Za mną błyskawiczna lektura Ofiary losu – powieści Camilli Läckberg (czwartej części sagi, która zaczęła się od Księżniczki z lodu, a dalej objęła Kaznodzieję, Kamieniarza, a po Ofierze jeszcze trzy tomy).
Akcja rozgrywa się w znanym gronie – główni bohaterowie to pisarka Erika i jej partner, Patrik. Ten ostatni, detektyw policji w prowincjonalnym szwedzkim miasteczku, staje wobec zagadki morderstwa bohaterki reality show i upozorowanego wypadku samochodowego. Znów, podobnie jak w Kamieniarzu, pojawiają się tajemnicze dygresje z przeszłości – tym razem są to wspomnienia chłopca, wychowywanego z siostrą w całkowitym odosobnieniu (co, ze względu na przekonanie o zagrożeniach płynących z zewnętrznego świata, przypomniało mi ten film).
Akcja rozgrywa się w znanym gronie – główni bohaterowie to pisarka Erika i jej partner, Patrik. Ten ostatni, detektyw policji w prowincjonalnym szwedzkim miasteczku, staje wobec zagadki morderstwa bohaterki reality show i upozorowanego wypadku samochodowego. Znów, podobnie jak w Kamieniarzu, pojawiają się tajemnicze dygresje z przeszłości – tym razem są to wspomnienia chłopca, wychowywanego z siostrą w całkowitym odosobnieniu (co, ze względu na przekonanie o zagrożeniach płynących z zewnętrznego świata, przypomniało mi ten film).
Książki
Läckberg reklamowane są zwykle jako „więcej niż
kryminały" – świetne powieści obyczajowe, o dobrze nakreślonym tle społecznym. Czytelnicy Kieszeni wiedzą, że mnie poza wątkiem śledczym Lackberg nudzi – po dwóch pierwszych książkach, trzecia utwierdziła mnie w przekonaniu, że dialogi "obyczajowe" bohaterów (rozmowy Eriki z siostrą, jej planowanie ślubu z Patrikiem itp.) można bez żalu omijać. Moim zdaniem pisarka nie potrafi budować pełnokrwistych postaci, jej bohaterowie są albo bardzo do siebie podobni, albo narysowani grubą krechą – dlatego ich rozmowy i przekomarzania po prostu omiatałam wzrokiem.
Zupełnie inaczej wygląda sprawa zagadki kryminalnej. W tym temacie mam wobec Läckberg sporo uznania – lubię jej zapętlone, zakorzenione w przeszłości intrygi, z przyjemnością daję się wciągnąć atmosferze zagrożenia, niecierpliwie próbuję odgadnąć tożsamość mordercy. Ostatnie 150 stron czytałam więc regulaminowo, bez skrótów, za to z wypiekami na twarzy.
Dziękuję Magdzie i Pawłowi za pożyczenie książki – i oczywiście czyham na Bękarta!
Zupełnie inaczej wygląda sprawa zagadki kryminalnej. W tym temacie mam wobec Läckberg sporo uznania – lubię jej zapętlone, zakorzenione w przeszłości intrygi, z przyjemnością daję się wciągnąć atmosferze zagrożenia, niecierpliwie próbuję odgadnąć tożsamość mordercy. Ostatnie 150 stron czytałam więc regulaminowo, bez skrótów, za to z wypiekami na twarzy.
Dziękuję Magdzie i Pawłowi za pożyczenie książki – i oczywiście czyham na Bękarta!
* W tytule nad "a" jeszcze małe kółeczko.
nie wiem o co chodzi w ostatnim zdaniu, ale Mili nie pozyczymy...
OdpowiedzUsuńMagda, widzisz i nie grzmisz! ;-)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię kryminały Lackberg - odstresowują mnie, pozwalają bez reszty pogrążyć się w lekturze, zapomnieć o codziennych kłopotach. Ale masz rację, przy niektórych dialogach (nie tylko w tej książce, również w kolejnych częściach) śmiałam się jak norka:))
OdpowiedzUsuń