Wiem, że w zasadzie niedawno się zaczęła, wiem, że kiedy zaświeci słońce, bywa ładnie, że liście się złocą i takie tam. Ale rano, gdy dzwoni budzik, niebo jest stalowe, a od strony okna wieje chłodem, naprawdę nie w głowie mi kasztany i ogniste bukiety z liści.
A zatem ku pokrzepieniu serca – słoneczne wspomnienie. Jakiś czas temu po raz pierwszy w życiu dostałam goździki. Wcale nie w zestawie z rajstopami i wcale nie biało-czerwone;) Ładne. Na zdjęciu wdzięczą się na kuchennym parapecie.
Tym, którzy nie dają się wichurom i chłodom, polecam poradę z poniższego obrazka. Ja tymczasem zaczynam odliczanie do wiosny...
Obrazek stąd.
P.S. Tak, wiem, że książka Nastolatki gotują w tle nie świadczy za dobrze o moich umiejętnościach kulinarnych.
Super, że są ludzie, którym goździki nie kojarzą się wyłącznie z imieninową tandetą z zamierzchłych czasów. Jako wielbicielce kwiatów i zielska wszelakiego strasznie miło mi to czytać i oglądać. Znam kwiaciarnię, w której potrafią dosłownie cuda z nich wyczarować :)
OdpowiedzUsuńOtóż to, dolce vita - ja generalnie uważam, że należałoby rozkręcić jakąś akcję wyzwalania goździków ze stereotypowych skojarzeń:)
OdpowiedzUsuń