niedziela, 16 marca 2014

Wystrzel się sześć razy na Księżyc i wróć, a potem jeszcze dwa razy się wystrzel

Taki mniej więcej był to początek roku. Zwyżki i zniżki, wyskoki ponad skalę, a potem żłobienie dna zębami, zupełnie jakby scenariusz mojego życia kreślił jakiś pijany elektrokardiogram. W pracy szczytowe osiągi, a zaraz potem grunt osuwający się spod nóg; w zdrowiu rozkwit energii, bieganie (postrach sąsiadów!) i zachłyśnięcie się słońcem - a chwilę później 40-stopniowa gorączka i bezwład myśli. 

Na szczęście w jednej dziedzinie skoki w zasadzie tylko w górę - w
mojej ulubionej, zamkniętej pod hasłem ludzie i przygody. Postanowiłam wynotować kilka z nich, parę wrażeń, które wpadły do Kieszeni w pierwszym kwartale 2014 roku. Na przekór stępionym przeziębieniem zmysłom, na przekór popielatej pogodzie za oknem, na przekór przygotowaniom R. do wyjazdu służbowego. Odtworzyć je w głowie, zapamiętać, wyłuskać z prozy życia i zauważyć, że TAK - to był barwny początek roku.
  • W pierwszym tygodniu lutego - narty! Pierwsze zjazdy, pierwsze upadki (kolejność odwrotna), Justynowa kurtka, która przynosiła mi szczęście, niebo tak niebieskie, a śnieg tak biały, że ewidentnie bóg na południu musi mieć lepszą wersję Photoshopa, niż ten w kujawsko-pomorskim. 
  • Spacery po górach zimą - w słońcu, z widokiem na drzewa rozsypane przez silny wiatr jak zapałki, oraz niewzruszone tym szczyty. Marsz do Morskiego Oka i z powrotem - zziębnięty nos, który sam się rozgrzewa z radości po osiągnięciu celu. A przede wszystkim - ludzie, fantastyczni ludzie, do grona których wpadłam zupełnie spontanicznie, nieobciążona oczekiwaniami, prosto z nurtu pracy - a poczułam się z nimi świetnie. Tydzień jak na koloniach, z ciekawością świata i sercem otwartym na poznanie nowych osób, z radosnym nastawieniem, że cokolwiek się zdarzy, będzie fajnie. Na fali entuzjazmu na pożegnanie postanowiłam nawet im coś ugotować. Był to oczywiście garnek grzańca.
  • Toruńskie spotkania, rozmowy, nowe znajomości. Na przykład przyjemny poniedziałkowy wieczór z piwem, Girls i dyskusją o kolarstwie nowoczesnym. Seanse Nimfomanki z Mariuszem, którego towarzystwo sprawiało, że bawiłam się znacznie lepiej niż bohaterka filmu. Gadanie przy gramofonie w bardzo pozytywnym gronie (i wciąż nierozstrzygnięta kwestia: czy każdy sposób na zarobienie 10 zł jest dobry?). Długachny marsz bulwarem z Arkiem - pierwszy w tym roku, a wierzę, że nie ostatni. Nowe znajomości i nienowa, ale niezmiennie rozgrzewająca mi serce znajomość z Agatką-osiemnastolatką. Wieczór z bratem i R. w Czarnym Tulipanie (i pyszna, truskawkowa nalewka!). Ważne spacery, ważne rozmowy.
  • Letnia sukienka na imprezie w stylu lat 70. - chwila wiary,  że ta zima kiedyś musi minąć. A przy okazji kalambury (czy wspominałam Wam kiedyś, że obsesyjnie lubię grać w kalambury?) i odkrycie, że kolega Łukasz nigdy w życiu nie słyszał szczekania psa. (Jeśli ktoś może uprzejmie wyjaśnić, jak to brzmi, bardzo proszę zrobić to w komentarzach.)
  • Poniedziałkowe kręgle z kolegami z pracy - parę spotkań w zeszłym roku, parę w tym, a w sumie: bardzo przyjemna świecka tradycja. Odczarowanie wieczorów przed wtorkiem, zwykle przykurzonych rutyną.
  • Pierwsze w tym roku czytanie na bulwarze, z kawą w ręku, słońcem na nosie i na-wodę-się-gapieniem. Sielsko.
  • Pierwsze w życiu wypalone cygaro - niespodziewane, z widokiem na piękne, toruńskie kamienice i wysokoprocentowym towarzystwem u boku.
  • Otwarcie sezonu rowerowego, tydzień temu - już nie mogę się doczekać kontynuacji.
  • Radości kontaktów kieszeniowych na Facebooku - drobne, a we mnie zawsze wywołujące uśmiech. Dzięki!

Kwiaty na butach potargał wiatr. Przystanek w czasie przejażdżki rowerowej tydzień temu. 

Mam nadzieję, że i Wy odkryliście w minionych tygodniach kilka nowych odcieni rzeczywistości. Spróbujcie je sobie przypomnieć. Ja patrzę na swoją listę z przyjemnym zaskoczeniem, bo miałam wrażenie, że praca zdominowała wszystko (WSZYSTKO). A tu proszę, udało się przesączyć jeszcze tak wiele fajności. Nie zgubcie Waszych!

5 komentarzy:

  1. Tekst o photoshopie świetny :) Udanego drugiego kwartału, ewenemencie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Malownicze sobie te trasy rowerowe wybierasz, nie ma co ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak bardzo podoba mi się Twój sposób patrzenia, że sama zaczęłam spisywać co widzę i robię, dobre uczynki, rzeczy do przemyślenia, książki do przeczytania - żeby mieć w czym wybierać, kiedy będę robić podsumowanie roku. Dopiero dzięki Tobie zorientowałam się, że choć wiele widzę, robię i czuję, to mnóstwo z tego tracę, gdzieś mi zwiewa, zamiast dawać długofalową przyjemność i zadowolenie z siebie... Dziękuję! :)
    Przy okazji nalewki truskawkowej - oglądałaś "Wino truskawkowe" z (ach, jak przystojnym i urzekającym) Jirim Machackiem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Renato, dziękuję - bardzo mi miło!
      "Wina truskawkowego" nie widziałam (jedynie piłam ;), rozejrzę się za nim.

      Usuń
  4. "Pijany elektrokardiogram", jesteś świetna :)

    OdpowiedzUsuń

Wyraź swoje zdanie w Kieszeniach.