Mam ambiwalentne uczucia w stosunku do filmów krótkometrażowych – rzadko zdarza się taki, który naprawdę skupi moją uwagę (ostatni, jaki pamiętam, to islandzki Smafulgar Runara Runarssona, oglądany rok temu na toruńskim Tofifest). Podobnie sceptycznie podchodzę zresztą do opowiadań – zdecydowanie wolę rozbudowane fabuły, w których zdążę się rozsmakować, poznać ich bohaterów, zaangażować w relacje między nimi...
Dlatego tym bardziej urzekł mnie zestaw filmów, które obejrzeliśmy z R. w ramach dwubrzegowego cyklu Najlepsze shorty świata. Projekcja objęła krótkie metraże wyszperane na rozmaitych międzynarodowych festiwalach. Znalazły się wśród nich:
Logorama, reż. Francois Alaux – fabularyzowana łamigłówka polegająca na znalezieniu jak największej liczby znanych marek ;-) A tak naprawdę sensacyjna historia, opowiedziana przy pomocy znaków graficznych, które na dobre zapisały się już w naszej świadomości. Z popularnych logotypów zaczerpnięte są i postaci – wąsaty pan Pringles prowadzi ciężarówkę, Pan Proper (śliczny jak ta lala) oprowadza dzieci po wesołym miasteczku, a główni bohaterowie – policjanci – to puszyste stworki z Michelin (czyli – sięgając do naszego podwórka – coś jak Pi i Sigma z Matplanety, tylko w bieli ;-) Całość to bardziej zabawa konwencją, niż film (choć w tle oczywiście toczy się konkretna historia) – polecam jako ciekawostkę.
Dlatego tym bardziej urzekł mnie zestaw filmów, które obejrzeliśmy z R. w ramach dwubrzegowego cyklu Najlepsze shorty świata. Projekcja objęła krótkie metraże wyszperane na rozmaitych międzynarodowych festiwalach. Znalazły się wśród nich:
Logorama, reż. Francois Alaux – fabularyzowana łamigłówka polegająca na znalezieniu jak największej liczby znanych marek ;-) A tak naprawdę sensacyjna historia, opowiedziana przy pomocy znaków graficznych, które na dobre zapisały się już w naszej świadomości. Z popularnych logotypów zaczerpnięte są i postaci – wąsaty pan Pringles prowadzi ciężarówkę, Pan Proper (śliczny jak ta lala) oprowadza dzieci po wesołym miasteczku, a główni bohaterowie – policjanci – to puszyste stworki z Michelin (czyli – sięgając do naszego podwórka – coś jak Pi i Sigma z Matplanety, tylko w bieli ;-) Całość to bardziej zabawa konwencją, niż film (choć w tle oczywiście toczy się konkretna historia) – polecam jako ciekawostkę.
French roast, reż. Fabrice O. Joubert – prosta, bezpretensjonalna historia, pięknie zrealizowana (spójrzcie choćby na chmurę much, unoszącą się miękko nad głową bezdomnego ;-) Pomysłowa i sprawnie opowiedziana, z wyraźnie nakreślonymi postaciami. Wszystko zaczyna się w chwili, gdy pewien dość antypatyczny jegomość sączy espresso w kawiarni...
Szkic jednego z bohaterów French Roast. Jak wyglądał ostatecznie,
przekonacie się, oglądając filmik w dalszej części notki. A tu źródło obrazka i wywiad z twórcą.
przekonacie się, oglądając filmik w dalszej części notki. A tu źródło obrazka i wywiad z twórcą.
Incydent przed bankiem, reż. Ruben Ostlud – rekonstrukcja zdarzeń z czerwca 2006 roku, kiedy to dwóch mężczyzn dokonało nieudanego napadu na bank w Sztokholmie. Całość zrealizowana w jednym ujęciu, stylizowana na amatorski materiał przypadkowego świadka. Ironiczna i dość zabawna :-) Poniżej plakat promujący film.
Cigarette candy, reż. Lauren Wolkstein – scenka rodzajowa przedstawiająca powrót do domu młodego żołnierza, który służył w Iraku. Bolesne zderzenie wyobrażeń rodziny na temat patriotycznej służby syna – z osobistą traumą chłopca. Ciekawa strona internetowa filmu tutaj.
Bliźniaczki z ulicy Zachodzącego Słońca, reż. Marc Riba i Anna Solanas – opowieść jak z najgorszych dziecięcych koszmarów – mroczna treść w jeszcze mroczniejszej formie. Brawa za przemyślaną i precyzyjną realizację.
Zachęcam Was do rozglądania się za tymi tytułami na miejscowych festiwalach lub kanałach filmowych w telewizji. Tymczasem poniżej przedsmak seansu – trailer Logoramy (całość możecie obejrzeć tutaj: część pierwsza i druga).
Zachęcam Was do rozglądania się za tymi tytułami na miejscowych festiwalach lub kanałach filmowych w telewizji. Tymczasem poniżej przedsmak seansu – trailer Logoramy (całość możecie obejrzeć tutaj: część pierwsza i druga).
A na deser French Roast w całej okazałości! Polecam więc zaparzyć kawę, usiąść wygodnie w fotelu i – bez wychodzenia z domu – rozkoszować się festiwalowym skarbem :-)
Ja tymczasem żałuję, że nie udało mi się obejrzeć Millhaven Bartka Kulasa – również prezentowanego na Dwóch Brzegach. O tym, że polską wersję piosenki Cave'a uważam za rewelacyjną, wspominałam już kiedyś. Tym razem reżyser wykorzystał utwór nie w wykonaniu Kingi Preis, lecz Katarzyny Groniec. Poniżej zwiastun – liczę, że kiedyś uda mi się zobaczyć więcej.
O rany, bliźniaczki wyglądają naprawdę demonicznie:) Dzięki za porcję inspiracji!
OdpowiedzUsuńAnonimowy, prawda, że zatrważające? ;-) Polecam obejrzeć całość, może zaskoczyć.
OdpowiedzUsuńDziękuję za French roast! Obejrzałam w całości, piękne!
OdpowiedzUsuńAniu, cieszę się, że Ci się podoba.
OdpowiedzUsuń