poniedziałek, 19 marca 2012

Przepis na idealny weekend urodzinowy

Przygotowanie do weekendu:
1. Dzika praca i niewyspanie w ciągu poprzedzających go dni.
2. Sprzątnięcie mieszkania w piątek (we wcieleniu zombie), żeby w sobotę obudzić się w czystym domu i biegać boso po mieszkaniu, nie zbierając wszystkich kocich włosów (oraz żwirku).
3. Nabycie zapasu słodkości oraz wina do spożywania w dowolnych momentach weekendu.

Obrazek Matte Stephensa

Przebieg weekendu:
1. Bukiet tulipanów, otrzymany w piątek od kolegów i koleżanek w pracy (idealny początek świętowania!). Różowo-żółto-wzruszający.
2. Dłuuuga kąpiel w piątkowy wieczór, z winem i Tygodnikiem Kulturalnym zagadującym mnie zza ściany.
3. Niesamowicie rozgwieżdżone niebo z piątku na sobotę! Usiadłam na balkonie i wpatrywałam się w nie dobry kwadrans. (Przemilczam fakt, że byłam tak zmęczona po pracy, że może po prostu przysnęłam – trzymajmy się wersji romantycznej).
4. Urodzinowe śniadanie z Magdą i Pawłem. Fantastyczny prezent! Najadłam się pyszności, nacieszyłam towarzystwem, a jeszcze do tego świeciło słońce (bardzo lubię swoje mieszkanie w słońcu).

Chwilę przed. Na pierwszym planie – designerskie okulary Pawła.
Na ostatnim planie –
designerskie nogi Figi.
5. Spacer toruńskim bulwarem, wylegiwanie się na nim przez 3 godziny, wpatrywanie w wodę, czytanie... (to część 30. urodzin w wersji aspołecznej – taka również była mi potrzebna, polecam).
6. Niespodzianka od Asi i Arka! Goździki (wcale nie ukradzione spod pomnika), truskawki i radosne spotkanie w mieście.
7. Wszystkie miłe telefony i wiadomości z życzeniami. Dziękuję! I w tym miejscu pozdrawiam Łukasza, który szuka na Mazurach oznak żony ;-) oraz trzymam kciuki za Tomka (za wiadomo co).
8. W niedzielę kawa u rodziców na ich tarasie. Pod słońcem, w koszulce z krótkim rękawem – złapałam pierwsze piegi.
9. Rysowanie ubrań, które chciałabym, żeby mi uszyła krawcowa.
10. Powrót huncwota, który wyjechał na moje urodziny.
11. Fakt, że huncwot i ja dziś nie szliśmy do pracy!
12. Sny z wczoraj na dzisiaj! Niesamowite, obejmujące nadmorskie podróże, spontaniczny wyjazd do Ameryki (?), spotkania z bardzo sympatycznymi ludźmi i jakąś niemal baśniową, pozytywną energię.

Było też, niestety, trochę pracy, ale cieszę się, że nie udało jej się zdominować mojego czasu (ani, co gorsza, mojej głowy). Raz jeszcze dziękuję wszystkim, którzy dostarczyli mi w ten weekend pozytywnych emocji – również wirtualnie! A najlepsze, że to jeszcze nie koniec świętowania... ;-)

6 komentarzy:

  1. Również zwróciłam uwagę na to rozgwieżdżone niebo z piątku na sobotę :) Piękne, niemal tak jak w sierpniu!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazdroszczę wylegiwania się na Bulwarze:) Kiedy zobaczyłam Twoje zdjęcie, jeszcze bardziej zatęskniłam za Toruniem (w którym nie byłam od czasów studiów...).

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. MK, wylegiwanie się w Toruniu, nie tylko na bulwarze, polecam z całego serca :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za wszystkie ciepłe słowa, które usłyszałem, gdy zadzwoniłem z okazji św. Patryka ;-) Poważnie - w założeniu miało być na odwrót (tzn. nie, że nie miały być ciepłe, ale że to Ty je miałaś słyszeć)!
    Przykro mi, że nie dotarłem do KJO wcześniej, ale myślę, że nasza wspólna teoria spiskowa dziejów ma oparcie w rzeczywistości.
    Nadrobiłem zaległości - prawie 3 lata w 4 doby - prawdziwa podróż sentymentalna. Czuję się lepiej na ciele i duszy. Dziękuję za tę lekturę i za trzymanie kciuków.

    Pozdrawiam wszystkich, którzy mnie rozpoznali...

    i KROPKA (.) - obiecałem postawić zgodnie z nową świecką tradycją :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. TomaSz-ku, bardzo mi miło i cieszę się, że się odezwałeś. Zawsze wzrusza mnie, gdy nowy czytelnik czyta całe archiwum. A 4 doby to z pewnością rekord! ;-)

    P.S. Kciuki trzymam niezmiennie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Własnie szkuje się do weekendu urodzinowego- dziękuję za inspiracje.... :-)
    Wszystkiego dobrego!!!!!

    OdpowiedzUsuń

Wyraź swoje zdanie w Kieszeniach.