niedziela, 21 czerwca 2009

A w ogóle VOGUE...

Gdzie się podziały tamte okładki? Gdzie te ręcznie kreślone litery, profile zaznaczone jednym pociągnięciem pędzla i zdjęcia o delikatnym tylko retuszu?

A ujmując temat ze strony marketingowejkto dziś pozwoliłby sobie na to, aby logo występowało w tak wielu wariantach graficznych? Gdzie silny brand, gdzie obowiązująca kolorystyka i liternictwo niezmiennie kojarzone z marką?! Zachęcam do wizualnego rozsmakowania się:
Moja ulubiona to ta w prawym dolnym rogu – z kapeluszem. A po więcej zapraszam tutaj (u dołu możecie przeskakiwać do kolejnych dekad). A na zakończenie ilustracja zmienności kanonów mody.


2 komentarze:

  1. Aż popatrzyłam na okładki współczesne - cóż, trudno nie westchniąć za Tobą: "gdzie się podziały tamte okładki..." Aż nabrałam ochoty na jakąś zmianę liternictwa tu czy ówdzie - uważam, ze wielcy mogą sobie na to pozwolić ;))

    OdpowiedzUsuń

Wyraź swoje zdanie w Kieszeniach.