Oczywiście chodzi o choinkę. Bo któż inny rozbiera się bezceremonialnie w lutym?!;)
Stało się zatem. W zeszłym tygodniu zdemontowałam naszą choinkę – stoi teraz na balkonie i napawa się mrozem (zabawne, że gdy ją rozbierałam, pejzaż za oknem był znacznie bardziej świąteczny, niż w grudniu;)
Święta odlatują w niepamięć, a ozdoby choinkowe – do szuflad, gdzie przewiosnują (i przelecą, i przejesienią;) nadchodzące miesiące. Trzeba przyznać, że udało im się przetrwać święta w całkiem dobrym stanie – koty zeżarły tylko jedną gwiazdkę, słomkowy łańcuch nie zwrócił ich uwagi, a bujane koniki najwyraźniej wydały się mało apetyczne (a trzeba Wam wiedzieć, że moim kotom – a zwłaszcza Fidze – niewiele rzeczy wydaje się mało apetycznych;) A zatem - do zobaczenia w grudniu 2010!
wcześniej umknął mi opis modelu 2+2, czytałam, bo lubiłam czytać. a teraz jeszcze koty :)
OdpowiedzUsuńRudomi, bardzo mi miło - kotom również;) A Twój rudy blog uroczy - będę odwiedzać!
OdpowiedzUsuń