poniedziałek, 11 lipca 2011

KOSmate myśli

No cóż ja na to poradzę, że po tygodniu spędzonym na Kos, moje myśli wciąż tam wracają? :-) Sześć dni w rzeczywistości niezależnej od upływu czasu, absolutnie bezchmurnej i... bezinternetowej.

Co najbardziej zapadnie mi w pamięć? Jazda rowerem wzdłuż wybrzeża, z lazurowym Morzem Śródziemnym po prawej stronie, a górzystym pejzażem po lewej (polecam wypożyczenie roweru na Kos – sama byłam sceptyczna, a okazało się, że jazda to znakomite remedium na upał). Spacer po dnie wulkanu na wyspie Nissiros – dnie gorącym i złowrogo pomrukującym. Obiad w restauracji w miasteczku Zia – z absolutnie zachwycającym widokiem na wyspę, pysznymi bakłażanami, ciepłymi uśmiechami Greków i lodowatym ouzo. Wszystkie zapachy i smaki greckiej kuchni – warzywa faszerowane fetą, okazałe oliwki, kotlety z cukinii, panierowany ser saganaki... (to moje wegetariańskie zachwyty, bo np. R. w tym czasie wsuwał souvlaki ;-) Malowane okiennice i drzwi, kwitnące parapety...
Jazdy serpentynami (chyba nigdy się na to nie uodpornię – przy każdym zakręcie z równym zapałem pożeram oczyma piękny krajobraz, co snuję katastroficzne wizje). Wieczory pod hasłem first kiss w lokalu Greka, który przypominał nam pewną toruńską osobowość ;-)

Wreszcie – morze i jego rozmaite błogosławieństwa (ale i tajemnice, jak pływające przy dnie stworzenia w piaskowym kolorze przypominające ożywione ziemniaki ;-) Dalej – wspomniane już nadmorskie lektury (nigdy i nigdzie powieści nie czyta się tak beztrosko – i tak wielkimi kęsami – jak na urlopie :-). Oraz najprzyjemniejsze na świecie uczucie, gdy człowiek – wyczerpany pływaniem i zziębnięty – kładzie się na plaży i pozwala wysuszyć słońcu skórę... Wrażenie tak samo rozkoszne nad Morzem Śródziemnym, jak nad Bałtykiem.
Miasteczko Pyli na wyspie Kos
Tego nie mogło zabraknąć. Pozdrowienia dla bohaterów drugiego planu!
 Okno restauracji na wyspie Nissiros – sąsiadującej z Kos
Grecka piekarnia, czyli sprzedaż gąbek :-)
 Kos i słone jezioro – jak widać, zamieszkałe
Dno wulkanu na wyspie Nissiros

A gdy wylądowaliśmy w Poznaniu, zapraszająco spojrzała na nas ta wystawa... ;-) Do usłyszenia!

12 komentarzy:

  1. Ach, zazdroszczę widoków:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. .. ja również zazdroszczę widoków, KOSmatych mysli, smaków i wrażeń na rowerowych przejażdżkach :-)

    red_chile

    OdpowiedzUsuń
  3. No cóż, podobno zazdrość to złe uczucie ale ja też zazdroszczę. Przeżytych wrażeń pod wpływem cudownych widoków, kolorów, zapachów i smaków. Uwielbiam uczucie błogości a jednocześnie wielkiego podniecenia towarzyszącego przeżywaniu nowych, pięknych wakacyjnych przygód.
    A.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli o zazdrości mowa, to zaraz wszyscy się wypowiadają anonimowo!;-)

    Choć ja przyznam, że też zazdroszczę...:-) Ale i dziękuję za podzielenie się wrażeniami! Smakowity opis smakowitej wycieczki:-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Phii... co to za urlop bez schabowego, nad ciepłym pięknym morzem, wśród Greków dzięki którym jedyne szczyty jakie obserwuję z zapartym tchem to szczyty notowań "franka".

    Poza tym nuda (brak netu), susza i zapach siarki ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Grabusik, skąd wiesz o zapachu siarki?! Jakieś przecieki z wycieczki najwyraźniej do Ciebie dotarły;-)

    A Franek, i owszem, i mnie emocjonuje swoją zmiennością:-)

    P.S. Wszystkim anonimowym i nieanonimowym życzę fascynujących wakacji, weekendów albo chociaż popołudnia!

    OdpowiedzUsuń
  7. P.S.2 Już wiem - ten zapach siarki, grabusik, to od wina spożywanego przed komputerem!;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zastanawiałam się, czy z tegorocznych wakacji też przywieziesz jakąś Vespę:-) Apetyczna czerwień.

    Pozdrawiam,
    w.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ewenemencie, a czy to wypożyczenie roweru na Kos to kosztowna sprawa? I czy trzeba jakoś wcześniej te rowery rezerwować itp.?
    Będę wdzięczna za podpowiedzi, bo sama się wybieram:-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Anonimowa, wypożyczenie roweru na cały dzień (czyli 10 godzin) kosztuje 5 euro/osobę. Rezerwacji nie trzeba robić - wypożyczalni rowerów jest na wyspie sporo i na pewno dostaniesz rower od ręki. My byliśmy w grupie 6-osobowej, więc dość licznej, a nie mieliśmy żadnych problemów ze znalezieniem fajnego roweru dla każdej osoby. Ja to w ogóle byłam zakochana w egzemplarzu, który dostałam (taki był wysoki, i masywny, i nie do zdarcia) i najchętniej zabrałabym go do domu ;-)

    A generalnie w wypożyczalniach - jak i wszelkich punktach infrastruktury na Kos (typu: bary, muzea, plaże) - turystów było jak na lekarstwo. Co dla nas, z punktu widzenia osób, które nie przepadają za hałaśliwym tłumem, było korzystne, ale Greków żal :-/

    OdpowiedzUsuń
  11. Bohaterowie drugiego planu również pozdrawiają i dziękują stokrotnie za umożliwienie popanoszenia się w Kieszeniach. Tyłem, ale zawsze.....

    OdpowiedzUsuń
  12. Demis rusos, ale JAKIE to tyły! To zdjęcie dowodzi, że aby znaleźć się w Kieszeniach, naprawdę trzeba mieć plecy ;-)

    OdpowiedzUsuń

Wyraź swoje zdanie w Kieszeniach.