Ile jeszcze razy zdarzy mi się, że notując coś w pośpiechu, przypadkiem opublikuję notkę?! To już nie pierwszy przypadek, gdy staram się zapisać na później jakieś wrażenia albo wykorzystać wolną minutę na utrwalenie pomysłu – i raptem nieświadomie wstukuję skrót klawiszowy odpowiedzialny za publikację ;-) Tym razem rzecz dotyczyła nowego filmu Polańskiego.
Proszę Was więc (to uwaga do tych, którym te strzępy notek zostają w Google Readerze :-), nie zwracajcie uwagi na brudnopisy, przeoczcie je i po prostu wróćcie na bloga za jakiś czas ;-) W przeciwnym wypadku narazicie się na żmudne próby odczytania sensu z irytująco luźnych i niedorzecznych wyrażeń.
Eech, gdyby tak człowiek był bardziej cierpliwy, nie notował wszystkiego na gorąco, albo przygotowywał notkę metodycznie, w Notatniku, i dopiero taką gotową i wypolerowaną wklejał tutaj... Marzenia ściętej głowy ;-)
Eech, gdyby tak człowiek był bardziej cierpliwy, nie notował wszystkiego na gorąco, albo przygotowywał notkę metodycznie, w Notatniku, i dopiero taką gotową i wypolerowaną wklejał tutaj... Marzenia ściętej głowy ;-)
Sześć razy przejrzałem google readera (chcąc nie chcąc musiałem przeczytać wszystkie wpisy) i niestety nie ma śladów brudnopisu... czuję się oszukany
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, Anonimowy;-) Zauważyłam jednak, że google readerem rządzą dziwne prawa - w moim nie widać starych notek, ale kiedy przeloguję się na R., brudnopisy wiszą jak na dłoni. Podobnie u kumpla z pracy (dziś testowałam) - też ma podgląd na wszystkie archiwalia i usunięte wpisy.
OdpowiedzUsuńEeech, za readerem nie nadążysz:-)
P.S. Mam nadzieję, że te wszystkie wpisy przeczytałeś sześciokrotnie;-)