Istnieje pewna grupa postanowień noworocznych, które - zwerbalizowane czy nie - powracają do mnie co roku. I które z równą regularnością szlag trafia. Z różnych powodów - bo brak mi do nich przekonania, determinacji, czasu. Z drugiej strony zauważyłam, że jeśli w życiu udaje mi się coś osiągnąć, to zwykle wtedy, gdy tego nie planuję - a po prostu, na danym obszarze idę drogą, do której kieruje mnie intuicja, pasja, miłość czy ciekawość.
Postanowiłam więc stworzyć oficjalną listę niepostanowień noworocznych. Kto wie, może niektóre z nich dzięki temu spełnią się mimochodem, a może przeciwnie, oddalę się od nich zupełnie i ostatecznie? Każda taka porażka będzie w pewnym sensie wyzwoleniem. A w międzyczasie chciałabym w 2014 roku pamiętać o tej zasadzie (chciałabym też mieć taki skuter, ale to inna sprawa):
W roku 2014 oficjalnie nie postanawiam:
Postanowiłam więc stworzyć oficjalną listę niepostanowień noworocznych. Kto wie, może niektóre z nich dzięki temu spełnią się mimochodem, a może przeciwnie, oddalę się od nich zupełnie i ostatecznie? Każda taka porażka będzie w pewnym sensie wyzwoleniem. A w międzyczasie chciałabym w 2014 roku pamiętać o tej zasadzie (chciałabym też mieć taki skuter, ale to inna sprawa):
Grafika z mojego ulubionego etsy
W roku 2014 oficjalnie nie postanawiam:
- Regularnie uprawiać sportu. Dużo przyjemniej nabiera się regularności, gdy wiosna zachęca do codziennych przejażdżek rowerem, niż gdy rozpatruje się aktywność w kategoriach 5 x tygodniowo po 45 min. Dla ścisłości, podziwiam ludzi zdyscyplinowanych, którzy do sportu podchodzą zadaniowo - ale w moim przypadku musi zacząć się od innej strony. W jodze się zakochałam i ćwiczę ją stale, zupełnie nie postrzegając tego jako obowiązku. Może kiedyś do jogi i roweru dołączy coś jeszcze - a może nie.
- Zdrowiej się odżywiać. Trudno, moje ciało już się chyba przyzwyczaiło do tego, że nie w każdym obszarze darzę je szacunkiem, więc sorry, musi sobie radzić (nikt nie obiecywał, że będzie łatwo!). Na mocnej kawie zamiast pożywnego śniadania też da się żyć.
- Nauczyć się prowadzić samochodu. To jedno z postanowień typu No chyba powinnam, prawda? Tymczasem jakoś nie mam ochoty, motywacji, nie czuję potrzeby. Z drugiej strony żywię głębokie przekonanie, że jak będzie trzeba, nauczę się raz-dwa. Zwłaszcza, że kiedyś już się nauczyłam (zrobiłam prawo jazdy w wieku 17 lat, tyle, że potem nie wprowadziłam go w życie). Póki co, pozostaję wierząca w przepisy ruchu drogowego, niepraktykująca. O nie, przepraszam - bardzo starannie praktykująca na rowerze!
- Być lepsza dla R. (Jednocześnie skrycie liczę na to, że R. będzie nadal umiejętnie filtrował moje trywialne furie od ważnych wybuchów).
- Mniej pracować. Lubię swoją pracę, wypracowałam już pewien balans w tym, co uważam za ważne i nieważne (wspominałam o tym nieco tutaj) i cieszy mnie moment, w którym jestem. Z drugiej strony jeśli coś robię, robię to na 100%, więc jeśli nie akurat ta praca, to - wiem to na pewno - coś innego pożre moją głowę. Tak było, tak jest i tak pewnie będzie - jedyna zasada, której zamierzam się trzymać, to pilnować tego balansu.
- Napisać doktoratu (mamo, nie czytaj!). Trudności w godzeniu pracy pełnoetatowej (a na moim etacie to pełno wie, co mówi) z aktywnością akademicką przyniosły mi już tyle frustracji i wyrzutów sumienia, że... postanawiam nie postanawiać. Jeśli się uda, będzie wspaniale, jeśli nie - nic się nie stanie. Na dziś, zamykam w szufladzie myśli: A gdybym była na studiach doktoranckich, to ile by mi to zajęło? albo Ciekawe, jak radzą sobie inni piszący "z wolnej stopy"... i inne bezcelowe porównania. Koniec.
- Lepiej organizować sobie życia. Jest już OK, nie ma co przykręcać sobie śruby.
- Rzucić palenia. Bo nie palę wcale (ha, chciałam zakończyć akcentem pozytywnym).
A Wy, czego nie postanawiacie zrealizować w roku 2014? Trzymam kciuki, żeby - niezależnie od planów czy marzeń - w świeżo napoczętym roku otaczał Was spokój. I żeby na każdym obszarze życia - w domu, w pracy, wśród znajomych - towarzyszyli Wam ludzie, którzy Was akceptują, wierzą w Was i widzą w Was więcej dobra, niż potraficie dostrzec sami.
Świetne. To dodam jeszcze od siebie - nie postanawiam:
OdpowiedzUsuńChodzić spać przed północą. Jestem sową i pozostanę sową, choć świat o świcie, przyznaję, jest piękny, ale tak szkoda chodzić spać tego samego dnia, którego się wstało:).
zaskakująco wiele z tych nie-postanowień nam się pokrywa, może rzeczywiście odczarujemy coś NIE postanawiając:)
Też nie rzucę palenia. A szkoda, bo podobno można nieźle zaoszczędzić. Może nawet na skuter?
OdpowiedzUsuńZdrowe podejście :) Ostatnio gdzieś czytałam, że postanowienia noworoczne są szkodliwe dla zdrowia. Ludzie są na zmianę to spięci i zestresowani, to zawiedzeni, jak sobie czasem odpuszczą, bo oczywiście nie pozwalają sobie na odpuszczenie.
OdpowiedzUsuńCo roku mam jedno ważne postanowienie: lepsze jest wrogiem dobrego. Jeśli sama się z czymś dobrze czuję, to nie zamierzam tego zmieniać w imię czyjegoś widzimisię. Dlatego nie postanawiam zrzucać wagi, chodzić na siłownię czy robić prawa jazdy.
OdpowiedzUsuńA na 2014 robię plany, nie postanowienia :-)
Podoba mi się, że Ty w prostych słowach potrafisz napisać naprawdę mądre rzeczy :)
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia w cieszeniu się życiem, ze skuterem czy bez!