poniedziałek, 7 października 2013

O żeż ty (o rzęż ty), jak ja nie lubię chorować

Drodzy Czytelnicy, dziś podzielę się z Wami odkrywczą myślą: chorowanie jest bez sensu. Naprawdę. Nie ma nic bardziej absurdalnego, niż spędzać całe dnie w stanie "rozdygotany zombie", przytomność umysłu osiągać najwyżej na chwilę, rzęzić jak stary diesel (serdecznie pozdrawiam sąsiadów), być miotanym dzikim kaszlem jak bohaterka Egzorcysty i z tego powodu, oczywiście, nie przesypiać nocy, męczyć się po antybiotyku (oszczędzę opisu) - a ogólnie oddychać spokojnie przez jakieś 5% doby.

Jak temu zapobiec? Nie ma sposobu! Bo konsultacje z lekarzem nie pomogą. U mnie zaczęło się brakiem ogrzewania w firmie (szybko nadrobionym, ale ja złapałam okazję!) i kaszlem, z którym (no dobra, po tygodniu) zgłosiłam się do lekarza. Zawdzięczam to i tak podpowiedzi serdecznej koleżanki, która ostrzegła: Uważaj, brzmi to jak oskrzela. Lekarka zdementowała diagnozę, oceniła, że oskrzela milczą i przepisała syrop. Syrop nie zadziałał. Po kolejnym tygodniu, z coraz gorszym kaszlem i epizodami zrywania się z pracy pod koc oraz każdą nocą w decybelach, odwiedziłam przychodnię jeszcze raz. Tym razem lekarz stwierdził zapalenie oskrzeli z początkami zapalenia płuc.
 
Do dziś zażyłam około połowę rocznej produkcji przemysłu farmaceutycznego. Po tygodniowej malignie (i malinie w herbatkach) tego wieczoru po raz pierwszy czuję się w miarę przytomna (odpukać! - dodałaby teraz moja mama). Lada dzień zamierzam wrócić do pracy i kurczę, nie mogę się doczekać. Za oknem widziałam kawałki słońca, plamy czerwonych liści, słyszałam głosy ludzi innych niż R., i nawet zaczęłam sobie układać listę rzeczy, które zrobię, gdy stanę na nogi (kino, koncert - bo na ten się nie udało, spacer, zdjęcia...). Na szczęście, żebym nie udławiła się radykalną zmianą, lekarz uspokoił mnie: Nawet po odstawieniu antybiotyku, kiedy już będzie pani zdrowa, kaszel pozostanie na jakieś 2 tygodnie. Oskrzela będą się oczyszczać, haha. Szykuje się więc rekord życiowy - 6 tygodni kaszlu bez przerwy! Jeśli więc usłyszycie o jakichś ruchach tektonicznych w okolicach Torunia, to ja!

(Najlepszym dowodem na to, że czas wyjść z domu, jest fakt, że piszę notkę o chorobach).

P.S. Pobyt w domu pozwolił mi zaobserwować, jak spędzają czas nasze koty, gdy R. i ja jesteśmy w pracy. Emocje jak nigdy... Z trudem uchwyciłam to w kadrze, bo potem koty robiły to jeszcze tylko przez sześć godzin!
P.S.2 Przyjmuję zgłoszenia na konsultacje lekarskie u koleżanki; stawka do ustalenia.
P.S.3 Na zakończenie polecam Wam serial, który towarzyszył mi przez ostatnie dwie noce, gdy kaszel nie pozwalał spać: Downton Abbey. Spokojna, wysmakowana wizualnie opowieść o angielskiej posiadłości z początków XX wieku (a konkretnie z lat 1912-22). Arystokratyczna rodzina, charakterna służba, rodowe zawirowania, proszone herbatki, wstrząs wojny, walka o przetrwanie rezydencji... i przewspaniała Maggie Smith jako hrabina Violet Crawley (wzmianka o niej pojawia się z pewnością w każdej recenzji DA). Po przywiązaniu się do tych bohaterów z innego świata, napatrzeniu na sztywne liberie i symetryczne loki, bardzo zabawnie jest obejrzeć zdjęcia aktorów bez charakteryzacji. Polecam!

17 komentarzy:

  1. Nie będę się wypowiadać co do kompetencji co niektórych lekarzy znam to z autopsji;-) Cieszę się, że już lepiej się czujesz i wracasz do blogowania. Gdyby coś grzmiało na Śląsku to będę myśleć o Tobie;-) Przyjemności wieczornych, ściskam.
    ps1. mój pies też uprawią tą samą formę aktywności co twoje koty:-)
    ps2. Dlaczego dopiero teraz dowiaduję się o tym serialu...hmmm

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Melko, dzięki! Co do ps2 - nie martw się, ja też dopiero się dowiedziałam, więc to dobra pora ;)

      Usuń
  2. Ech, pomyśleć, że ja narzekałam na moją niedawną grypę... Wychodzi na to, że o chorowaniu nie mam pojęcia!
    Koty - prawdziwi olimpijczycy! Mój pies może się przed nimi schować!
    A Downton Abbey poznałam i bardzo polubiłam w czasie minionych wakacji :) (Ale Daisy Bełkotka - jak zwykłam ją nazywać - strasznie mnie irytuje...).
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Annette, mnie z czasem zaczęła irytować Cora, posługująca się ciągle tą samą miną ze smutnymi oczami i ustami w podkówkę. Może to wina scenariusza, bo w dialogach z lady Violet potrafiła być świetna - ale wszystkie sceny smutku, w których Cora ma jedynie wyrażać żal albo okazać współczucie, aktorsko wypadają słabo. Ciągle na jednej nucie.

      Usuń
  3. O chorobach, to po sześćdziesiątce dopiero wypada deliberować :) A co do Downton Abbey, bo "byłem" tam kiedyś na weselu i również polecam :)
    https://www.facebook.com/photo.php?fbid=183652065137016&set=a.157865427715680.1073741828.157854294383460&type=1&theater

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kwestia Wizerunku, ja tylko tak młodo wyglądam!
      Fajne spinki, swoją drogą, musisz mi opowiedzieć o tym weselu.

      Usuń
  4. Życzę zdrowia! Też uważam, że nie ma sensu chorować - człowiek traci wtedy tyle czasu...

    OdpowiedzUsuń
  5. Maggie Smith zwraca na siebie uwagę każdą rolą, za którą się weźmie. No i do twarzy jej w takich epokowych kostiumach:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki za wszystkie życzenia zdrowia, przydadzą się barrrdzo.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czy na tym ostatnim zdjęciu jest aktorka z Gry o tron? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, Jon Snow najwyraźniej wysłał narzeczoną do pracy w Downton. W serialu pojawia się ktoś jeszcze...
      http://i.qkme.me/3sfhse.jpg

      Usuń
  8. Chorowanie jest bez sensu, szczera prawda. A pochorobowo oczyszczające się oskrzela doprowadzają do szału (jestem już na tym etapie).
    W ubiegłym roku krążyły pogłoski, że Maggie Smith chce odejść z DA. Jak ja się martwiłam wtedy! Oglądam głównie dla Lady Violet i Anny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krysztally, Anna i jej dźwięcznie wypowiadane "mister Bates" to dla mnie muzyczny motyw przewodni pierwszego sezonu.

      Usuń
  9. Bardzo dobre zastosowanie regału Expedit.
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, od początku wiedzieliśmy, że co najmniej jeden z kubików musi mieć takie zastosowanie!

      Usuń
  10. Dopisuję się, bo kocham Downtown Abbey:). Obejrzałam wszystkie odcinki wiosną i wczesnym latem, w związku z tym nie mogłam się doczekać jesieni i nowej serii. Maagie Smith jest tak cudowna, że aż nie wiem, co napisać:). Ale muszę przyznać, że bardzo polubiłam panią Patmore i wrednego Thomasa, bo przecież ktoś musi być wredny. I zgadzam się co do Cory, robi się coraz bardziej irytująca.
    A nieustannie do łez radości doprowadza mnie pan Molesley:)

    OdpowiedzUsuń

Wyraź swoje zdanie w Kieszeniach.