poniedziałek, 22 lutego 2010

Otwórz oczy... i słuchaj

Zamawiając w grudniu gwiazdkowe książki i płyty w jednej z internetowych księgarni, sprawiłam prezent i sobie – kupiłam Grę na wielu bębenkach w postaci audiobooka. Dopiero kilka dni temu udało mi się ją przesłuchać, a właściwie i to nie w całości, ale pierwsze opowiadanie Tokarczuk zrobiło na mnie duże wrażenie.

Otwórz oczy, już nie żyjesz to historia C., kobiety w średnim wieku, która dzieli życie między pracę biurową a absorbujące obowiązki domowe. Jadąc metrem do pracy, przygotowując obiad czy pijąc poranną kawę – cicho i ostrożnie, by nie obudzić męża i dzieci bohaterka z wypiekami na twarzy czyta świeżo nabytą powieść kryminalną. Jest wielbicielką gatunku, więc historia Ulriki – statecznej pisarki, która w dworku we Flandrii organizuje spotkanie autorów książek detektywistycznych – wydaje jej się intrygująca. W pewnym momencie bohaterka angażuje się w nią znacznie bardziej, niż przypuszczała na początku...

I tu zakończę odwołania do fabuły. Choć interpretacja Magdaleny Wójcik nie jest idealna (kiedyś słuchałam opowiadań Tokarczuk czytanych przez samą autorkę i myślę, że była to wersja znacznie bardziej udana), to snutej przez nią historii słucha się z przyjemnością. Bez wątpienia dzięki urokowi samego opowiadania. Narracja Tokarcz ukurzeka sugestywnością; ciekawość C., jej niecierpliwość podczas lektury, determinacja w poświęcaniu każdej wolnej chwili na czytanie, zostają odmalowane bardzo wiarygodnie. W rezultacie czytelnik – lub słuchacz, jak w moim przypadku – dzieli z C. jej pasję, śledzi domysły bohaterki i podobnie, jak ona, nie może doczekać się rozstrzygnięcia zagadki kryminalnej.
To dziwne, że autor jest jedyną osobą, która zna już na samym początku ten zasklepiony w sobie porządek zbrodni i kary, a mimo to ma ochotę cierpliwie snuć opowieść – rozważa w początkowej części opowiadania bohaterka, przywołując prozę Agathy Christie. Olga Tokarczuk najwyraźniej nie ma ochoty na przewidywalną fabułę – w Otwórz oczy, już nie żyjesz nic nie jest z góry przesądzone, nie istnieje żaden "zasklepiony" schemat zdarzeń.

Otwórz oczy... to również niezwykła gratka dla wielbicieli teorii literatury. Motyw przenikania się fikcji i rzeczywistości czy nakładania się planów zdarzeń to fascynujący punkt wyjścia do rozważań. W jaki sposób C. funkcjonuje w świecie realnym, jak odbiera literacką rzeczywistość, wreszcie – jakie ma możliwości ingerencji (!) w nią? Interesująca jest sama kompozycja, która na pierwszy rzut oka wydaje się typowo ramowa (Tokarczuk tworzy pewną sytuację narracyjną – okoliczności lektury bohaterki – a w jej obrębie sytuuje drugą historię, przedstawiającą perypetie Ulriki i innych pisarzy z powieści czytanej przez C). Z czasem jednak okazuje się, że granice między tymi dwiema płaszczyznami nie są tak klarowne i czyste, jak w klasycznym wariancie kompozycji ramowej...

Kolejnych inspiracji teoretycznoliterackich dostarcza wątek gatunków – bo typy powieści kryminalnych, które wymienia się jako ulubione lektury C., zosta
ją zdefiniowane dość błyskotliwie: Spróbowała kryminałów podszytych literaturą, zaopatrzonych w drugie dno – nie zawsze jasne. Otarła się o kryminały dziwaczne jak jakieś transgeniczne rośliny. Posmakowała kryminałów-puzzli, kryminałów-poematów, do naga rozbierała kryminały-matrioszki, gdzie każdy kolejny rozdział wydobywał jeszcze jakieś inne znaczenia (...) – i tak dalej. Lubię takie wtręty w narrację – lubię, kiedy pisarz wzbogaca wypowiedź bohatera o swoje własne spostrzeżenia czy subiektywne klasyfikacje. Lubię, gdy jego bohaterowie zostają wyposażeni w jego własną przenikliwość:)
Wszystko to jednak tylko moje dygresje z pogranicza teorii literatury;) Najważniejszy pozostaje urok samego opowiadania, które – jak często u Tokarczuk – balansuje na granicy marzeń i rzeczywistości, a z pozornie zwykłych zdarzeń kreuje niebanalną opowieść. Poza tym magiczny rys prozy Tokarczuk idealnie harmonizuje z istotą audiobooka – który, słuchany w ciszy i skupieniu, przywołuje przyjemne wspomnienia bajek na płytach analogowych, rozrzewnia i urzeka..:)

Tych z Was, którzy jeszcze nie mieli okazji słuchać audiobooków, serdecznie zachęcam do wypróbowania – to niezwykle przyjemny sposób na spędzenie ponurego, zimowego popołudnia. Wystarczy usadowić się w fotelu, zaparzyć aromatyczną kawę i przymknąć o
czy... Albo przeciwnie, potraktować nagranie czysto pragmatycznie i włączyć je, by umilało nam sesję prasowania koszul:) W obu wariantach sprawdza się znakomicie!

Jeszcze jedno – kluczowa jest kwestia głosu. Wybierajcie audiobooki, w których lektorami są dobrzy aktorzy; tacy naprawdę potrafią zbudować atmosferę kameralnej lektury;)

- - - - -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

PS. Z refleksyjnego nastroju wyrwał mnie rzut oka na okładkę płyty. Wertując strony książeczki i rozmyślając nad urokiem audiobooków, zerknęłam na zapowiedzi kolejnych wydań...

Doprawdy nie wiem, za co planuje się ukarać ten ósmy tom! Ot, ciekawostka dla kolegów z Pszetfurni:)

2 komentarze:

  1. To prawda – jesteśmy zainteresowani. Kto wydał tego audiobooka? G+J?

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, G+J. Cieszę się, że materiał Was zainteresował;)

    OdpowiedzUsuń

Wyraź swoje zdanie w Kieszeniach.