Nie mogąc zasnąć z niedzieli na poniedziałek (zwykle mam wtedy kłopoty ze snem – jestem typem sowy i w weekendy swawolnie ulegam naturalnym instynktom, kładąc się spać w środku nocy, wstając w południe itp. – i beztrosko ignorując fakt, że w poniedziałek trzeba wstać na 8 do pracy ;-), obejrzałam w Dwójce program poświęcony książkom – Od słowa do słowa. Pominę już odwieczną kwestię pory emisji (ilu pasjonatów literatury gromadzi się przed telewizorami między 0.05 a 0.50?) i przejdę do wrażeń z programu.
Formuła Od słowa do słowa jest cokolwiek kontrowersyjna – jak czytamy w oficjalnym opisie, co miesiąc w telewizyjnym studiu odbywa się swoisty sąd nad dwiema książkami – najpopularniejszą i najlepszą. W obecności autorów, pięcioosobowa „ława przysięgłych” po wnikliwej dyskusji bez taryfy ulgowej, wydaje „wyrok”. Kontrowersje nie wynikają bynajmniej z sądowej konwencji – ta przypomina raczej szkolne ćwiczenie przed pisaniem rozprawki ;-) – podział ról na „adwokata” i „oskarżyciela” książki nie przeszkadza, ale i nie uatrakcyjnia specjalnie programu. Zastanowił mnie natomiast fakt prowadzenia krytycznej dyskusji w obecności gościa... Zastanowił głównie dlatego, że jeden z gości wyraźnie tej konwencji nie udźwignął ;-)
Przedmiotem rozmowy były książki: Mariusza Szczygła Zrób sobie raj i Tomasza Piątka Wąż w kaplicy (domyślam się, że nie był to najświeższy odcinek programu). W obu przypadkach, istotnie, krytycy wyrażali swoje uwagi otwarcie i bezkompromisowo – co ciekawe, bo programy kulturalne przyzwyczaiły nas do formuły: krytycy dyskutują o książce, traktując ją jako fakt kulturalny, nie dbając o uczucia autora, ALBO do studia zaprasza się pisarza i uprzejmie rozmawia się z nim o nowej publikacji.
W Od słowa do słowa pisarze rzeczywiście wysłuchiwali ostrych zarzutów wobec swojego pisarstwa – i wyobrażam sobie, że niekiedy było im trudno się z nimi mierzyć. Rozbawił mnie jednak Tomasz Piątek, który – demonstracyjnie powtarzając, że „nie ma w studiu wielkiego stresu” – wydawał się po prostu... obrażony :-) Na krytyczne komentarze odpowiadał głównie protekcjonalnymi twierdzeniami, że wszystko jest w książce napisane, wystarczy książkę przeczytać uważnie, a nie przelecieć itp. I miałam wrażenie, że – drwiąc pod koniec z Justyny Sobolewskiej, jednej z recenzentek – zdawał się nie przyjmować do wiadomości, ile pozytywów dostrzegła w jego powieści :-)
Ogólnie program polecam, bo zawsze przyjemnie wysłuchać dyskusji o książkach, a niektóre wypowiedzi recenzentów były naprawdę ciekawe – choć niezbyt przypadła mi do gustu prowadząca, no i nieco drażnił montaż. Odcinek ze Szczygłem i Piątkiem możecie zobaczyć tutaj. A sama zastanawiam się, która z omawianych książek była najlepszą, a która najpopularniejszą ;-)
P.S. Najlepszym programem telewizyjnym o literaturze i kinie pozostaje niezmiennie Tygodnik Kulturalny – na szczęście, teraz już obecny regularnie na antenie :-)
P.S.2 Od słowa do słowa utwierdziło mnie w przekonaniu, że najwyższy czas, żebym sięgnęła po czechofilskie ksiażki Szczygła i uwolniła się wreszcie od skojarzeń Na dachu wieżowca Polsatu wylądował helikopter – wysiadł z niego prowadzący program...;-)
Ewenemencie, ja nic Szczygła nie czytałam, ale moja przyjaciółka, która od wielu lat mieszka w Pradze naprawdę go lubi i ceni jego obserwacje, opowiadała mi rozmaite anegdoty z życia w Czechach, które Szczygieł opisuje, a ona dyskutuje później ze znajomymi, bo tak trafnie oddają ich rzeczywistość, więc pewnie warto dać mu szansę.
OdpowiedzUsuńJa mam dokładnie takie same skojarzenia z Mariuszem Szczygłem! :)Słyszałam jednak mnóstwo pochlebnych opinii odnośnie jego książek - że zabawne, że błyskotliwe, że z niego wnikliwy i uważny obserwator rzeczywistości.....Myślę więc, że warto przeczytać. A co do programu, to jako zdecydowanie aspirująca do typu skowronka nie miałam nawet pojęcia o jego istnieniu. A szkoda, bo przyjemnie byłoby czasem obejrzeć. Trochę mnie jednak przeraża konwencja programu.....autorzy są obecni w czasie dyskusji?!?!? Czy to jej w jakiś sposób wówczas nie determinuje? Nie wpływa niekorzystnie na jej przebieg?? No nie wiem....
OdpowiedzUsuńKsiążki Szczygła o Czechach Ci naprawdę bardzo polecam (zresztą jego "zwykłe" reportaże też są dobre). Ja właśnie jestem po "Zrób sobie raj", które podobało mi się niesamowicie.
OdpowiedzUsuńW przeciwieństwie do tego programu, którego urywki sobie obejrzałam. Mam silne wrażenie przerostu formy nad treścią. Naprawdę jest sens tak "uatrakcyjniać" programy o książkach? Przecież ci, których interesuje temat i tak je obejrzą, a innych forma i tak nie zachęci (zwłaszcza po północy...). Kurczę, wydaje mi się, że to takie trochę marnowanie czasu antenowego — w tak samo długim programie można by zwyczajnie omówić ze trzy książki i porozmawiać z dwoma autorami i byłoby więcej "mięska", a nie show...
No, ale co zrobić. Dzięki wszystkim bogom telewizji chociaż za Tygodnik Kulturalny. :)
No i dzięki Ci za podzielenie się wrażeniami. Mam zresztą w niedzielną noc ze spaniem dokładnie tak samo. :)
Czytałam "Gottland" i serdecznie polecam. A mało co (z książek) na stare late przypada mi do gustu.
OdpowiedzUsuńPS. Tygodnik oczywiście rządzi :)
Dziewczyny, dzięki za komentarze - jeszcze bardziej zaostrzyłyście mi apetyt na Szczygła.
OdpowiedzUsuńDolce, co do konwencji - myślę, że to zależy od gościa. Wyobrażam sobie sytuację, kiedy autor - skonfrontowany z opinią krytyków - ciekawie wyjaśnia swój punkt widzenia, opowiada o źródłach inspiracji albo nakreśla jakiś tam kontekst swojej twórczości. Ale w tym odcinku wg mnie spokojnie mogło się obyć bez gości;-) Wtedy być może, jak twierdzi Ysabell, byłoby więcej "mięsa".
A na marginesie - bardzo się cieszę, że Tygodnik budzi tyle pozytywnych reakcji:-) Oby przełożyło się to na jego oglądalność i długą obecność na antenie.
O tak, ja też bardzo polecam Szczygła, świetnie się czyta jego reportaże o Czechach :). Gottland jest na liście moich ulubionych książek.
OdpowiedzUsuń