Wpis dla osoby, która dziś, około godziny 13.07, wywołała mój uśmiech.
Bo można leżeć w hamaku,
kontemplując znak zodiaku.
Zaczytując się w Balzaku,
Łysiaku lub Barańczaku.
Naturalnie na biwaku.
By wyglądać jak w temblaku.
W akcie troski o Polaków,
chroniąc czereśnie od szpaków.
Kibicując Wiśle Kraków
albo śniąc o Pigalaku.
Można też leżeć w hamaku,
sącząc pół litra koniaku
(by nie wylać – to z bukłaku).
Można też leżeć w hamaku,
wypatrując stada jaków
(lecz – tu ostrzeżenie krótkie –
na ogół z mizernym skutkiem).
Można też w proteście znaku.
Albo z żoną – to w dwupaku.
Można też leżeć w hamaku,
gdy się ma na imię Jakub,
by nie usiąść na robaku,
zamiast wisieć na trzepaku
lub dla zaostrzenia smaku
przed potrawką ze szpinaku.
Można też leżeć w hamaku,
by uniknąć górskich szlaków
(patent tych, co od wędrówek
wolą torbę pełną krówek,
lecz potrzeba im wymówek).
Można też leżeć w hamaku
myśląc o jednym chłopaku,
co to z nim jak w korcu maku.
Drążąc stopą sieć katakumb
lub przed zbieraniem maślaków
(dopuszczalnie też kozaków,
w drodze wyjątku – boczniaków).
Leżeć można też w hamaku
bez powodu.
Z braku laku.
Bo można leżeć w hamaku,
kontemplując znak zodiaku.
Zaczytując się w Balzaku,
Łysiaku lub Barańczaku.
Naturalnie na biwaku.
By wyglądać jak w temblaku.
W akcie troski o Polaków,
chroniąc czereśnie od szpaków.
Kibicując Wiśle Kraków
albo śniąc o Pigalaku.
Można też leżeć w hamaku,
sącząc pół litra koniaku
(by nie wylać – to z bukłaku).
Można też leżeć w hamaku,
wypatrując stada jaków
(lecz – tu ostrzeżenie krótkie –
na ogół z mizernym skutkiem).
Można też w proteście znaku.
Albo z żoną – to w dwupaku.
Można też leżeć w hamaku,
gdy się ma na imię Jakub,
by nie usiąść na robaku,
zamiast wisieć na trzepaku
lub dla zaostrzenia smaku
przed potrawką ze szpinaku.
Można też leżeć w hamaku,
by uniknąć górskich szlaków
(patent tych, co od wędrówek
wolą torbę pełną krówek,
lecz potrzeba im wymówek).
Można też leżeć w hamaku
myśląc o jednym chłopaku,
co to z nim jak w korcu maku.
Drążąc stopą sieć katakumb
lub przed zbieraniem maślaków
(dopuszczalnie też kozaków,
w drodze wyjątku – boczniaków).
Leżeć można też w hamaku
bez powodu.
Z braku laku.
Hamak w Bieszczadach, tym razem beze mnie.
W tle brzozy, przez złośliwych określane jako smoleńskie.
P.S. Gdy przed publikacją pokazałam ten wpis R., powiedział tylko: "Jak to Wiśle Kraków?!".
W tle brzozy, przez złośliwych określane jako smoleńskie.
P.S. Gdy przed publikacją pokazałam ten wpis R., powiedział tylko: "Jak to Wiśle Kraków?!".
Z pasji dla drogowych znaków
OdpowiedzUsuńi zjadając porcję flaków!
:)
Lub z miłości do cielaków :)
OdpowiedzUsuńMożna też leżeć w hamaku,
OdpowiedzUsuńczytając "Przedwiośnie" w Baku,
zrywając jeżyny z krzaków
lub kochając się w łajdaku!
Słuchając szumu wiatraków
OdpowiedzUsuńw cieniu rondek szapoklaków.
Czasem można spotkać jaka
OdpowiedzUsuńnie wypatrując go z hamaka.
Po tym wpisie i z uporem maniaka
chcę znaleźć i mój hamak.
Zacznę od wbicia haka.
Po 13-stej zgromadziłam cenne rady
- nie odkładać niczego na potem,
nie będą czekały na mnie długo i Bieszczady.
Dziękuję :*
Justynko, te jaki znalazły się w treści - rzecz jasna - nieprzypadkowo! ;)
OdpowiedzUsuńOlga Cecylia,
czynię chapeau bas we fraku
w uznaniu dla szapoklaków!
Najbardziej mi się podoba fragment o koniaku. Dobre :)
OdpowiedzUsuńCzasem warto zajrzeć w czeluście sieci w godzinach pracy, by znaleźć takiego bloga ;) Dziękuję za porcję lektury i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńA jakbym tak zacytowała UTWÓR na swoim blogu, z podaniem źródła, oczywiście? Mogę?
OdpowiedzUsuńewarub, będzie mi miło :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :-)
OdpowiedzUsuńhttp://zapiskizdrogimlecznej.blogspot.com/2012/08/sie-hustamy.html