[I niestety, nie chodzi o kompleks rozumiany jako zespół miast czy metropolia;)]
Niektórzy z Was być może wiedzą, że jestem z pochodzenia bydgoszczanką – urodziłam się w Bydgoszczy i mieszkałam tam do 18. roku życia. Potem zaczęłam studia w Toruniu i z roku na rok coraz bardziej przywiązywałam się do tego miasta. W tej chwili zakorzeniłam się tu już na dobre (o ile moja wyobraźnia jest w stanie wyznaczyć horyzont tego "na dobre" ;-), ale wciąż żywię ciepłe uczucia wobec Bydgoszczy – łączy mnie z nią wiele młodzieńczych wspomnień :-) Wszelkie konflikty na linii Bydgoszcz – Toruń, które co jakiś czas rozpalają tutejszą prasę, jak i sztucznie rozdmuchiwane antagonizmy sportowe, polityczne czy jakiekolwiek, staram się ignorować. Bydgoszcz to Bydgoszcz, Toruń to Toruń – oba miasta mają coś do zaoferowania, w obu lubię spędzać czas wolny, wpadając do kin, teatrów czy na koncerty. I nie zastanawiam się, czy pijąc piwo w toruńskim pubie, nie sprzeniewierzam się bydgoskiemu pochodzeniu ;-)
Wyobraźcie sobie więc moją reakcję, gdy usłyszałam, że na ulicach Warszawy pojawiły się takie billboardy:
Twórcami projektu są (uwaga!) członkowie Towarzystwa Miłośnikow Miasta Bydgoszczy – którzy najwyraźniej rozumieją, że miłośnikiem jest się nie – czegoś, ale – przeciw czemuś :-) Bo jak inaczej uzasadnić promowanie się przy pomocy, ekhem, liczebności? ;-) Gdyby to chociaż zabawne było albo pomysłowe, gdyby kreacja wygrywała z sensem... ale tu pomysłowości ni hu-hu. Poza tym – jak słusznie zauważa Magdalena Dubrowska, komentująca wywiad z prezesem TMMB – czy na mieszkańcach Warszawy ma zrobić wrażenie populacja Bydgoszczy? :-)
Ech, szkoda tej warszawskiej przestrzeni reklamowej, naprawdę. Bydgoszcz ma wiele atutów, które niestety ten plakat skrzętnie przemilcza. Informuje za to bardzo wyraźnie o jednym: do atutów miasta nie należy towarzystwo jego miłośników :-)
Niektórzy z Was być może wiedzą, że jestem z pochodzenia bydgoszczanką – urodziłam się w Bydgoszczy i mieszkałam tam do 18. roku życia. Potem zaczęłam studia w Toruniu i z roku na rok coraz bardziej przywiązywałam się do tego miasta. W tej chwili zakorzeniłam się tu już na dobre (o ile moja wyobraźnia jest w stanie wyznaczyć horyzont tego "na dobre" ;-), ale wciąż żywię ciepłe uczucia wobec Bydgoszczy – łączy mnie z nią wiele młodzieńczych wspomnień :-) Wszelkie konflikty na linii Bydgoszcz – Toruń, które co jakiś czas rozpalają tutejszą prasę, jak i sztucznie rozdmuchiwane antagonizmy sportowe, polityczne czy jakiekolwiek, staram się ignorować. Bydgoszcz to Bydgoszcz, Toruń to Toruń – oba miasta mają coś do zaoferowania, w obu lubię spędzać czas wolny, wpadając do kin, teatrów czy na koncerty. I nie zastanawiam się, czy pijąc piwo w toruńskim pubie, nie sprzeniewierzam się bydgoskiemu pochodzeniu ;-)
Wyobraźcie sobie więc moją reakcję, gdy usłyszałam, że na ulicach Warszawy pojawiły się takie billboardy:
Twórcami projektu są (uwaga!) członkowie Towarzystwa Miłośnikow Miasta Bydgoszczy – którzy najwyraźniej rozumieją, że miłośnikiem jest się nie – czegoś, ale – przeciw czemuś :-) Bo jak inaczej uzasadnić promowanie się przy pomocy, ekhem, liczebności? ;-) Gdyby to chociaż zabawne było albo pomysłowe, gdyby kreacja wygrywała z sensem... ale tu pomysłowości ni hu-hu. Poza tym – jak słusznie zauważa Magdalena Dubrowska, komentująca wywiad z prezesem TMMB – czy na mieszkańcach Warszawy ma zrobić wrażenie populacja Bydgoszczy? :-)
Ech, szkoda tej warszawskiej przestrzeni reklamowej, naprawdę. Bydgoszcz ma wiele atutów, które niestety ten plakat skrzętnie przemilcza. Informuje za to bardzo wyraźnie o jednym: do atutów miasta nie należy towarzystwo jego miłośników :-)
Ha, ha, ha, ha, ha!!!! (albo też cha, cha...nigdy nie wiem...)
OdpowiedzUsuńNie mogę przestać się śmiać....:)
Ciężko mi wyobrazić sobie bardziej idiotyczny billboard.
jak zobaczyłam go na mieście (mieszkam w warszawie) złapałam sie za głowę... masakra :/
OdpowiedzUsuńPrawda, dziewczyny? Plakat zapada w pamięć, nie ma co;)
OdpowiedzUsuńNależy mi się tantiem od każdego komentarza - w tym od mojego... Co to za czasy, żeby tak ostentacyjnie nie podawać źródeł i inspiracji... Ta patologia jest szczególnie popularna w świecie reklamy i doktoratów...
OdpowiedzUsuńA swoją drogą do czego to doszło, żeby nie można było sobie anonimowo potrollować!?!? Kiedyś to było nie do pomyślenia!
Paweł, w kwestii trollowania, wystarczyłoby sobie jakiegoś drugiego użytkownika stworzyć - np. Paul Banana Zombie;)
OdpowiedzUsuńA co do źródeł - chcesz powiedzieć, że Ty byłeś inspiracją do stworzenia tego plakatu??;))Ach, wybacz, gdybym wiedziała, nie zrzucałabym całej winy na Bogu ducha winne TMMB;)