Pod poprzednią notką Anonimowy-nie-do-końca-anonimowy zamieścił link, który całkowicie zmienił mój wczorajszy nastrój ;-) Postanowiłam podzielić się z Wami tym odkryciem – dla dodania energii sennemu, wtorkowemu porankowi.
Czyż to nie najlepszy manifest przeciw samotności?;-) Piosenkę dedykuję Szlomie, bo wiem, że jest wrażliwy na niecodzienne zjawiska muzyczne.
dla mnie to jest straszne.
OdpowiedzUsuńto wręcz parodia ewangelizacji, co ten biskup robi.
To ja zaproponowałbym (z myślą o Tobie ;)) wersję bardziej rozbudowaną i powymieniałbym jeszcze kilka tańczących członków :P Za dedykację dziękuję, cholernie :)
OdpowiedzUsuńVeronico, mnie ta piosenka rozbawiła swoją niedorzecznością :-)
OdpowiedzUsuńSzloma, uważaj, żebym też nie zaczęła rozwijać wersji z udziałem Twoich członków;-)
A w ogóle to cała przyjemność...:-)
Och mamma mia; c'est gut. Tyyyle słońca, tyle radości :) Jestem dowrażliwiona po koniuszki palców :D
OdpowiedzUsuńOle, maj pleżer ;-)
OdpowiedzUsuń