sobota, 9 października 2010

Allen w Słupsku, czyli śledzie ;-)

Jakiś czas temu wspominałam o konferencji w Słupsku, podczas której większość czasu spędziłam w chłodnych murach Zamku Książąt Pomorskich. Po paru miesiącach znów trafiłam do tego miasta – i tym razem udało mi się nawet wybrać na spacer! :-)
Okazję do kolejnego przyjazdu stanowiły tegoroczne Spotkania z Kulturą Żydowską. Między dyskusjami o dialogu chrześcijańsko-żydowskim a lekcją pieczenia tradycyjnej chałki, odbyła się moja prezentacja na temat motywów żydowskich w twórczości Woody'ego Allena. Nieraz pisałam w Kieszeniach, że przepadam za tym reżyserem – przyjemnie było podzielić się swoją pasją z uczestnikami SzKŻ :-) Przyznam też, że po serii konferencji literaturoznawczych, chętnie przygotowałam spotkanie dotyczące kina.

Wykład trwał godzinę i był urozmaicony fragmentami filmów, ale dla tych, których zainteresował temat, drobna migawka. Poniżej jedno z opowiadań Allena, które omawiałam w Słupsku – miniatura z cyklu Opowieści chasydzkich ze wskazówkami interpretacyjnymi znanego uczonego. Znajdziecie tu dość reprezentatywny allenowski portret rabina :-) 


Pewien człowiek, który nie mógł wydać za mąż swojej brzydkiej córki, odwiedził rabbiego Szimmela z Krakowa.

– Moje serce płacze – rzekł wielebnemu mężowi – ponieważ Pan dał mi brzydką córkę.
– Jak brzydką? – spytał mag.
– Gdyby leżała na talerzu ze śledziem, nie odróżniłbyś ich od siebie.
Sztukmistrz z Krakowa myślał długo, aż wreszcie rzekł:
– Z jakim śledziem?
Człowiek, zaskoczony tym pytaniem, zastanowił się szybko i odparł:
– Eee... Z bismarckiem.
– To niedobrze – oświadczył rabbi. – Gdyby to były matiasy, miałaby większe szanse.

Ta przypowieść ilustruje tragedię ulotnych zalet, takich jak uroda. Czy dziewczyna naprawdę podobna jest do śledzia? Dlaczego nie? Widzieliście przecież różne paskudy spacerujące sobie po ulicach, zwłaszcza w miejscowościach letniskowych. Ale nawet jeśli jest podobna, czyż nie są wszystkie stworzenia piękne w oczach Boga? Możliwe. Jeśli jednak dziewczyna lepiej wygląda w śmietanie niż w wieczorowej sukni, to ma kłopoty. Dziwne, ale własna żona rabbiego Szimmela przypominała podobno kalmara, choć tylko z twarzy, jednak nadrabiała to z nawiązką swoim bezustannym kaszlem... ale morału nie potrafię tu dostrzec. 

Urocze, prawda? :-) Na zakończenie jeszcze parę wrażeń ze Słupska. Przy okazji poprzedniej relacji przywołałam bydgoską imprezę poświęconą twórczości Czechowa – wspominałam, że możliwość odczytania referatu na deskach teatru wprowadza szczególną atmosferę konferencji. W Słupsku miałam okazję odświeżyć to uczucie – duża część programu Spotkań odbyła się na scenie Teatru Rondo (któremu króluje przesympatyczna Jola :-) I znów było wyjątkowo...


Deski Teatru Rondo i cień żydowskiej Mamełe, która właśnie odczytuje swoje bajki :-)

Z Mamełe zresztą prowadziłyśmy ciekawe rozmowy na temat obecności religii w szkołach. Marylka przywołała zabawną, acz zatrważającą, historię ze swojego podwórka: w jednej ze szkół katechetka surowo ukarała chłopca, który bezrefleksyjnie bawił się symbolem religijnym. Przyłapała go na tym, że wymachiwał prowizorycznym krzyżem, złożonym z dwóch listewek... Chłopiec na próżno tłumaczył, że to, co trzyma w rękach, to... miecz :-)
[Opowieść ze specjalną dedykacją dla Kasi, dla której temat nauczania religii jest obecnie wyjątkowo aktualny ;-)]


A na zakończenie garść impresji ze spaceru po Słupsku (i podziękowania dla Gosi, która była moim przewodnikiem po mieście :-)

 Na straży sztuki – czyli uliczna ekspozycja dzieł Witkacego ;-)
Nie dajcie się zwieść – to Słupsk, a nie Lądek Zdrój! :-)
Wybrane szyldy, napisy, neony...
Ambient ewangelizacyjny – czyli napis na chodniku przed kościołem św. Jacka :-) Pomysłowe.
 Jeśli wlazłeś między wrony... czyli kaczka zaprzyjaźniona z gołębiami ;-)
Uff... Cieszę się, że udało mi się wreszcie napisać tę notkę – myślałam o niej już od paru dni, ale grypa skutecznie przekreśliła moje plany. Zresztą, co tu gadać – mamy weekend, więc zaraz przywdziewam suknię wieczorową... tj. śmietanę, i ruszam na miasto! ;-) Do usłyszenia!

3 komentarze:

  1. Jak zwykle wychwyciłaś parę fajnych rzeczy! Lubię te miasta oglądane Twoimi oczami:)

    PS. Opowiastka Woodego - bezkonkurencyjna!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdjęcia pikne! Obawiam się, że miasto prezentuje się na nich lepiej niż w rzeczywistości:)

    OdpowiedzUsuń
  3. budki telefoniczne są w dechę

    OdpowiedzUsuń

Wyraź swoje zdanie w Kieszeniach.