poniedziałek, 13 czerwca 2011

Garść przyjemności 2

A jednak! Z braku czasu i nieustającej chęci rejestrowania pozytywnych zdarzeń, choćby lakonicznie, postanowiłam kontynuować cykl przyjemności. Nie będzie pojawiał się w  stałych odstępach czasu – ot, wtedy, kiedy spiętrzy się parę wrażeń nie do zapomnienia.

Za każdym razem zapraszam Was oczywiście do wypisywania własnych przyjemności – zafundujmy sobie w Kieszeniach zbiorową autoterapię! A oto moje przyjemności z ostatnich dni i tygodni:

1. Kwadrans dziś, pod zielonym parasolem, w ogródku którejś warszawskiej restauracji. Po służbowym spotkaniu, po ustąpieniu bólu głowy, który dręczył mnie od rana, a przede wszystkim – po wyczerpującym i żmudnym zeszłym tygodniu. Przyjemny cień, niebieskie niebo nad głową, a w głowie – świadomość panoszącego się już lata.

2. Wyjście do teatru w ramach Pierwszego Kontaktu – nowego toruńskiego festiwalu. Spektakl Koza, albo kim jest Sylwia? (gościnny występ Och-teatru z Warszawy) wprawdzie okazał się mocno rozczarowujący, ale cudowna gra aktorska zrekompensowała scenariusz. Zachwycili mnie właściwie wszyscy – Maria Seweryn (za którą do tej pory nie przepadałam), Piotr Machalica, Bartłomiej Topa... Jedynie Radosław Jamroż zupełnie mnie nie przekonał – ale mogę się mylić, bo akurat jemu przyznano później nagrodę jury ;-)


3. Mecz Osasuna Pampeluna vs Elana Toruń (a właściwie jego druga połowa, bo tylko na nią się załapałam). Wspominam miło, bo całe 45 minut spędziłam na żywiołowej dyskusji z monmarem na temat Pierwszego Kontaktu. (Natomiast ci, którzy byli na pierwszej połowie, mieli okazję widzieć „pierwszą w historii stadionu" meksykańską falę w wykonaniu monmara!)

4.
Pieczyska, czyli chwile z R. spędzone nad jeziorem. Krótkie, lecz łakomie pożerane.
5. Zachwycające Obsoletki Justyny Bargielskiej. Bez wątpienia na ich temat powstanie oddzielny wpis.

6. Seans Social network Davida Finchera po którymś z męczących dni powszednich. Bardzo dobry film – wciągająca historia i soczyste postaci. Serdecznie polecam.
(Jak widać, przyjemności będą się nieraz zmieniać w mikrorecenzje.)

7. Kawa z lobbystkami. Relaksująca i utrzymana w tym klimacie kobiecych rozmów, za którym przepadam.

8. Osobisty coaching w pracy, czyli motywujące rozmowy samodoskonalące ;-)

9. Nowe koty w rodzinie. W różnych kształtach, kolorach i konfiguracjach. Niezmiennie skuteczna recepta na poprawę humoru.

10. Poziomki w ostatnią niedzielę u rodziców – pachnące, zrywane prosto z krzaka.

11. Spontaniczny sobotni seans (3xs) Uwikłania w reż. Jacek Bromskiego, z Magdą, Pawłem i R. Frapująca opowieść. Podobał mi się wątek kryminalno-śledczy, zdecydowanie mniej – romansowy. Przymykając oko na grubą krechą rysowane relacje damsko-męskie, myślę, że warto dać się ponieść tej misternie splecionej historii. Zwłaszcza jeśli lubimy kryminały. Aha, duży plus dla aktorów – Maję Ostaszewską to kocham ogólnie i po całości, ale przyjemnie zaskoczył mnie też Krzysztof Pieczyński, bardzo podobał się Andrzej Seweryn, Krzysztof Globisz (choć obecny krótko), Krzysztof Stroiński...

12. Instytut Jakuba Żulczyka, czyli napoczęty dziś rano i czytany po drodze thriller (zdaje się, bo któż wie, co z niego wyniknie?). Sprawnie napisane, wciągające czytadło. Kupione dla R., ale jako że on wyjechał, nie mogłam się powstrzymać... (jeśli to czytasz, mój drogi, to prezent mi się udał, mówię Ci!)

Wyszedł mi tuzin – teraz pora na Was!

10 komentarzy:

  1. Aż dwanaaaście? :-)
    Nie dałam rady, ale się nauczę ;-)
    http://ich4pory.blogspot.com/2011/06/garsc-przyjemnosci.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazdroszczę szczególnie lobbowego spotkania, no i kotów :) Instytut czytałam, super wciągający, bardzo mi się podobał.

    Życzę jak najwięcej miłych chwil do zapisywania :)

    OdpowiedzUsuń
  3. 1. Wieczorne jeżdżenie rowerem. Powietrze jest wtedy już bardziej rześkie, ruch na ulicach mniejszy... W sam raz, żeby oddać się rozmyślaniom!:-)

    2. Prezent urodzinowy (ktoś, kto to czyta wie jaki:-) Jedyny. Absolutnie_wymarzony.

    3. Wizja lata. To moja ulubiona pora roku, więc nie mogę się już doczekać, kiedy zapanuje w pełni:-)

    4. Wyjście ze znajomymi do kina na Kac Vegas w Bangkoku. Trochę niewyszukane, słabsze niż pierwsza część, ale do obejrzenia w grupie - idealne:-))

    (Odruchowo do opisu każdej przyjemności dodaję uśmiech, bo na samą myśl o nich natychmiast się uśmiecham:-) O, znowu!)

    OdpowiedzUsuń
  4. My sElf, fajnie, że podjęłaś temat u siebie! Może by zresztą zrobić z tego jakąś blogową zabawę? Pomyślę:-)

    Agafko, dziękuję. I następnym razem musisz być z nami!

    Anonimowy, z tymi emotikonami mam podobnie - przy przyjemnościach same garną się na klawiaturę. O. :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. 1. Rozczulenie i rozpierająca matczyna duma po obejrzeniu zdjęć kota i nagłemu zorientowaniu się, że z takiego szczurka:
    http://img19.imageshack.us/img19/1968/16402918772514458450610.jpg
    wyrósł mi już w ciągu kilku miesięcy taki olbrzym:
    http://img703.imageshack.us/img703/5303/25074021955270140175010.jpg
    i wcale nie zamierza na tym poprzestać :)) !

    2. Obejrzenie ekranizacji klasycznych romansideł w wersji BBC. Zawsze wiedziałam, że są fajne, ale nigdy nie miałam okazji ich zobaczyć. Już wiem czym się zachwycała Bridget Jones ;)

    3. Zakończenie Bardzo Długiej i Bardzo Upierdliwej historii z Bardzo Nieznośną Babą. Już definitywnie, hurra!

    4. Spotkanie z lobbystkmi, a jakże! To jako punkt 4 i 5, bo spotkania były 2 ;)

    6. Listy Przybory i Osieckiej. Kupiłam dawno, wreszcie miałam czas usiąść i dokładnie przeczytać, a nie kartkować i wyrywkowo poznawać fragmenty.

    7. Nowe buty, w których mam dziesięć kilo mniej i na wszystkich patrzę z góry ;)

    8. Bob Dylan. Jak ja mogłam tak długo trzymać jego płyty gdzieś pod stertą innych!

    9. Liść wypuszczony przez pniaka. Dostałam ze dwa miesiące temu w prezencie kawałek pniaka i czułam kompletną bezcelowość trzymając mojego pniaka (pieszczotliwie nazywanego Rododendronem, z którym nie ma zresztą nic wspólnego) w misce z wodą, ale głupio mi było rozczarować ofiarodawczynię. Pniak ma liść, poczucie bezcelowego działania minęło ;)

    10. Truskawki i zimna zielona herbata z miętą. Jedno i drugie w ilościach hurtowych

    11. Wielka micha popcornu, wino i film przeplatane Ważnymi Rozmowami o Wszystkim z koleżanką

    12. Dwunastką dopiero zamierzam się zaraz rozpieścić :) - długaśna kąpiel z książką, pianką, olejkiem i kieliszkiem.

    OdpowiedzUsuń
  6. P.S. Rodzinna puchata kulka jest genialna!

    OdpowiedzUsuń
  7. O, właśnie mnie to "Uwikłanie" Bromskiego nęci. Napisz coś więcej, ewenemencie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Besame, nieźle Ci ta ruda latorośl wyrosła, nie ma co. A Twoje przyjemności bardzo inspirujące - natychmiast zaczęłam się zastanawiać, czy widziałam te produkcje BBC;-) No i już nalewam wodę do wanny:-)

    Z puchatą kulką trzeba ostrożnie się obchodzić - z daleka wygląda jak kłąb kurzu;-)

    Mad man, mówiąc krótko: wciągająca historia (pierwowzór to powieść Zygmunta Miłoszewskiego), zgrabnie splecione wątki teraźniejszości i przeszłości, fajne tło skrywanych tajemnic PRL-u wiarygodnie zagrane, wyczerpująco opowiedziane (bo film trwa ponad 2h;-) Polecam jako dobre źródło rozrywki. Niemniej - nie ukrywam - nieraz łapałam się na myśli, że z takiej historii można było zrobić lepszy film.

    OdpowiedzUsuń
  9. Tadaaammmmm:
    http://latajacapyza.blox.pl/2011/06/Okruchy-przyjemnosci.html

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetnie, Pyzo, cieszę się, że przejęłaś pałeczkę!:-)

    OdpowiedzUsuń

Wyraź swoje zdanie w Kieszeniach.