Dialog jak na życzenie w okresie mojego zawodowego szaleństwa. Sklep warzywny, stoję w kolejce za panią, która ma rękę na temblaku.
Ekspedientka: Pani Grażynko, i jak się pani czuje na zwolnieniu? Pewnie nudno, tyle czasu w domu...
Pani z temblakiem: A wie pani co, nie. W ogóle tego czasu się nie czuje – tyle jest myślenia o tej ręce!
Umarłam ze śmiechu, dzięki za poprawę humoru :)
OdpowiedzUsuńA ja będę solidarna z panią z ręką na temblaku ;)
OdpowiedzUsuńW zeszłym roku miałam złamany obojczyk (potworne okoliczności), 5 tygodni w gipsie typu "pajączek" lub, jak kto woli "krakowiak" (absolutne zero samodzielności!) i czekanie, czy się zrośnie, bo jak nie to operacja (operacja-komplikacja, obojczyki są wredne w operowaniu). Tyle wolnego czasu, a stres gigant i tak pożarł wszystko. Właśnie wtedy - o, ironio! - pomyślałam sobie, że bez wahania zamieniłabym to na najbardziej napięty okres w pracy (jestem grafikiem), byleby tylko być zdrową i nie żyć już dłużej w strachu...
Dziś, ilekroć napięcie w pracy przekracza dozwolony poziom, przypominam sobie, że bywało gorzej...
To tak ku pokrzepieniu :)
Zabawne, bo prawdziwe. Jak się choruje, to tu lekarz, tu zabieg, tu kontrola, tu rehabilitacja - i właściwie ma się więcej roboty niż w pracy...
OdpowiedzUsuńJak to ręka potrafi czas zapełnić ;)
OdpowiedzUsuńfajne heh:)
OdpowiedzUsuń