Mam kłopot ze zbiorami opowiadań. Szkoda mi czasu na serwowanie sobie jednego, krótkiego utworu dziennie i poświęcanie mu oddzielnej refleksji (choć tak pewnie byłoby najlepiej), więc zwykle czytam hurtem, po kilka tekstów naraz. W rezultacie gdy tylko zaangażuję się w jedną historię, raptem wytrąca mnie z niej zakończenie i pospiesznie wpadam w świat kolejnej – opartej na nowym pomyśle fabularnym, nowych bohaterach, nowych wątkach... Kończy się zwykle tak, że odkładam książkę, mając w głowie zestaw kolażowych wspomnień, migawkowych wycinków fabuły – i uczuć, które zaświtały mi w trakcie lektury, ale nie bardzo już pamiętam, czym były spowodowane.
Z opowiadaniami Atwood było inaczej, bo – mimo iż wyraźnie wyodrębnione, zróżnicowane (prowadzone np. raz w pierwszej, raz w trzeciej osobie) – wydają się dotyczyć jednej bohaterki. Uchwyconej w rozmaitych sytuacjach, sportretowanej na kolejnych etapach życia, zderzonej z wieloma osobistymi dramatami i borykającej się z codziennością. Całość nie jest ułożona chronologicznie – wspomnienia dorastającej dziewczynki sąsiadują z całkiem dojrzałymi rozważaniami nauczycielki akademickiej, która – zagubiona i niepewna co do swojej przyszłości – zastanawia się, czy nie było jej pisane inne życie, inne miejsce.
W rezultacie otrzymujemy zbiór różnorodnych, acz spójnych historii. Mamy Sztukę gotowania i podawania, która ukazuje trudności jedenastolatki z akceptacją drugiej ciąży matki, mamy skomplikowane relacje sióstr, przywołane w Jeźdźcu bez głowy, mamy historię trzydziestoparolatki trwającej w Moralnym nieładzie – próbującej ułożyć sobie życie z żonatym mężczyzną [na marginesie: czytając opisy niektórych zachowań bohaterki, miałam wrażenie, że trafiłam znów do świata Zbójeckiej narzeczonej, gdzie każda kobieta traktowała partnera z nabożną czcią i skrajną ostrożnością, byle tylko w żaden sposób nie zachwiać delikatnym męskim ego...]. Są wreszcie Fiasko wyprawy na Labrador oraz Chłopcy z Laboratorium – teksty poświęcone postaciom matki i ojca, przywołujące obrazy ich młodości zderzone z gorzkim wspomnieniem odchodzenia ku śmierci.
Warto poświęcić kilka wieczorów na Moralny nieład i przyjrzeć się tym jedenastu kadrom z życia kobiety. Mnie najbardziej podoba się, jak różnorodność opowiadań obrazuje niekonsekwencje i zgrzyty w wizerunku jednego człowieka; jak dowodzi, że na wieloletnie życie składa się tak wiele drobnych emocji, okoliczności czy ról społecznych, że nie sposób ich usystematyzować i scalić w zwartą i uporządkowaną biografię, nie tylko literacką.
Jest w tym tomie i to, co u Atwood doceniam zawsze – trafne uchwycenie kobiecych emocji, odmalowanych ze szczerością i autentyzmem, bez idealizowania czy usprawiedliwiania. We wspomnieniach bohaterki nie ma poczucia winy za wrogość wobec ciężarnej matki, nie ma kwestionowania młodzieńczej lekkomyślności w relacjach z chłopcami (Moja ostatnia księżna) ani wypierania się manipulacji wobec młodszej siostry w Jeźdźcu. Kilku- czy kilkunastoletnie dziewczynki bywają mściwe, nikczemne i próżne – owszem, wiele z tych uczuć, jak się okazuje, jest chwilowych i nietrwałych, ale przecież zaistniały, rozbłysły na moment i na jakimś etapie życia bohaterek mocno rozpalały ich myśli.
W nocie wydawcy na okładce możemy przeczytać, że Moralny nieład jest „nietypową, przewrotną autobiografią Margaret Atwood". Coraz częściej mam wrażenie, że każdy utwór pisarki jest taką jej „nietypową autobiografią" – poszczególne portrety bohaterek mocno się zazębiają, pewne rysy kobiet powracają w niemal wszystkich wcieleniach... Mnie to bardzo odpowiada.
Z opowiadaniami Atwood było inaczej, bo – mimo iż wyraźnie wyodrębnione, zróżnicowane (prowadzone np. raz w pierwszej, raz w trzeciej osobie) – wydają się dotyczyć jednej bohaterki. Uchwyconej w rozmaitych sytuacjach, sportretowanej na kolejnych etapach życia, zderzonej z wieloma osobistymi dramatami i borykającej się z codziennością. Całość nie jest ułożona chronologicznie – wspomnienia dorastającej dziewczynki sąsiadują z całkiem dojrzałymi rozważaniami nauczycielki akademickiej, która – zagubiona i niepewna co do swojej przyszłości – zastanawia się, czy nie było jej pisane inne życie, inne miejsce.
W rezultacie otrzymujemy zbiór różnorodnych, acz spójnych historii. Mamy Sztukę gotowania i podawania, która ukazuje trudności jedenastolatki z akceptacją drugiej ciąży matki, mamy skomplikowane relacje sióstr, przywołane w Jeźdźcu bez głowy, mamy historię trzydziestoparolatki trwającej w Moralnym nieładzie – próbującej ułożyć sobie życie z żonatym mężczyzną [na marginesie: czytając opisy niektórych zachowań bohaterki, miałam wrażenie, że trafiłam znów do świata Zbójeckiej narzeczonej, gdzie każda kobieta traktowała partnera z nabożną czcią i skrajną ostrożnością, byle tylko w żaden sposób nie zachwiać delikatnym męskim ego...]. Są wreszcie Fiasko wyprawy na Labrador oraz Chłopcy z Laboratorium – teksty poświęcone postaciom matki i ojca, przywołujące obrazy ich młodości zderzone z gorzkim wspomnieniem odchodzenia ku śmierci.
Warto poświęcić kilka wieczorów na Moralny nieład i przyjrzeć się tym jedenastu kadrom z życia kobiety. Mnie najbardziej podoba się, jak różnorodność opowiadań obrazuje niekonsekwencje i zgrzyty w wizerunku jednego człowieka; jak dowodzi, że na wieloletnie życie składa się tak wiele drobnych emocji, okoliczności czy ról społecznych, że nie sposób ich usystematyzować i scalić w zwartą i uporządkowaną biografię, nie tylko literacką.
Jest w tym tomie i to, co u Atwood doceniam zawsze – trafne uchwycenie kobiecych emocji, odmalowanych ze szczerością i autentyzmem, bez idealizowania czy usprawiedliwiania. We wspomnieniach bohaterki nie ma poczucia winy za wrogość wobec ciężarnej matki, nie ma kwestionowania młodzieńczej lekkomyślności w relacjach z chłopcami (Moja ostatnia księżna) ani wypierania się manipulacji wobec młodszej siostry w Jeźdźcu. Kilku- czy kilkunastoletnie dziewczynki bywają mściwe, nikczemne i próżne – owszem, wiele z tych uczuć, jak się okazuje, jest chwilowych i nietrwałych, ale przecież zaistniały, rozbłysły na moment i na jakimś etapie życia bohaterek mocno rozpalały ich myśli.
W nocie wydawcy na okładce możemy przeczytać, że Moralny nieład jest „nietypową, przewrotną autobiografią Margaret Atwood". Coraz częściej mam wrażenie, że każdy utwór pisarki jest taką jej „nietypową autobiografią" – poszczególne portrety bohaterek mocno się zazębiają, pewne rysy kobiet powracają w niemal wszystkich wcieleniach... Mnie to bardzo odpowiada.
Zachęciłaś mnie do przeczytania tego zbioru, muszę go zdobyć. Bardzo lubię historie opowiadające o dorastaniu, bo towarzyszy im ta specyficzna atmosfera niepokoju, tak charakterystyczna dla okresu dojrzewania, kiedy człowiek sam nie wie jeszcze kim jest, dokąd zmierza i wszystko odczuwa z ogromną intensywnością....Właściwie nie przepadam za opowiadaniami, bo moim zdaniem niewiele jest naprawdę dobrych. Niełatwo jest zmieścić dużo treści na niewielu stronach, dlatego często po przeczytaniu opowiadania czuję niedosyt. A jeśli jest dobre to jestem wręcz wściekła, że autor nie rozwinął historii w powieść.
OdpowiedzUsuńZobaczymy jak będzie tym razem:)
Pozdrawiam
Dolce Vita, myślę, że "nieład" spełni Twoje oczekiwania - młodzieńcze znaki zapytania są w nim naprawdę trafnie zobrazowane:)
OdpowiedzUsuńKiedy przeczytasz, koniecznie podziel się wrażeniami.