niedziela, 3 października 2010

Fotele Lisbeth, czyli drugi plan u Larssona

Po tym, jak wciągnęła mnie pierwsza część przygód Mikaela Blomkvista i Lisbeth Salander, wiedziałam, że gdy tylko nadarzy się okazja, sięgnę po kontynuację. Kiedy więc Magda pożyczyła mi (dziękuję!) Dziewczynę, która igrała z ogniem, umieściłam ją na szczycie Stosu Książek do Przeczytania i starałam się regularnie zaglądać do niej przed snem. Trwało to dość długo, ale nie zawiodłam się :-)
Bohaterów Larssona odnajdujemy krótko po zakończeniu pierwszej części trylogii. Pisarz co jakiś czas wplata w narrację migawki z Mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet, więc czytelnik zostaje gładko wprowadzony w fabułę – i w mig przypomina sobie szczegóły z przeszłości niezależnego dziennikarza śledczego i jego socjopatycznej znajomej. Podobnie, jak w pierwszym tomie, drogi dwojga protagonistów nie przecinają się zbyt szybko – Larsson znów tak konstruuje opowieść, byśmy długo zastanawiali się, czy i w jakich okolicznościach Lisbeth i Mikaelowi uda się spotkać.
Drugi tom nawiązuje tematycznie do poprzedniego, bo w tle pobrzmiewa wciąż zagadnienie przemocy wobec kobiet – tym razem jednak Larsson bierze pod lupę problem stręczycielstwa i prostytucji nieletnich. Poznajemy więc ludzi, którzy zawodowo zajmują się tym tematem, zostajemy wprowadzeni w ich współpracę z Millennium – czasopismem Blomkvista, śledzimy związki szanowanych szwedzkich obywateli z przestępstwami na tle seksualnym itp. Aby jednak powieść nie była jedynie wariacją na temat dziennikarstwa śledczego, lecz – pełnokrwistym kryminałem, Larsson przeprowadza na kartach książki drastyczne morderstwo... Tyle, jeśli chodzi o fabułę – przeczytajcie, zobaczycie.
Recenzji trylogii Millennium i szczegółowych charakterystyk postaci Larssona znajdziecie w sieci wiele – ja mam ochotę zając się czymś innym. Wypunktuję dziś szczegóły z tła, które mnie u szwedzkiego pisarza bawią lub irytują – i choć występują w tle, to są bez wątpienia reprezentatywne:-)

1. Wizja Blomkvista jako supersamca. Wspominałam już poprzednio, że larssonowski bohater to dla mnie taki porucznik Borewicz w wydaniu uwspółcześnionym i północnoeuropejskim ;-) W Dziewczynie... powracają te jego cechy – czytelnik kilkakrotnie dowiaduje się, że Mikael lubi niezobowiązujący seks, ale zawsze szanuje swoje partnerki, cieszy się ogromnym powodzeniem wśród kobiet – zwłaszcza po rozwiązaniu zagadki z poprzedniej powieści – itp. Mój ulubiony cytat w tym temacie to niebanalne:
Ich życie seksualne nie było więc nudne czy rutynowe. Po prostu Mikael Blomkvist dostarczał jej zupełnie innego rodzaju przeżyć... Miał talent. Był po prostu świetny w łóżku.
:-))) (s. 151)
 2. Angielskie wtręty. Nie wiem, czy w Szwecji zapożyczenia są tak powszechne – ale mnie raziła ich obecność w powieści. Gdyby jeszcze ograniczały się do rozmów branżowych, do dziennikarskiego slangu, miałabym więcej wyrozumiałości (sama, pracując w reklamie, rozmawiam na co dzień o wobblerach, key visualach, forwarduję maile od account managerów i biorę udział w client service – i nie przychodzi mi do głowy, by tłumaczyć np. słowo copywriter ;-). Ale u Larssona anglicyzmy występują w rozmaitych, czasem przedziwnych, kontekstach, np:
Zobaczymy, co się wydarzy. Matylda to bitch. (s. 71)
To była jego pierwsza misja under cover. (s. 585)
Kobiety, z którymi lądował w łóżku, rzadko były anonimowymi one night stands. (s. 51, mowa oczywiście o Mikaelu ;-)
Wcześniej sfotografowali ofiary, zmierzyli rozpryski krwi na ścianach i rozmawiali o splatter distribution areas i dropet velocity. (s. 313). Zakończę również anglojęzycznie – WTF?! ;-)
3. Drobiazgowość. Być może to pokłosie doświadczeń Larssona jako dziennikarza albo sposób pisarza na uwiarygodnienie losów bohaterów – ale szczegóły, które serwowane są czytelnikowi, wywołują czasem autentyczne zdumienie :-) Przykłady:
Z szacunkiem obejrzał (...) ekspres do kawy stojący na osobnym blacie. Miała urządzenie Jura Impressa X7 z dołączoną schładzarką do mleka. (s. 645)
Pojechała do Ikei (...). Kupiła dwie sofy, model Karlanda z piaskowym obiciem, pięć foteli Poang o sprężystej ramie, dwa okrągłe stoliki do kawy z lakierowanej brzozy, ławę Svansbo i kilka nietypowych stolików z serii Lack. (...) Do tego dołożyła trzydrzwiową garderobę Pax Nexus i dwie małe komody Malm (s. 95).
Fotel Poang – przypuszczalnie takie pokrycie wybrałaby Lisbeth! ;-)
...a to dopiero początek, bo Larsson wylicza jeszcze zakupy do kuchni, łazienki i sypialni ;-) Być może jestem naiwna, ale nie sądzę, by był to banalny product placement  – odbieram to raczej jako próby osadzenia wydarzeń i postaci w konkretnej rzeczywistości – geograficznej, czasowej, finansowej i technologicznej. Tak czy owak, opisy nabytków sprzętowych Lisbeth czy jej aktualizacji programów komputerowych (fikcyjnych bądź rzeczywistych) bywają naprawdę niedorzeczne :-)
I mój absolutny faworyt w kwestii drobiazgowości – tym razem spoza kategorii znanych marek:
Czubek jej botka wybił się w powietrze z siłą, która, zamieniona w energię kinetyczną, dosięgła jego krocza, uderzając z naciskiem 120 kG na cm2. (s. 570)
Prawda, że cudne? :-)))
To tyle z moich wrażeń z larssonowego drugiego planu :-) Pamiętajcie, że są to detale wyrwane z kontekstu i że sama Dziewczyna... jest według mnie dobrą rozrywką na spokojne wieczory. Ale cóż poradzę, że jeszcze lepszą rozrywką jest śledzenie szczegółów z... ekhem, backgroundu powieści Larssona? ;-)
P. S. Tom Dziewczyna, która igrała z ogniem, a także inne książki widoczne na zdjęciu, prezentuję na stoliku Melltorp z sieci Ikea, blat 75x75 cm wykonanym z płyty wiórowej pokrytej melaminą ;-)

4 komentarze:

  1. Buhahahahaha, nie no, rewelacja! Pamiętam, że też się dziwiłam tym wszystkim szczegółowym opisom, ale przeszłam nad tym do porządku dziennego, bo zazwyczaj lubię takie drobiazgowe charakterystyki. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha, niezła recenzja trylogii:))) Obawiam się, że w trzeciej części jest tych elementów nie mniej:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawe spojrzenie na Larssona :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Akurat mi ta gadżeciarska drobiazgowość odpowiadała, ale jeśli chodzi o wtręty-anglicyzmy, miałam to samo wrażenie - wtf? Pomimo, że po filoanglo jestem. Chociaż i tak druga i trzecia część w porównaniu z pierwszą miały ich najmniej. Już taki urok Larssona :)

    OdpowiedzUsuń

Wyraź swoje zdanie w Kieszeniach.