wtorek, 10 maja 2011

Jak trwoga to do... bloga?

Jakiś czas temu napisałam na blogu, że mam za sobą bardzo ciężki tydzień. Krótko potem dostałam parę smsów od – milczących dotąd – kolegów. Miły gest, od razu cieplej zrobiło mi się na sercu.

Zastanowiło mnie jednak, gdy któraś z osób* – bliskich mi z reala, nie poznanych na łamach Kieszeni – napisała: Widzisz, czytam bloga, więc na bieżąco wiem co się dzieje i mogę reagować! :) Zaczęłam myśleć nad tym głębiej... i przypomniała mi się podobna wypowiedź, sprzed paru miesięcy – otóż mailując z koleżanką, przeczytałam: Wiem, rzadziej ostatnio piszę, ale czytam Twojego bloga i rozumiesz, mam mniejszą motywację. Bo wszystko wiem;-)

I cóż...:-) Dla mnie jasne jest, że Kieszenie nie są i nigdy nie były blogiem nadmiernie osobistym. Owszem, chętnie dzielę się z Wami wrażeniami z podróży czy filmów, pokazuję swoje źródła zachwytu itp. – ale formuła bloga o życiu prywatnym, drobiazgowo relacjonującego domowe sytuacje czy intymne emocje, nigdy mnie nie nęciła. Nie mam również – przyznaję – odruchu, że gdy coś mną szczególnie wstrząsa czy budzi mój lęk, natychmiast biegnę z tym do Kieszeni. Biegnę raczej... płakać w poduszkę ;-)

Zastanawiam się więc, na ile łatwo ulec złudzeniu, że się wszystko wie. Czy sama znam osoby, do których rzadziej się odzywam, bo – podświadomie – wydaje mi się, że śledzę ich życie na podstawie bloga? Zresztą, czy zerkanie co parę dni do wpisów dotyczących muzyki czy kina, nawet mocno przefiltrowanych przez czyjś subiektywny ogląd świata, daje nam obraz tego, czym nasz przyjaciel aktualnie żyje, co go trapi, co cieszy? Odpowiedź wydaje się oczywista... A jednak ;-)

Dzisiejszy wpis dedykuję więc realnym przyjaźniom :-) I zachęcam (również siebie) do nieulegania złudzeniu, że znajomość da się utrzymać, czytając bloga... Zwłaszcza – czytając go milcząco, bez zostawiania po sobie żadnego śladu.

A jednocześnie przesyłam pozdrowienia tym, których udało mi się poznać wirtualnie dzięki Kieszeniom. Miło jest wyłuskiwać z komentarzy znajome nicki, wymieniać się opiniami, uczyć się Waszych gustów... Życzę więc wszystkim obu doświadczeń – uskrzydlających internetowych znajomości i jak najbardziej realnego przytulania.
Monster Hug, czyli przytulaśny potwór wyszperany na flickrze

A jakie są Wasze doświadczenia z blogującymi znajomymi? Czy zdarzyło się Wam odpuścić nieco spotkania czy telefony, bo odnieśliście wrażenie, że... w zasadzie wszystko, co Was interesuje, można wyczytać z bloga? ;-) A z punktu widzenia blogerów – czy po rozpoczęciu internetowych zapisków zauważyliście, że real mniej domaga się uwagi? Podzielcie się wrażeniami.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
* wie, że o tym piszę i się nie gniewa ;-)

10 komentarzy:

  1. Ja już nieraz mówiłem, żebyś pisała więcej o sprawach osobistych;)

    PS. Cytat z "Bo wszystko wiem" rządzi:P

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoja mowa cię zdradza* i... zdradza nas też nasze milczenie.;)

    Nigdy, czytając czyjegoś bloga, nie wpadłabym na to, że... wszystko wiem, jakkolwiek by nie był osobisty. Pewnie dlatego, że sama piszę i doskonale zdaję sobie sprawę z faktu, ile z tego, co jest we mnie, mieści się w tych kilku śmiesznych, blokowych akapitach... To przecież ułamki! Trzeba by było je dodawać i dodawać, żeby uzyskać jakąś liczbę...

    Dlatego traktuję blogi/ posty jak miejsca, które są tak naprawdę wstępem do rozmowy. Zawsze ważniejszej w realu niż przez literki.

    Moi znajomi nie prowadzą blogów, nie mam więc doświadczeń podobnych do Twoich. A ponieważ "dwa tysiące jedenasty" jest tematyczny, nie osobisty, nikt mi jeszcze nie zdążył powiedzieć, że wie, co nowego u mnie, przeczytawszy tekst o nadużyciu dużych liter w najnowszych reklamach.;)

    Zresztą... moich przyjaciół nie interesuje bardzo to, co się dzieje u mnie, ale... ze mną. A to trzeba opowiedzieć, bo jest nie do opisania!:)

    Pozdrawiam,
    Ula

    *cytat z Ewangelii wg św. Mateusza

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie że już jesteś! Pochwal się gdzie byłaś, stęskniłam się już za Włochami, to się przynajmniej wyobraźnią przeniosę jak opiszesz (i pokażesz zdjęciami, mam nadzieję!) co widziałaś.

    OdpowiedzUsuń
  4. „rzadziej ostatnio piszę (…) mam mniejszą motywację. Bo wszystko wiem.” Te słowa mogą ranić jak nóż. Albo jak jadowity wąż.

    Ja o Tobie nic nie wiem. Ile postów nie napiszesz, ile zdjęć nie wstawisz do tekstu, ile komentarzy nie zredagujesz. Zawsze będziesz dla mnie tajemnicą.

    Jak pojąć głębię Twoich oczu, jak rozwikłać zagadkę Twojego uśmiechu, jak zmierzyć się z hipnotycznym ruchem twego ciała.

    Nie wiem. Nie wiem. Nie wiem.

    Jesteś dla mnie otchłanią Rowu Mariańskiego, Giocondą i ideą tańca jednocześnie. Dlatego brak wieści od Ciebie, jest suszą na Ziemi. Moja psychika pokrywa się pajęczyną pęknięć. Tęsknię jak gleba za kroplą wody.

    Tak. Świat bez Ciebie jest opuszczony jak dziecko. Małe, zapłakane, niepewne jutra.

    Chciałbym w komentarzach pod Twoimi postami wyśpiewać swoją duszę. Powiedzieć, już się nie boję, bo wiem, co się z Tobą dzieje. Ale post, to tylko namiastka. Drobina Twojego życia w kosmosie codzienności. Bez metafizyki uczuć, emocjonalnie sterylny przekaz, w którym próżno szukać odpowiedzi. Każda podjęta próba jej znalezienia, to nadinterpretacja znaczeń sprowadzająca nieszczęśnika na mieliznę egzystencji.

    Nie jest mi z tym dobrze, ale żyję.
    Myśl, że gdzieś w pobliżu Ciebie krąży, jak dragon R., który zabrał Cię światu, zaanektował, zawłaszczył potęguje ból mojej samotności. Ale nie wyślę sms-a, nie zadzwonię, nie powiem „Witaj”, nie zapytam „Jak leci?”, bo czyż można zbliżyć się do doskonałości nie niszcząc jej?

    R. ma rację, że ciałem swym wielkim odgradza Ciebie od pospolitości, która mogłaby zbrukać aurę Twą.

    OdpowiedzUsuń
  5. Podpisuję się pod pierwszym zdaniem u. i pierwszym zdaniem besame!:))

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję za komentarze. Chciałam napisać coś więcej, ale monmar mnie obezwładnił;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak sobie myślałam o Twojej notce, że ja w sumie, zaczynając pisać bloga, pomimo, że nie jest bardzo osobisty, miałam nadzieję, że jakoś przybliży moim znajomym co u mnie słychać, mieszkam w innym kraju niż moi znajomi, oni są w Polsce, w Chinach, w Szwajcarii, w Czechach, w Indiach (a oprócz tego w kilku innych krajach znajomi obcokrajowcy, ale, z założenia blog miał być też dla mnie kontaktem z językiem polski, bo na codzień nie mam żadnego, dlatego nie piszę po angielsku) no i ciężko z każdym utrzymywać tak regularny kontakt jakby się chciało, niestety moi znajomi są mało aktywni, rzadko zostawiają komentarze, wiem, że czytają, bo...wysyłają mi maile zamiast komentarza, albo dodpytują o szczegóły na skypie czy przez telefon, więc blog spełania funkcję jakiegoś punktu zaczepienia. Natomiast w myśleniu "czytam bloga, to wiem" przoduje moja mama, z którą, akurat rozmawiam regularnie i nawet wypomina tacie, "jakbyś czytał Magdy bloga, to byś wiedział":)
    A na miejscu R to ja zaczęłabym się martwić ze względu na monmara:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak sobie myślałam o Twojej notce, że ja w sumie, zaczynając pisać bloga, pomimo, że nie jest bardzo osobisty, miałam nadzieję, że jakoś przybliży moim znajomym co u mnie słychać, mieszkam w innym kraju niż moi znajomi, oni są w Polsce, w Chinach, w Szwajcarii, w Czechach, w Indiach (a oprócz tego w kilku innych krajach znajomi obcokrajowcy, ale, z założenia blog miał być też dla mnie kontaktem z językiem polski, bo na codzień nie mam żadnego, dlatego nie piszę po angielsku) no i ciężko z każdym utrzymywać tak regularny kontakt jakby się chciało, niestety moi znajomi są mało aktywni, rzadko zostawiają komentarze, wiem, że czytają, bo...wysyłają mi maile zamiast komentarza, albo dodpytują o szczegóły na skypie czy przez telefon, więc blog spełania funkcję jakiegoś punktu zaczepienia. Natomiast w myśleniu "czytam bloga, to wiem" przoduje moja mama, z którą, akurat rozmawiam regularnie i nawet wypomina tacie, "jakbyś czytał Magdy bloga, to byś wiedział":)
    A na miejscu R to ja zaczęłabym się martwić ze względu na monmara:)

    OdpowiedzUsuń
  9. To ja chyba jestem przykładem bloggera, wokół którego "real" nieco zamilkł:) Oczywiście kontakty ze znajomymi są, ale zauważyłem, że ci, którzy wcześniej pisali do mnie regularnie (smsy, maile) od kiedy założyłem bloga (mój jest bardzo osobisty, ale i o dość hermetycznym temacie), skupili się głównie na tym, że to "oni wiedzą co u mnie":) W rezultacie gdy spotykam kolegę na ulicy, on zagaja o rzeczy, które opisywałem na blogu - pyta np. "Jak było w Poznaniu? Udało ci się spotkać z..." itp. - a ja czuję się dziwnie, bo nie wiem, co u niego:)

    Konkludując - to bardzo miłe, kiedy znajomi czytają Twojego bloga, ale czasem myślę, że im jest wygodnie być tak "w miarę na bieżąco" - to zwalnia z obowiązku podtrzymywania kontaktu;)

    OdpowiedzUsuń

Wyraź swoje zdanie w Kieszeniach.