Od pierwszego sezonu oglądam serial Lost. Pewnie dawno bym przestała, gdyby nie mój brat (patrz: drugi komentarz pod notką ;), który dzielnie dopinguje mnie do śledzenia kolejnych odcinków. W tej chwili jestem w plecy o kilkanaście – a tymczasem finał lada moment – ale moja opieszałość nie zmienia faktu, że uważam Lost za świetne widowisko telewizyjne.
Nie jestem wielką fanką wątków fantastycznych ani wszelkiej maści zjawisk nadprzyrodzonych w serialach, ale w tym przypadku zostały one bardzo zgrabnie wplecione w fabułę. I choć finał z pewnością nie rozstrzygnie wszystkich tajemnic, nie usatysfakcjonuje wszystkich widzów, to naprawdę cenię scenarzystów LOST za pomysłowość i konsekwencję w prowadzeniu opowieści. Niezależnie od tego, który sezon oglądałam, co krok zaskakiwały mnie nawiązania do motywów z poprzednich serii, do epizodów, które rok wcześniej przewinęły się na dalszym planie, pozornie nie zwracając niczyjej uwagi. Podoba mi się, że twórcy serialu dbają o to, by wątki się zazębiały, szanują uważnych widzów i kreują historię, która wygląda na spójną i przemyślaną*.
Nie jestem wielką fanką wątków fantastycznych ani wszelkiej maści zjawisk nadprzyrodzonych w serialach, ale w tym przypadku zostały one bardzo zgrabnie wplecione w fabułę. I choć finał z pewnością nie rozstrzygnie wszystkich tajemnic, nie usatysfakcjonuje wszystkich widzów, to naprawdę cenię scenarzystów LOST za pomysłowość i konsekwencję w prowadzeniu opowieści. Niezależnie od tego, który sezon oglądałam, co krok zaskakiwały mnie nawiązania do motywów z poprzednich serii, do epizodów, które rok wcześniej przewinęły się na dalszym planie, pozornie nie zwracając niczyjej uwagi. Podoba mi się, że twórcy serialu dbają o to, by wątki się zazębiały, szanują uważnych widzów i kreują historię, która wygląda na spójną i przemyślaną*.
Tym, którzy szukają wciągającego serialu z barwną galerią postaci drugoplanowych, polecam więc Lost (z zastrzeżeniem, by nie zniechęcać się po kilku pierwszych odcinkach). A wszystkim pozostałym serwuję oryginalne plakaty inspirowane serialem. Mój faworyt to oczywiście projekt liczbowo-typograficzny! Autorem jest Ty Mattson.- - - - -
* Tu od razu przypomina mi się inny serial – oglądany z R., Prison Break – gdzie odnosiłam wrażenie, że każdy kolejny odcinek pisany był przez inną osobę. Z wyraźnym zastrzeżeniem, by ta osoba nie oglądała poprzednich.
Jeszcze nie obejrzałaś?!?!?!? Musisz, po prostu musisz obejrzeć wszystkie odcinki!!! Masz czas do czwartku!!!
OdpowiedzUsuń:)
Zgadnijkto
A zapowiadało się na pierwszy porządny post... Człowiek się rozluźni, opuści gardę, a wtedy - jak grom z jasnego nieba - spadają plakaty i wycinanki
OdpowiedzUsuńI po co te złośliwości? Po co to ciągłe nawiązywanie do spadania z nieba? Czy nie czas już zacząć normalnie żyć? Czy to nie jest dobry moment, żeby tak po prostu, zwyczajnie i normalnie, bez zadęcia, bez zbędnej w takich razach pompy, tego - typowo polskiego,trzeba to przyznać - jątrzenia, posypywania popiołem ran jeszcze śpuchlizną nabrzmiałych, tak po prostu, zwyczajnie i normalnie, bez tego pustosłowia, no po prostu? I zwyczajnie. I normalnie. Normalność, to jest ot czego nam teraz potrzeba, w czym powinniśmy się teraz zatracić. Czego życzę autorce, niepotrzebnie prowokującej i komentatorom niepotrzebnie komentującym. Po co to wszystko?
OdpowiedzUsuńO mamo, co się wyrabia w tych komentarzach!;-)
OdpowiedzUsuń