czwartek, 17 października 2013

Muza dziesiąta i pół

Złota era seriali trwa. Dzisiejsze produkcje telewizyjne biją na głowę fabularne mamałygi, rozpisane bez pomysłu na 100 odcinków, przeżuwane wraz z obiadem, a gubiące spójność w połowie serii. Współczesne seriale dostarczają nie mniejszych wrażeń, niż kino (przypomnę choćby ukochanego Sherlocka) - szturmem wdarły się w przestrzeń X muzy i czują się tam świetnie.

Co o tym decyduje? Są realizowane według oryginalnych, przemyślanych scenariuszy, obsadzane znakomitymi aktorami. Frapują szeregiem postaci drugoplanowych (nie w roli ornamentów, lecz pełnokrwistych bohaterów). Nie mają nic wspólnego z polskimi telenowelami z kartonu. Trzymają w napięciu, intrygują i zaskakują.Mam teorię, że każdy z nas otworzył tę nową epokę z innym tytułem. Każdy zorientował się, że serial wykroczył poza ramy telewizyjnej przewidywalności i dorównał jakości dobrego kina, śledząc akcję innej - lub innych - z kilku pionierskich opowieści. Dla mnie przełomem były Desperate Housewives i Lost. Desperatki zachwyciły umiejętnym splotem gatunków filmowych - kryminał, romans, dramat, komedia - wszystko skomponowane było smakowicie, ekscytowało i dostarczało rozrywki! Im dalej w las, tym bardziej stygły moje emocje (najcieplej wspominam trzy pierwsze sezony DH), ale do dziś polecam ten serial jako źródło fabularnej przyjemności.
Plakat, jakżeby inaczej, nieoficjalny - stąd

Z Lost sytuacja wyglądała inaczej - tu moje serce podbiła precyzja scenariusza. Po raz pierwszy zetknęłam się z serialem, w którym w trzecim sezonie powracał drobny motyw z sezonu pierwszego, nadając zupełnie nowy sens akcji (kiedyś, na fali entuzjazmu, pokazywałam Wam świetne plakaty do Lost). Z dzisiejszej perspektywy nie sądzę, by serial mnie tak zachwycił, uważam też, że ostatecznie nie ustrzegł się dziur w logice wydarzeń - ale na zawsze
zapamiętam go jako produkcję, którą śledziłam z, o rrrrany, rubinowymi wypiekami na twarzy. A Hello, there! Ethana z bodaj 5. odcinka pierwszego sezonu do dziś wywołuje u mnie przyspieszone bicie serca.
Dla moich znajomych taką przełomową rolę odegrały inne tytuły - Rodzina Soprano, Sześć stóp pod ziemią, Mad Men, Breaking Bad, Dr House, Dexter, Gra o Tron (no dobra, to ostatnie dla spóźnialskich). O każdym z nich słyszałam, że "koniecznie trzeba zobaczyć", ale - choć ufam gustom przyjaciół - to obstaję przy zdaniu, że niekoniecznie trzeba obejrzeć wszystkie. Nasze pierwsze emocje nie muszą pokrywać się z dzisiejszym spojrzeniem; jak to zgrabnie ujęła Lirael, której bloga odkryłam, szukając recenzji Obywatela i Małgorzaty - "prawo pierwszych połączeń jest silne" i rzutuje na późniejszy odbiór. Dlatego pamiętne Lost nie będzie moją dzisiejszą rekomendacją dla Was, ale owszem, zostały w mojej sentymentalnej świadomości.

A które tytuły Wy zapamiętaliście jako przełomowe? Czy wracacie do nich, polecilibyście je dzisiaj? Chodzi mi też po głowie notka o serialach, które porwały mnie w tym roku - mielibyście ochotę przeczytać?

7 komentarzy:

  1. Dla mnie przełomem były DH, bez dwóch zdań :) Do dziś wypatruję tych aktorów we wszystkich innych produkcjach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie pierwszymi serialami, które ogladałam z zapartym tchem były Twin Peaks i Przystanek Alaska:-) potem oczywiście Seks w wielkim mieście i DH. Potem była Kampania braci, Prison break. Nie ogladałam nigdy Archiwum X, Lost, Soprano czy Gry o tron. Jakiś czas temu obejrzałam Six feet under i jak na razie to dla mnie najlepszy serial. Dexter, Mad man sa dobre w pierwszych może trzech sezonach a potem zaczynaja męczyć. A no i dr House:-) a propos house to jeszcze House of cards ( z niecierpliwościa czekam na kolejny sezon). Jeśli chodzi o Breaking bed to nie polubiliśmy się ale z Sherlockiem to i owszem jednak w tym wypadku wolę Elementary czyli wersję amerykańska. Oczywiście teraz przypomniał mi się Killing i tu wygrywa zdecydowanie wersja szwedzka. Tak na marginesie to ja jestem fanka skandynawskich seriali. Obecnie dzięki Tobie ogladam Downton Abbey i jestem pod wrażeniem. Przyjemnego dnia, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Na pewno Archiwum X - nigdy wcześniej nie widziałam czegoś podobnego. Niestety po kilku sezonach przestał zaskakiwać, a jednocześnie w telewizji pojawiły się podobne produkcje. Takim naprawdę wyjątkowym serialem jest Twin Peaks - niby oklepany motyw (śmierć młodej dziewczyny i poszukiwania sprawcy), ale jak podany!. David Lynch jest nie do podrobienia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnie zdanie jak stworzone dla mnie - po przeczytaniu o DH i LOSTach miałam ochotę spytać: a teraz? teraz co oglądasz?:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Całkowicie się zgadzam co do Sherlocka. Genialny serial, genialna scenografia, genialne aktorstwo. Szkoda tylko, że trzeba czekać tak długo na kolejny sezon.

    OdpowiedzUsuń

Wyraź swoje zdanie w Kieszeniach.