wtorek, 18 stycznia 2011

Od słowa do słowa

Nie mogąc zasnąć z niedzieli na poniedziałek (zwykle mam wtedy kłopoty ze snem – jestem typem sowy i w weekendy swawolnie ulegam naturalnym instynktom, kładąc się spać w środku nocy, wstając w południe itp. – i beztrosko ignorując fakt, że w poniedziałek trzeba wstać na 8 do pracy ;-), obejrzałam w Dwójce program poświęcony książkom – Od słowa do słowa. Pominę już odwieczną kwestię pory emisji (ilu pasjonatów literatury gromadzi się przed telewizorami między 0.05 a 0.50?) i przejdę do wrażeń z programu.
Formuła Od słowa do słowa jest cokolwiek kontrowersyjna – jak czytamy w oficjalnym opisie, co miesiąc w telewizyjnym studiu odbywa się swoisty sąd nad dwiema książkami – najpopularniejszą i najlepszą. W obecności autorów, pięcioosobowa „ława przysięgłych” po wnikliwej dyskusji bez taryfy ulgowej, wydaje „wyrok”. Kontrowersje nie wynikają bynajmniej z sądowej konwencji – ta przypomina raczej szkolne ćwiczenie przed pisaniem rozprawki ;-) – podział ról na „adwokata” i „oskarżyciela” książki nie przeszkadza, ale i nie uatrakcyjnia specjalnie programu. Zastanowił mnie natomiast fakt prowadzenia krytycznej dyskusji w obecności gościa... Zastanowił głównie dlatego, że jeden z gości wyraźnie tej konwencji nie udźwignął ;-)
Przedmiotem rozmowy były książki: Mariusza Szczygła Zrób sobie raj i Tomasza Piątka Wąż w kaplicy (domyślam się, że nie był to najświeższy odcinek programu). W obu przypadkach, istotnie, krytycy wyrażali swoje uwagi otwarcie i bezkompromisowo – co ciekawe, bo programy kulturalne przyzwyczaiły nas do formuły: krytycy dyskutują o książce, traktując ją jako fakt kulturalny, nie dbając o uczucia autora, ALBO do studia zaprasza się pisarza i uprzejmie rozmawia się z nim o nowej publikacji. 
W Od słowa do słowa pisarze rzeczywiście wysłuchiwali ostrych zarzutów wobec swojego pisarstwa – i wyobrażam sobie, że niekiedy było im trudno się z nimi mierzyć. Rozbawił mnie jednak Tomasz Piątek, który – demonstracyjnie powtarzając, że „nie ma w studiu wielkiego stresu” – wydawał się po prostu... obrażony :-) Na krytyczne komentarze odpowiadał głównie protekcjonalnymi twierdzeniami, że wszystko jest w książce napisane, wystarczy książkę przeczytać uważnie, a nie przelecieć itp. I miałam wrażenie, że – drwiąc pod koniec z Justyny Sobolewskiej, jednej z recenzentek – zdawał się nie przyjmować do wiadomości, ile pozytywów dostrzegła w jego powieści :-)
Ogólnie program polecam, bo zawsze przyjemnie wysłuchać dyskusji o książkach, a niektóre wypowiedzi recenzentów były naprawdę ciekawe – choć niezbyt przypadła mi do gustu prowadząca, no i nieco drażnił montaż. Odcinek ze Szczygłem i Piątkiem możecie zobaczyć tutaj. A sama zastanawiam się, która z omawianych książek była najlepszą, a która najpopularniejszą ;-)
P.S. Najlepszym programem telewizyjnym o literaturze i kinie pozostaje niezmiennie Tygodnik Kulturalny – na szczęście, teraz już obecny regularnie na antenie :-)
P.S.2 Od słowa do słowa utwierdziło mnie w przekonaniu, że najwyższy czas, żebym sięgnęła po czechofilskie ksiażki Szczygła i uwolniła się wreszcie od skojarzeń Na dachu wieżowca Polsatu wylądował helikopter – wysiadł z niego prowadzący program...;-)

6 komentarzy:

  1. Ewenemencie, ja nic Szczygła nie czytałam, ale moja przyjaciółka, która od wielu lat mieszka w Pradze naprawdę go lubi i ceni jego obserwacje, opowiadała mi rozmaite anegdoty z życia w Czechach, które Szczygieł opisuje, a ona dyskutuje później ze znajomymi, bo tak trafnie oddają ich rzeczywistość, więc pewnie warto dać mu szansę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mam dokładnie takie same skojarzenia z Mariuszem Szczygłem! :)Słyszałam jednak mnóstwo pochlebnych opinii odnośnie jego książek - że zabawne, że błyskotliwe, że z niego wnikliwy i uważny obserwator rzeczywistości.....Myślę więc, że warto przeczytać. A co do programu, to jako zdecydowanie aspirująca do typu skowronka nie miałam nawet pojęcia o jego istnieniu. A szkoda, bo przyjemnie byłoby czasem obejrzeć. Trochę mnie jednak przeraża konwencja programu.....autorzy są obecni w czasie dyskusji?!?!? Czy to jej w jakiś sposób wówczas nie determinuje? Nie wpływa niekorzystnie na jej przebieg?? No nie wiem....

    OdpowiedzUsuń
  3. Książki Szczygła o Czechach Ci naprawdę bardzo polecam (zresztą jego "zwykłe" reportaże też są dobre). Ja właśnie jestem po "Zrób sobie raj", które podobało mi się niesamowicie.

    W przeciwieństwie do tego programu, którego urywki sobie obejrzałam. Mam silne wrażenie przerostu formy nad treścią. Naprawdę jest sens tak "uatrakcyjniać" programy o książkach? Przecież ci, których interesuje temat i tak je obejrzą, a innych forma i tak nie zachęci (zwłaszcza po północy...). Kurczę, wydaje mi się, że to takie trochę marnowanie czasu antenowego — w tak samo długim programie można by zwyczajnie omówić ze trzy książki i porozmawiać z dwoma autorami i byłoby więcej "mięska", a nie show...

    No, ale co zrobić. Dzięki wszystkim bogom telewizji chociaż za Tygodnik Kulturalny. :)

    No i dzięki Ci za podzielenie się wrażeniami. Mam zresztą w niedzielną noc ze spaniem dokładnie tak samo. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam "Gottland" i serdecznie polecam. A mało co (z książek) na stare late przypada mi do gustu.

    PS. Tygodnik oczywiście rządzi :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziewczyny, dzięki za komentarze - jeszcze bardziej zaostrzyłyście mi apetyt na Szczygła.

    Dolce, co do konwencji - myślę, że to zależy od gościa. Wyobrażam sobie sytuację, kiedy autor - skonfrontowany z opinią krytyków - ciekawie wyjaśnia swój punkt widzenia, opowiada o źródłach inspiracji albo nakreśla jakiś tam kontekst swojej twórczości. Ale w tym odcinku wg mnie spokojnie mogło się obyć bez gości;-) Wtedy być może, jak twierdzi Ysabell, byłoby więcej "mięsa".

    A na marginesie - bardzo się cieszę, że Tygodnik budzi tyle pozytywnych reakcji:-) Oby przełożyło się to na jego oglądalność i długą obecność na antenie.

    OdpowiedzUsuń
  6. O tak, ja też bardzo polecam Szczygła, świetnie się czyta jego reportaże o Czechach :). Gottland jest na liście moich ulubionych książek.

    OdpowiedzUsuń

Wyraź swoje zdanie w Kieszeniach.