poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Ciemno, prawie noc

Kiedy nie mogę zasnąć (co ostatnio, na szczęście, zdarza mi się rzadziej), zaczynam opowiadać sobie w myślach książkę, którą aktualnie czytam film, który niedawno obejrzałam. Zasypiam błyskawicznie (co bez wątpienia świadczy o moim talencie do porywających historii) – dlatego ten początek mam już nieźle przećwiczony:

Alicja, ok. 40-letnia dziennikarka, przyjeżdża z Warszawy do rodzinnego Wałbrzycha, by napisać reportaż o zaginionych dzieciach. Jednak zniknięcie Andżeliki, Kalinki i Patryka okazuje się tylko jedną z tajemnic do rozwiązania – bohaterka zderza się też z, bezpiecznie pogrzebaną w niepamięci, historią rodzinną. Mgliste wspomnienia każą Alicji dociekać m.in. powodów samobójczej śmierci jej siostry, Ewy...

Siostrzana miłość i nieustanne, podszyte tęsknotą rozważania, jak wyglądałaby teraźniejszość, gdyby Ewa żyła, to jedna z mocnych stron powieści – Bator odmalowuje tę relację przejmująco i wiarygodnie (Magda, na pewno Ci się spodoba!). Jej język jest precyzyjny i rzeczowy, ale przy tym pełen subtelności – co ujawnia się w oryginalnych porównaniach, to melancholijnych, to znów groteskowych (Jego twarz w kolorze żuru ze szkolnej stołówki albo W jego ustach, okolonych wąsem niczym srom jakiegoś dziwnego stworzenia...).

Oprócz imponującej kultury języka, Bator serwuje nam solidną porcję napięcia, bogactwo intryg i ukrytych motywacji, serię zaskakujących rodzinnych sekretówrodem z gatunku kryminału. Sami widzicie, jak mogłabym nie dać się porwać tej książce?

Istnieje także argument pozamerytoryczny – z zupełnie nieznanych przyczyn od lat marzy mi się wyjazd do Wałbrzycha, więc powieść osadzona w tym mieście to miód na moją wyobraźnię.




Pora na kilka zastrzeżeń. Przeszkadzał mi zbyt banalny, hollywoodzki przebieg (i finał) niektórych wątków, np. nagła obecność przyjaciółki sprzed lat albo rozwiązanie sprawy Kalinki. Raziły też zbyt przejaskrawione opisy fanatyków religijnych – OK, wyraziste, ale przez to jednowymiarowe. Wreszcie trzeci zgrzyt – rozdziały zatytułowane Bluzg, moim zdaniem zbyt długie, zbyt trywialne, nazbyt oczywiste jako narzędzie ilustrowania społecznych fobii, a przez to – nużące.

Poza tym jednak – gorąco polecam Ciemno, prawie noc  to wciągająca, barwnie napisana powieść. Miłośnicy epickich fabuł z wyraźną logiką zdarzeń (np. kryminałów) docenią fakt, że wszystkie wątki zostają starannie zakończone, a sekrety – odkryte; jeśli więc w pierwszej scenie pojawi się strzelba, bądźcie spokojni – prędzej czy później wystrzeli.


Na zakończenie dodam: ta powieść jest istotnie pogrążona w ciemnościach. Dużo tu okrucieństwa i bólu, często zadawanego niewinnym istotom – niech wrażliwi czytelnicy czują się ostrzeżeni. Dawno nie czytałam książki, w której zło miałoby konkretną, ucieleśnioną postać (ohydnych, niewielkich stworzeń – kotojadów). Początkowo ten quasi-fantastyczny wątek mnie zdezorientował, ale z czasem doceniłam go jako trafną ilustrację postrzegania świata przez dziewczynki. Równie mocno zapadnie mi w pamięć motyw kociar, zagadkowych, nieco mistycznych opiekunek... kogo i czego? Przekonajcie się.


P.S. Tym, którzy mają ochotę poczytać więcej o powieści Bator, polecam
świetną recenzję młodej pisarki.

4 komentarze:

  1. Muszę przeczytać. Bez dwóch zdań :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Również jestem świeżo po lekturze - bardzo mi się podobała.

    OdpowiedzUsuń
  3. Trafiłam na ten wpis po dzisiejszym rozdaniu NIKE - szukałam sensownej opinii o "Ciemno, prawie noc". Świetna recenzja, dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  4. Też zapamiętałam karnację w kolorze żuru :)

    OdpowiedzUsuń

Wyraź swoje zdanie w Kieszeniach.