Po kilku tygodniach poszukiwań, udało mi się zobaczyć Kocham cię od tak dawna Philippe'a Claudela. Przejmujący film o kobiecie, która po 15 latach spędzonych w więzieniu, wychodzi na wolność.
Milcząca, zamknięta w sobie Juliette, od dawna całkowicie pozbawiona kontaktu z siostrą, w jej domu wydaje się kimś zupełnie obcym. Szybko orientujemy się, że kobiety niegdyś łączyła bliska więź, ale wyrok na Juliette spowodował rozpad rodziny. Stopniowo, krok po kroku, poznajemy kolejne fakty z życia głównej bohaterki, zaczynamy rozumieć motywy jej postępowania i dostrzegamy naturę więzienia, z którego nie wychodzi się nigdy...
Gorzka, tocząca się niespiesznie opowieść, dyskretnie i bez patosu odsłania problem trudny do opisania. Cenię takie filmy – w których powściągliwość przeważa nad dosłownością, a jednoznaczność ustępuje miejsca subtelności. Zresztą, od jakiegoś czasu podobnie odbieram literaturę – kiedyś intrygowały mnie fabuły, w których finał przynosił pełne rozstrzygnięcie, relacje między bohaterami zostawały dość precyzyjnie określone, a ich motywacje czy uczucia – wyartykułowane (OK, bez przesady, ale rozumiecie, o co chodzi;) Dziś znacznie bardziej poruszają mnie niedopowiedzenia, fragmenty historii, które sygnalizują pewne przeżycia, emocje zarysowane migawkowymi ujęciami – i znaki zapytania na końcu.
Wspaniałe Kristin Scott Thomas w roli głównej bohaterki i Elsa Zylberstein jako jej młodsza siostra to kolejne powody, dla których warto zobaczyć Kocham cię od tak dawna (tytuł jest fragmentem piosenki, śpiewanej w dzieciństwie przez Juliette i Leę). Rozejrzyjcie się za seansami w kinach studyjnych – dystrybutorem jest Vivarto, więc chyba tylko w takich repertuarach możecie ten film znaleźć. A ja już teraz zaczynam wypatrywać kolejnych dzieł Claudela – i waham się, czy nie sięgnąć po jego powieści, które od kilku lat obecne są na polskim rynku... Wprawdzie o Wnuczce pana Linha słyszałam niezbyt dobre opinie (m.in. zarzuty o tani sentymentalizm), ale chłodny sposób prowadzenia historii w Kocham cię nastraja mnie optymistycznie;)
Na zakończenie – wspomnienie Żalu Emila Friante – obrazu, który poruszył główną bohaterkę. Bardzo żałuję, że nie udało mi się go znaleźć w większej rozdzielczości – diabeł tkwi w szczegółach.
Milcząca, zamknięta w sobie Juliette, od dawna całkowicie pozbawiona kontaktu z siostrą, w jej domu wydaje się kimś zupełnie obcym. Szybko orientujemy się, że kobiety niegdyś łączyła bliska więź, ale wyrok na Juliette spowodował rozpad rodziny. Stopniowo, krok po kroku, poznajemy kolejne fakty z życia głównej bohaterki, zaczynamy rozumieć motywy jej postępowania i dostrzegamy naturę więzienia, z którego nie wychodzi się nigdy...
Gorzka, tocząca się niespiesznie opowieść, dyskretnie i bez patosu odsłania problem trudny do opisania. Cenię takie filmy – w których powściągliwość przeważa nad dosłownością, a jednoznaczność ustępuje miejsca subtelności. Zresztą, od jakiegoś czasu podobnie odbieram literaturę – kiedyś intrygowały mnie fabuły, w których finał przynosił pełne rozstrzygnięcie, relacje między bohaterami zostawały dość precyzyjnie określone, a ich motywacje czy uczucia – wyartykułowane (OK, bez przesady, ale rozumiecie, o co chodzi;) Dziś znacznie bardziej poruszają mnie niedopowiedzenia, fragmenty historii, które sygnalizują pewne przeżycia, emocje zarysowane migawkowymi ujęciami – i znaki zapytania na końcu.
Wspaniałe Kristin Scott Thomas w roli głównej bohaterki i Elsa Zylberstein jako jej młodsza siostra to kolejne powody, dla których warto zobaczyć Kocham cię od tak dawna (tytuł jest fragmentem piosenki, śpiewanej w dzieciństwie przez Juliette i Leę). Rozejrzyjcie się za seansami w kinach studyjnych – dystrybutorem jest Vivarto, więc chyba tylko w takich repertuarach możecie ten film znaleźć. A ja już teraz zaczynam wypatrywać kolejnych dzieł Claudela – i waham się, czy nie sięgnąć po jego powieści, które od kilku lat obecne są na polskim rynku... Wprawdzie o Wnuczce pana Linha słyszałam niezbyt dobre opinie (m.in. zarzuty o tani sentymentalizm), ale chłodny sposób prowadzenia historii w Kocham cię nastraja mnie optymistycznie;)
Na zakończenie – wspomnienie Żalu Emila Friante – obrazu, który poruszył główną bohaterkę. Bardzo żałuję, że nie udało mi się go znaleźć w większej rozdzielczości – diabeł tkwi w szczegółach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wyraź swoje zdanie w Kieszeniach.