środa, 23 lutego 2011

Żeby coś się zdarzyło, żeby mogło się zdarzyć...

...niby trzeba „marzyć i marzyć", jak pisał Jonasz Kofta – ale jak to robić, kiedy czasy nie sprzyjają? ;-)

Jakoś ostatnio nie opuszcza mnie zimowy spleen (chociaż kto wie, czy zimowy – może to pełnia księżyca, może praca...) – co krok natykam się na powody do frustracji czy smutku. A jeśli nawet się nie natknę, to błyskawicznie sama wyszukuje w pamięci jakąś porażkę albo niespełnione oczekiwanie ;-) i zaczynam je rozdrapywać, analizować, wspominać... Eksponując, rzecz jasna, tylko najgorsze strony.

W poniedziałek czułam się, jakby ktoś mnie podłączył do stresogennej kroplówki – która metodycznie, w równych odstępach czasu, sączyła mi do krwi jakiś powód do niepokoju. Gdy tylko na chwilę się zapominałam – pstryk! – pojawiała się nowa porcja rozgoryczenia i żalu.

Nie podoba mi się to. Nie podoba mi się, że nie potrafię skupić się na pozytywnym celu (a to mój standardowy sposób na walkę ze zniechęceniem – znalezienie nowego marzenia czy planu i koncentracja na nim; wtedy świeży zapał wymiata z głowy złość i frustrację) – a jedynie machinalnie wykonuję pojedyncze czynności. Na ślepo. Bez sensu. I bez przekonania.

Życzę więc Wam wszystkim – i sobie – otwartych głów. I twórczej energii – niech zastąpi posępne myśli, wygra z marazmem i rozkręci wiosenne plany. Zresztą, podobno dziś międzynarodowy dzień walki z depresją!

A żeby na zakończenie wrócić do motywu marzeń, śliczna sentencja Stanisława Jerzego Leca: Podrzuć własne marzenia swoim wrogom, może zginą przy ich realizacji. Miłego wtorku!

P.S. A
utorem grafiki jest Ben Javens. Więcej jego prac znajdziecie na blogu artysty.

3 komentarze:

  1. Oj.
    Z tą kroplówką trafiłaś w sedno.
    W ramach terapii przekręciłam sobie kanapę. W zasadzie to narożnik - na drugi bok. A w zasadzie przekręcał małż - i mało sam się przy tym nie przekręcił, jak drugi raz odwrotnie skręcił :-)
    A ja mam dalsze plany... Na razie małża nie wtajemniczam, po co ma sie stresować :-)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Niedobrze, niedobrze, choć wiem o czym mówisz. Mój mąż mi zwrócił uwagę ostatnio, że jak będę myśleć o wszystkim naraz i dokładać sobie sama zmartwień do każdego wydarzenia, analizując wszystkie przeszłe i co wogóle jest nie tak jak być powinno i wszystkim się przejmować to się wykończę:)i pewnie ma rację, ale tak mi się zrobiło jakoś ostatnio, że się zaczęłam zamartwiać i łapać stany depresyjno-histeryczne z naciskiem na histeryczne. I znowu z fazy "już się trochę zaaklimatyzowałam" przeszłam w fazę "nie chcę tu mieszkać i pracować i mam ochotę wszystko wywrócić do góry nogami i zacząć od nowa" tylko jeszcze nie wiem gdzie i jak i trochę szukam a trochę czekam, a nuż mi się odmieni? a może pojawi się jakaś opcja, tak sama z siebie, bo tak też często bywało...

    Życzę optymizmu i nowych wyzwań, w końcu coś się pojawi na horyzoncie, bo przecież zawsze się pojawia!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kulko, oby plany udało się zrealizować bez żadnych niebezpiecznych przekrętów;-)

    Malino, dziękuję - i życzę Ci, żeby "nowa opcja" niespodziewanie wyłoniła się zza zakrętu i przyniosła Ci masę pozytywnych myśli.

    OdpowiedzUsuń

Wyraź swoje zdanie w Kieszeniach.