poniedziałek, 31 grudnia 2012

Dwie powieści o kobietach (a każda z ptaszkiem)

W ramach porządków w głowie, zależało mi, żeby zdążyć z tymi recenzjami jeszcze przed końcem roku. Wczoraj blogspot płatał figle i nie udało się ich opublikować... dziś ostatni dzwonek!

Niedawno wspominałam dwa wydarzenia związane z mężczyznamiMój rower Trzaskalskiego oraz Lubiewo w wydaniu teatralnym. Dziś przyszła pora na kobiety. Nie tylko w roli pisarek, ale i wyrazistych bohaterek, bo jeśli chodzi o rodzaj literacki, te utwory reprezentują zdecydowanie rodzaj żeński.
Październik –  niedzielne popołudnie, które sprzyjało spacerom i wylegiwaniu się z książką na bulwarze. Ostatnie takie w roku 2012!
Dziewczyna z zapałkami Anny Janko to jedna z tych powieści, które miesiącami, ba – latami, tkwiły na mojej liście lektur, wciąż nie mogąc doczekać się pierwszeństwa. Kupiłam ją w końcu spontanicznie, trafiając na nowe wydanie w toruńskiej księgarni.

I cóż... Jest niezła. Teoretycznie powinna
mi się podobać ogromnie – Janko wiele uwagi poświęca autorefleksji bohaterki, jej spojrzeniu na siebie sprzed lat, przypominaniu dziewczęcych motywacji (wczesny ślub) itd. A takie zderzenie dawnej siebie ze stanem aktualnym i weryfikacja młodzieńczych złudzeń to tematy bardzo mi bliskie. Często przejmują mnie np. w pisarstwie Margaret Atwood.

U Janko jednak nie zawsze do mnie przemawiały. Przy wielu eseistycznych dygresjach miałam wrażenie, że rozumiem intencje pisarki, doceniam jej metafory (np. opis czasu, który zmierza w kierunku przeciwnym do nas – im szybciej i mniej uważnie idziemy przez życie, tym bardziej odczuwalna jest różnica prędkości), ale nie jestem nimi poruszona. Niektóre frazy, choć piękne, odczytywałam jako zbyt wypracowane, wydumane i, co tu kryć, trochę pretensjonalne.

Co nie zmienia faktu, że nie można odmówić Janko przenikliwości: pisarka tworzy wiarygodny portret żony i matki, która usiłuje ocalić własne ambicje twórcze, będąc pełnoetatową gospodynią domową. Dodajmy gospodynią niedocenianą. bo mąż w tej historii to postać jak z podręcznika Jak skutecznie oddalić się od żony i zburzyć jej poczucie własnej wartości? Myślę, że właśnie przekonujący obraz kobiety, jej codziennych frustracji, lęków i gasnących aspiracji, zaskarbił Janko tak wiele zaangażowanych czytelniczek. Polskim (czy tylko?) kobietom bez wątpienia łatwo zidentyfikować się z bohaterką – mnie również, dlatego też gorąco powieściowej Hannie kibicowałam.

Dziewczynę
zasadniczo polecam – Janko ma zmysł obserwacyjny, liczne rozważania o życiu w małżeństwie ujmuje w błyskotliwe sformułowania, jest wrażliwa, utalentowana i inteligentna. W powieści kreśli sytuacje, które wiele z nas zna z życia, np. trudne relacje na linii młoda kobieta – chł
odni teściowie, tęsknota za czułością ze strony męża, poczucie coraz dalej idących kompromisów emocjonalnych. Życzyłabym sobie jednak więcej tonu bez pretensji, mniej napięcia. Kto wie, może znajdę je w kolejnych powieściach Janko – czy czytaliście może Pasję według św. Hanki?
Kto czyta Kieszenie, ten wie, że lubię zapamiętywać książki razem z okolicznościami lektury – tu Dziedzictwo tuż przed świętami, obok naszej tegorocznej mikrochoinki!
Po lekturze Dziewczyny miałam ochotę na dobre czytadło, opasłą i wciągającą powieść z pogmatwaną fabułą. Dlatego kupując prezenty gwiazdkowe, jeden wybrałam też dla siebie Dziedzictwo Katherine Webb i przeczytałam jeszcze przed nadejściem świąt.

Rzecz dzieje się w Anglii. Po śmierci babki, dwie trzydziestoparoletnie siostry, Erica i Beth, przybywają do posiadłości, która została im zapisana w testamencie. Z rezydencją w Storton Manor łączą je barwne wspomnienia bohaterki dawniej spędzały tu każde wakacje... aż do momentu tajemniczego zaginięcia ich kuzyna, Henry'ego. Zagadka zniknięcia chłopca nie została rozwiązana do dziś, ale poskutkowała częściowym rozłamem rodziny i, prawdopodobnie, depresją Beth. Erica postanawia wykorzystać obecność w Storton Manor, by rozwiązać rodzinne tajemnice i przekonać się, czy niepokojąca przeszłość ma jeszcze wpływ na teraźniejszość...

W odróżnieniu od Janko, Webb nie urzeka stylem ani błyskotliwością obserwacji z pewnością za miesiąc nie będę już pamiętała tej książki. Czyta się ją jednak bardzo przyjemnie, wertuje strony niecierpliwie i z zainteresowaniem odkrywa rodzinne sekrety. Oczywiście scenariusz: kobieta przybywa do posiadłości i rekonstruuje losy swojej matki, babki i prababki, nasuwa skojarzenia z Kate Morton (swoją drogą zauważyłam, że moją ulubioną powieść tej autorki, Milczący zamek, opisałam najbardziej lakonicznie), ale Webb nie jest wtórna, umiejętnie snuje własną fabułę. Dziedzictwo dostarczyło mi dużo rozrywki, więc jeśli również macie ochotę zapomnieć się i zatonąć w rodowych tajemnicach
, polecam.

P.S. Dla tych, którzy mają ochotę przeczytać Dziedzictwo, a pochodzą z Torunia, informacja: powieść wkrótce trafi do biblioteki przy Żwirki i Wigury, jako rekompensata za przetrzymywanie książek. (Jeśli zobaczycie kiedyś w kujawsko-pomorskiem plakat: Poszukiwana! Zadłużona we wszystkich bibliotekach regionu i nie uczy się na błędach!, TAK to będę ja ;-)

6 komentarzy:

  1. Łączę się w bólu co do niesubordynacji bibliotecznej ;) Fajne recenzje!

    OdpowiedzUsuń
  2. "Dziewczynę z zapałkami" czytałam dawno temu, ale była to dla mnie trochę ciężka lektura. To znaczy pamiętam, że mniej więcej do połowy podobała mi się bardzo, ale potem zmęczyło mnie tempo narracji. Więcej w tym było ogólnych rozważań niż rozwijania akcji naprzód.
    Ale masz rację, talentu i wrażliwości nei sposób autorce odmówić, tyle, że to nie styl dla każdego.

    "Dziedzictwo" mam w formie audiobooka, od Mikołaja - zachęciłaś mnie, żeby szybko po nie sięgnąć :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A mnie się "Dziewczyna z zapałkami" szalenie podobała. Może dlatego, że przez lata tkwiłam dokładnie w takim związku, jaki opisuje autorka: w relacji, którą niepostrzeżenie pożera rutyna...

    Wydaje mi się też, że ta powieśc jest w dużym stopniu autobiograficzna - że autorka musiała to przeżyć. żeby tak szczegółowo i wiarygodnie opisać.

    Anna F.

    OdpowiedzUsuń
  4. Anno, ha! podzielam Twoje odczucia co do autobiografizmu; w czasie lektury nie mogłam uciec od tego utożsamiania bohaterki z autorką. Być może zupełnie niesłusznie - nie szukałam potwierdzenia tych przeczuć - ale... jednak.

    OdpowiedzUsuń
  5. O, biblioteka przy Żwirki i Wigury, moja ulubiona:)

    "Dziewczyna z zapałkami" podobała mi się bardzo, a przez "Pasję.." przejść nie mogę, niedługo planuję trzecie podejście.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciri1971, ja również ją lubię, ale ona mnie - nieco mniej ;)

    Dzięki za opinię o "Pasji" - zaczęłam czytać w księgarni, ale wydała mi się męcząca.

    OdpowiedzUsuń

Wyraź swoje zdanie w Kieszeniach.