Jestem zachwycona. Przenikliwością Bargielskiej, jej umiejętnością celnego ujmowania złożonych emocji w kilku słowach, jej wrażliwością, jej dystansem do siebie, jej poczuciem humoru... W sobie tylko znany sposób Bargielska kreuje świat poetycki, osnuty wokół snów, wyobrażeń czy wspomnień – a jednocześnie dotkliwie rzeczywisty.
Maleńka, kilkudziesięciostronicowa powieść wprowadza nas w świat kobiet, które doświadczyły poronienia. Narracja Bargielskiej wydaje się pastelowa, lekka, prześlizgująca się jedynie po realnym świecie; zatopiona we mgle, którą rozświetla tylko co jakiś czas błyskotliwy dowcip pisarki. A jednak nieustannie podszyta jest przeżyciem twardej, okrutnie namacalnej rozpaczy.
W złożonej z luźnych – sfastrygowanych wyobraźnią Bargielskiej – epizodów powieści, znajdują się fragmenty opisujące z humorem relacje małżeńskie, rodzinę, macierzyństwo (gdy bohaterka słyszy od koleżanki, że jej dzieci już wstają, stwierdza: Wstawały, istotnie, jak lipcowy świt nad Stalingradem) czy odnoszące się do poczucia atrakcyjności samej bohaterki (patrz: relacja z telefonicznych flirtów z weterynarzem :-). A tuż obok rozbrzmiewają fragmenty tak druzgocące, jak rozdział Obsoletki... Jak stwierdza Bargielska w wywiadzie dla Wysokich Obcasów: Nie da się tego wszystkiego wyrazić, ale można to obśmiać, jakby obrysować kształt.
W rezultacie powieść jest poruszająca, a jednocześnie – absolutnie bezpretensjonalna. Trafia do sedna naszej wrażliwości – naszych lęków, wyobrażeń i pragnień – a przy tym wydaje się pisana zupełnie od niechcenia.
Wiem, dziwna ta dzisiejsza recenzja, ale gorzki urok Obsoletek po prostu mnie obezwładnił – najchętniej zacytowałabym Wam je w całości. Z pewnością będę wracać do tej książki – jak wraca się do tomiku wierszy, by smakować od nowa wybrane fragmenty (nie dziwi zresztą informacja, że Obsoletki to debiut prozatorski Bargielskiej – powieść wydaje się utkana z poetyckich spostrzeżeń).
Przeczytajcie koniecznie. A także zajrzyjcie do wywiadu z Justyną Bargielską.
W złożonej z luźnych – sfastrygowanych wyobraźnią Bargielskiej – epizodów powieści, znajdują się fragmenty opisujące z humorem relacje małżeńskie, rodzinę, macierzyństwo (gdy bohaterka słyszy od koleżanki, że jej dzieci już wstają, stwierdza: Wstawały, istotnie, jak lipcowy świt nad Stalingradem) czy odnoszące się do poczucia atrakcyjności samej bohaterki (patrz: relacja z telefonicznych flirtów z weterynarzem :-). A tuż obok rozbrzmiewają fragmenty tak druzgocące, jak rozdział Obsoletki... Jak stwierdza Bargielska w wywiadzie dla Wysokich Obcasów: Nie da się tego wszystkiego wyrazić, ale można to obśmiać, jakby obrysować kształt.
W rezultacie powieść jest poruszająca, a jednocześnie – absolutnie bezpretensjonalna. Trafia do sedna naszej wrażliwości – naszych lęków, wyobrażeń i pragnień – a przy tym wydaje się pisana zupełnie od niechcenia.
Wiem, dziwna ta dzisiejsza recenzja, ale gorzki urok Obsoletek po prostu mnie obezwładnił – najchętniej zacytowałabym Wam je w całości. Z pewnością będę wracać do tej książki – jak wraca się do tomiku wierszy, by smakować od nowa wybrane fragmenty (nie dziwi zresztą informacja, że Obsoletki to debiut prozatorski Bargielskiej – powieść wydaje się utkana z poetyckich spostrzeżeń).
Przeczytajcie koniecznie. A także zajrzyjcie do wywiadu z Justyną Bargielską.
ach, zapomniałam zupełnie o tej książce, a miała trafić na listę 'do przeczytania'.. dziękuję za przypomnienie :)
OdpowiedzUsuńTolu, cała przyjemność po mojej stronie:-) Odezwij się, kiedy przeczytasz.
OdpowiedzUsuńTeż dodałam :-)
OdpowiedzUsuń:-)
OdpowiedzUsuńWyczytałem na Twoim facebooku, że idziesz dziś na spotkanie z Bargielską i wróciłem do tej Twojej recenzji. Świetny tekst, świetny przedmiot recenzji (również uwielbiam J.B.) i mam nadzieję, że po spotkaniu napiszesz parę słów :)
OdpowiedzUsuń