W zasadzie za całą recenzję wystarczyłby tytuł – bo debiut fabularny Arkadiusza Jakubika to właśnie prosta historia spleciona z wątków miłosnych. Dość błyskotliwa, zabawna, bez pretensji do targania emocjami widza czy rewolucjonizowania sztuki filmowej.
Film operuje paroma chwytami znanymi z kina (nie będę ich zdradzać, żeby nie psuć Wam przyjemności oglądania), jest jednak zrealizowany zgrabnie, opowiedziany w interesujący sposób (Jakubik dba o pomysłowe zakręty scenariusza) i dobrze zagrany. I po raz kolejny potwierdza, że Bartłomiej Topa to znakomity aktor (co zawsze mówiła mi Ania, która kiedyś – jeszcze przed premierą filmów Smarzowskiego – widziała go w teatrze ;-)
Rzecz dzieje się w pociągu – obserwujemy (a raczej słyszymy – bo na ekranie w tych scenach występują jedynie dłonie i głosy) dwoje ludzi, scenarzystów, którzy wspólnie układają prostą historię. Sprzeczają się przy tym i przekomarzają, bo oprócz wspólnego fachu, łączy ich nieudane małżeństwo...
Polecam Prostą historię jako przyjemny sposób na spędzenie popołudnia. I całkiem wdzięczną, odrobinę rzewną, opowieść o samym snuciu opowieści – zabawie scenariuszem, żonglerce elementami prawdy i fikcji. Nie wiem, czy nagroda na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni w konkursie niezależnym była zasłużona – nie widziałam pozostałych kandydatur – ale z pewnością Prosta historia to udany przykład kina autorskiego.
Polecam Prostą historię jako przyjemny sposób na spędzenie popołudnia. I całkiem wdzięczną, odrobinę rzewną, opowieść o samym snuciu opowieści – zabawie scenariuszem, żonglerce elementami prawdy i fikcji. Nie wiem, czy nagroda na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni w konkursie niezależnym była zasłużona – nie widziałam pozostałych kandydatur – ale z pewnością Prosta historia to udany przykład kina autorskiego.
P.S. Nie wypada mi przemilczeć również udziału w filmie Magdaleny Popławskiej, która nie dość, że nieźle zagrała w Prostej historii, to jeszcze na dwóch festiwalowych seansach siedziała w kinie obok R., co z pewnością będzie stanowić jedno z jego najbardziej wyrazistych wspomnień z Kazimierza ;-)
P.S.2 Gdyby udało się Wam natknąć na Prostą historię o miłości – życzliwie podpowiadam, nie wychodźcie z kina przed zakończeniem napisów końcowych. Wiele osób na seansie w Kazimierzu popełniło ten błąd... ;-) Do usłyszenia!
Faktycznie film całkiem przyjemny, moją uwagę zwróciła świetna narracja, prowadzona przez...przekonajcie się sami:) Film ma problemy z dystrybucją w Polsce, ale pewnie w kilku kinach się pojawi.
OdpowiedzUsuńPotwierdzam, że M. Popławska miała dwukrotnie przyjemność siedzenia obok mnie:)
R. zaszczyt, miała zaszczyt! ;-)
OdpowiedzUsuńCiekawostką jest rola Jacka Lenartowicza, który chyba obskoczył w karierze wszystkie polskie seriale, za to w pełnym metrażu się raczej nie udzielał:)
OdpowiedzUsuńHalo! Halo! Co to za prywata? Dobrze wiemy kim jest R.! :P
OdpowiedzUsuńAnonimowy, końcówka Twojego komentarza, wygląda jak RIP, czyli dość złowrogo ;-) Czy to jakaś zawoalowana groźba? :-D
OdpowiedzUsuńkto widział kiedykolwiek Bartłomieja Topę jako Toxika nie może mieć żadnych wątpliwości.
OdpowiedzUsuńA kto to jest popławska? Tanczyła z gwiazdami? ROzebrała się gdzieś? Nie znam. Koło mnie też kiedyś Robert siedział, a nie przypominam sobie wpisów na mój temat.
rezyser chyba chcial stworzyc druga incepcje ale mu cos nie wyszlo.. i wyszlo jak to w polskim kinie
OdpowiedzUsuńAnonimowy, mnie osobiście "Prosta historia" przypadła do gustu bardziej niż "Incepcja". Poza tym, wydaje mi się, że jest wcześniejsza ;-)
OdpowiedzUsuń