Choć Kieszenie nie pasjonują się specjalnie piłką nożną (na tyle się nie pasjonują, że miały problem z przypisaniem tej notce jakiejś etykiety), to jednak dały się ponieść radosnej atmosferze. Co więcej – zaprosiły przyjaciół na mecz otwarcia! Efekt zmagań Polski z Grecją nie okazał się wprawdzie tak olśniewający, jak można było marzyć po 17. minucie, ale odpuszczę sobie roszczenia – w końcu rzadko poświęcam naszej kadrze całe półtorej godziny ;-)
Reakcje na wynik były różne – niektórzy chcieli schodzić przez balkon, inni pili drinki z wazonu... A w przerwach pogryzali zapiekanki z pomidorem i mozzarellą (oczywiście w barwach biało-czerwonych!).
Dekoracje przed przyjściem gości – najbardziej kibicowskie, jakimi dysponowałam.
Figa na murawie (czyli na obrusie z Lidla, kupionym przez R., który posłużył nam jako dywan – obrus, nie R.).
Co tu dużo mówić – rewers.
Kibice w pozycji „przed wyskokiem”. Niepełny skład.
Mam nadzieję, że i Wam wieczór upłynął przyjemnie. Niezależnie od kolorów szalika.
Ha, sympatyczne:) A właśnie dziś słuchałam Krzysztofa Materny, jak mówił o swoich przyjaciołach-artystach, którzy ostentacyjnie kpią z mistrzostw, traktują je jako przejaw kultury niskiej itp. Widziałam nawet u znajomego profil na FB - "Kultura zamiast EURO" czy jakoś tak.
OdpowiedzUsuńA dla mnie zainteresowanie kulturą, kinem, książkami nie wyklucza radości z powodu imprezy sportowej. Po prostu.
Najbardziej podobają mi się dekoracje kibica :)
OdpowiedzUsuńO, właśnie dziś artykuł o reżyserze, Robercie Glińskim, który przeciwstawia kulturę radości z Euro. Moim zdaniem trochę bufonada:
OdpowiedzUsuńhttp://kultura.gazeta.pl/kultura/1,114628,11915264,Robert_Glinski___W_czasie_Euro_chce_mi_sie_plakac__.html
Ja niestety zgadzam się z artystami... Zeby zmyć z siebie brud celebracji / partycypacji, musiałem wypić wazon ginu...
OdpowiedzUsuńAnonimowy, przy najbliższej okazji przyniosę Ci zapas metrowych słomek - przypadkiem zostawiłeś!
OdpowiedzUsuń