Mam słabość do kiczu. Zachwycają mnie przedmioty, których słodycz przekracza ludzkie wyobrażenie i każe zastanowić się, kto wymyślił (a tym bardziej wyprodukował) coś o tak przedziwnym kształcie czy zestawieniu kolorystycznym ;-) Zawsze, gdy jestem nad morzem, wzdycham do portretów papieża wyklejanych bursztynem, pejzaży morskich z barwionego piasku czy brokatowych baloników z helem. Jeśli obiekt jest nie tylko efektowny, ale i użyteczny – urzeka mnie tym bardziej (być może pamiętacie kurdewocjonalia).
Dlatego gdy tylko ujrzałam w sklepie to cudo, nie mogłam się powstrzymać przed jego zakupem! Zwłaszcza że jako wegetarianka, jestem dodatkowo wyczulona na wariacje estetyczno-wędliniarskie ;-)
Murzynek-prosiaczek stał się prezentem dla mojego brata. Ja tymczasem, na marginesie zakupu, zaczęłam się zastanawiać, jak inaczej określić tego typu produkty – czyli swojskie wafelki z kremem wyglądające jak lody. Używane od dzieciństwa określenie murzynki samo w sobie jest niezbyt udane, a w kontekście różowego prosiaczka brzmi tym bardziej niedorzecznie ;-) Koleżanka podsunęła mi ciepłe lody – ale czy rzeczywiście ktoś używa takiej nazwy? Trzeba by pomyśleć nad czymś bardziej wdzięcznym i podsunąć Radzie Języka Polskiego. A tymczasem biegnę do sklepu wypatrywać batoników w kształcie kiełbasy czy chałwy stylizowanej na salceson!
w moim dziecinstwie takie cos funkcjonowalo wlasnie jako cieple lody, (ale w takim ksztalcie nie widzialam ;))
OdpowiedzUsuńhm, ja to znam tylko jako ciepłe lody...
OdpowiedzUsuńale zastanawiam się, czy to nie jest jakiś regionalizm.
odkąd mieszkam we wro: zawsze mam dylemat: jak jestem w piekarni i chcę kupić angielkę. bo tutaj to funkcjonuje jako bułka wrocławska...
Przypuszczałam, że "murzynek", który mnie wydaje się oczywistością, nie jest taki znów uniwersalny;) Veronico, a czy "angielka" to to samo, co "bułka paryska"?:)
OdpowiedzUsuńOgiu, rozglądaj się - myślę, że kunszt cukierniczy jest w stanie wykreować znacznie więcej oryginalnych kształtów;))
W niektórych kręgach (np. w gimnazjalnych) określenie "ciepłe lody" ma wydźwięk wybitnie erotyczny i kojarzy się z oralną formą okazywania uczuć :P Zatem i to chyba niezbyt szczęśliwe określenie;)
OdpowiedzUsuń"Oralna forma okazywania uczuć"... Jak rozumiem, chodzi o pocałunek?;)
OdpowiedzUsuńTak czy owak, ewidentnie luka w nomenklaturze!;)
u mnie "murzynek" to jest ciasto z kakaem (własciwie to placek - bo u mnie na ciasta mówi się placki). A "ciepłe lody" to u mnie "ciepłe lody" ;)
OdpowiedzUsuńA czy szanowny brat byl zadowolony z podarunku?
OdpowiedzUsuńAnonimowy 1, w tym znaczeniu też u mnie murzynek funkcjonuje - z kręgu kulinarnych skojarzeń znałam właśnie te dwa:)
OdpowiedzUsuńAnonimowy 2, niestety - szanowny brat nie docenił należycie prezentu, a gdy wytknęłam mu brak apetytu w spożywaniu prosiaczka, nawet nie oblał się pąsem zbliżonym do polewy!;)
Ewidentny socjopatyzm...
OdpowiedzUsuń:)
o! właśnie wiedziałam, że jest jeszcze jedna nazwa na angielkę, tak bułka paryska ;-)
OdpowiedzUsuńupdate z dzisiejszego poranka:
OdpowiedzUsuńangielka we Wrocławiu działa też pod pseudo: bułka kaliska oraz weka ;-)
co kraj, to obyczaj ;-)
Bułka KALISKA?:) Ciekawe, czy to tylko przez podobieństwo brzmienia z paryską;)) Rzeczywiście, różnorodność tych nazw jest niesamowita.
OdpowiedzUsuńnawet dzisiaj kupiłam bułkę kaliską...
OdpowiedzUsuńjak dla mnie: to nazwa nawet koło paryża nie leżała.
bo jak we wro pytam się o angielkę, to nikt nie wie o co mi kaman ;-)
u mnie na mazowszu zawsze do byly cieple lody :)
OdpowiedzUsuńW Rzeszowie zawsze mówiono ciepłe lody.
OdpowiedzUsuńCo do bułki - u nas mówi się weka, w Radomiu - gryzka.
U nas, w Kaliszu, bułka kaliska funkcjonuje pod nazwą "bułka wrocławska".
OdpowiedzUsuńZarówno na Śląsku, gdzie się urodziłam, jak w Krakowie, gdzie mieszkam, to są ciepłe lody. W Niemczech to Schaumkisse - czyli piankowe poduszki :-)
OdpowiedzUsuńmoże ciepła świnka? jako murzynki ja znałam takie okrągłe na wafelku (melo cakes). A w Trójmieście mówimy bułka paryska.
OdpowiedzUsuń