudy. Przejmujący i dobrze zrealizowany, świetna kompozycja muzyki i obrazu. Poniżej kadr dla zaostrzenia apetytu - j
eśli znajdziecie na jutubie, nie przeoczcie ;-)
Niestety to, co następuje później, wymyka się choćby najbardziej usilnym próbom zrozumienia. Przyznam, że przez około godzinę śledziłam wydarzenia na ekranie, myśląc z lekką rezygnacją: No cóż... von Trier to nie pierwszy reżyser, który uznał, że dobre aktorstwo wystarczy za jakikolwiek scenariusz – bo Dafoe i Gainsbourg są chwilami naprawdę nieźli. Ale potem i te ludzkie odruchy zostały we mnie stłumione...
Kiedy lis (dobrze pamiętam – lis?) przemówił ludzkim głosem jak diabeł Piszczałka, a dalej nastąpiła seria wydarzeń z udziałem zwierząt, ludzi i nożyc, zupełnie straciłam rezon. I nie, nie chodzi tu o brutalizm – w tej kwestii wystarczyłoby przytoczyć oczywistą (choć jak widać, nie dla wszystkich) prawdę, że makabra jest dopuszczalna, jeśli czemuś służy. I nie, nie przekonuje mnie również argumentacja, że film operuje „tak rozbudowaną symboliką, że aż trudno się w niej zorientować" – bo jak dla mnie, sam von Trier się nie zorientował. Całość wydaje się po prostu nadętym, przeintelektualizowanym, do bólu pretensjonalnym gniotem.
Przyznam, że moje wrodzone poczucie twórczej sprawiedliwości i wyjście z założenia, że wszystkie kontrowersyjne i głośne filmy zasługują na uwagę i warto ukształtować sobie o nich własną opinię – bez względu na aurę kreowaną przez media – zostało tu wystawione na ciężką próbę.
Na zakończenie wrzucę więc sobie dwa wysmakowane kadry, które pomogą mi wyprzeć do nieświadomości główną część filmu – i wykreować złudzenie, że Antychryst dotyczył zupełnie czegoś innego ;-)

Aha, dedykacja dla Tarkowskiego to jakiś żart.

P.S. Z myślą o przyszłości, zalinkuję recenzję z bloga solimaczeta – na wypadek, gdybym kiedyś chciała przypomnieć sobie fabułę filmu – a w cytowanej notce jest ona naprawdę zgrabnie ujęta. Urzekło mnie zwłaszcza
podsumowanie akcji filmu: Na zakończenie przekonamy się, że cały czas chodziło o efekt Axe. Uwaga, streszczenie jest dość szczegółowe – ale po obejrzeniu filmu (albo zamiast ;-) serdecznie polecam przeczytać.

7 komentarzy:

  1. Cieszę się, że tu trafiłam! Postaram się zaglądac, choc odwiedzanie znajomych blogów to ostatnio luksus.
    Jestem bardzo ciekawa Antychrysta, jeżeli w końcu uda się mi go obejrzec, dam znac. A von Trier lubi bawic się widzem, dla mnie to taki filmowy sadysta. Takie przynajmniej miałam wrażenie po obejrzeniu Tańcząc w ciemnościach. Pamiętam, że po seansie poszłyśmy z koleżanką na tequile, a ja zdeklarowałam, że bojkotuję filmy von Triera. Oczywiście bojkot mi nie wyszedł, a Manderlay i Dogville zachwyciły,ale i tak podchodzę teraz do niego z duuużym dystansem.

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja na Antychrysta nie dotarlam. mialam darmowe zaproszenie i spoznilam sie na seans tyle, ze juz nie oplacalo sie wchodzic. potem nie nadrobilam ;) i jeszcze mowisz, ze poczatek byl najlepszy ;]

    OdpowiedzUsuń
  3. Pyzo, bardzo się cieszę, że do mnie zajrzałaś - i mam nadzieję, że będziesz wracać, mimo braku czasu (jeśli Cię to pocieszy, dodam, że zwykle nie rozpieszczam czytelników częstotliwością notek;))
    Co do von Triera - mnie Dogville również urzekło, ale większość pozostałych filmów trąci mi jednak hochsztaplerką;)

    Ogiu, dla tego początku warto dbać o punktualność;)

    OdpowiedzUsuń
  4. hehehe ;)
    mój ulubiony pan z radia PiN namietnie krztusi sie mówiąc "kłaczek!" ;)
    nie wiem, ale im więcej złych opinni, tym większą mam ochotę obejrzeć. tak na serio, to podoba mi się chyba tylko "królestwo" ;) może dlatego, że to serial ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. M., rozumiem Cię, bo - jak napisałam - sama zawsze staram się oceniać filmy, zupełnie nie zważając na szaleństwo wokół nich rozpętane;) Ale przyznam, że przed seansem "Antychrysta" słyszałam/czytałam raczej pozytywne opinie. Kto wie, może w dużej mierze stąd ten szok;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja też byłem na tym samym filmie i moje odbiory go były inne niż ałtorki. Być może spowodowane to jest szerokimi znajomościami, jakimi szczycę się w dziedzinie magii i gonozy, co niewątpliwie ułatwia percepcję dzieła LvT i dając szerszą perspektywę, ułatwia dotarcie do sobie tylko znanego se dna utworu, co uczyniłem, co bardzo ułatwiło mi dalszą egzystencję na tym łez padole.

    OdpowiedzUsuń
  7. "Ja", z pewnością było to spowodowane znajomościami! Albo też żołędzie, donośnie stukające w filmie, za mocno uderzyły Cię w głowę;)

    A na marginesie - wyrażenie "sobie tylko znanego se dna" jest bardzo melodyjne;)

    P.S. Proponowałabym jednak zamiast "ja" nadać sobie inne miano, bo jeszcze zjawi się tu inne "ja" i stracę szanse na rozpoznanie;) A Ty pewnie nie zawsze będziesz uprzedzał, że zamieścisz komentarz;)

    OdpowiedzUsuń

Wyraź swoje zdanie w Kieszeniach.