Podmurna w Toruniu to jedna z uliczek starówki – przyjemna i kameralna. W mojej świadomości wytyczają ją trzy punkty: baszta, w której miałam garść zajęć na studiach, Nasze Kino – już niestety nieistniejące, oraz Dom Muz – ze studiem filmowym, gdzie przed paru laty kręciłam amatorskie filmy. Serię kadrów przedstawiających ulicę w szerszym kontekście znajdziecie tutaj (niestety, kiepsko się przegląda, bo trzeba otwierać każdy obrazek z osobna).
Od paru lat przy Podmurnej wyrastają sympatyczne przykłady małej architektury. Drobne, czasem niewidoczne na pierwszy rzut oka, a oryginalne i wywołujące uśmiech. Są tu ceramiczne popiersia mieszczan, anioł, czytelnicy Ferdydurke, krzyżak czy... kury (w tym jedna bez głowy!). Ostatnio pojawiły się też koty na okiennych parapetach (a może to tylko ja je niedawno zauważyłam?). Poniżej więc parę ceramicznych postaci przyłapanych podczas niedzielnego spaceru z Magdą, Pawłem i R
Od paru lat przy Podmurnej wyrastają sympatyczne przykłady małej architektury. Drobne, czasem niewidoczne na pierwszy rzut oka, a oryginalne i wywołujące uśmiech. Są tu ceramiczne popiersia mieszczan, anioł, czytelnicy Ferdydurke, krzyżak czy... kury (w tym jedna bez głowy!). Ostatnio pojawiły się też koty na okiennych parapetach (a może to tylko ja je niedawno zauważyłam?). Poniżej więc parę ceramicznych postaci przyłapanych podczas niedzielnego spaceru z Magdą, Pawłem i R
Mój faworyt – kamienica z kotami
O tym, jak figurki w staromiejskich murach wpisują się w strategię promocyjną miasta, można przeczytać tutaj; chwilę temu zorientowałam się też, że Podmurna ma swoją stronę w Wikipedii. Najlepiej jednak po prostu się tędy przespacerować.
Na zakończenie inny przykład urozmaicania miejskiej przestrzeni – z sąsiedniej ulicy.
Na zakończenie inny przykład urozmaicania miejskiej przestrzeni – z sąsiedniej ulicy.
Warto przyjrzeć się figurom i grafikom... tym bardziej, że inne czynności są zabronione!
P.S. W sobotę, w późnych godzinach popołudniowych, nie nastąpił koniec świata.
P.S. W sobotę, w późnych godzinach popołudniowych, nie nastąpił koniec świata.
urocze,a kot zdecydowanie najfajniejszy!
OdpowiedzUsuńKoty są świetne!
OdpowiedzUsuńByłam w Toruniu na wakacjach 2 lata temu i było cudownie :-) Miasto z niesamowitym klimatem. Tak sobie myślę, że to by było moje wymarzone miasto do mieszkania, gdybym nie wylądowała w Krakowie...
OdpowiedzUsuńczy tytuł bloga to nawiązuje do tej piosenki śpiewanej przez Marka Lubomskiego: "mam ręce w kieszeniach a kieszenie jak ocean?"(nie wiem tylko, czy to wiersz jakiś, może mi Pani podpowie...te figurki czytające w Toruniu są po prostu niesamowite!
OdpowiedzUsuńMalina, demis - prawda?:-)
OdpowiedzUsuńMy sElf, to zabawne, bo ja mam czasem dokładnie odwrotną myśl - że gdybym nie zadomowiła się w Toruniu, chciałabym mieszkać w Krakowie :-)
Leszczynowa, tak - to nawiązanie do piosenki Mariusza Lubomskiego pt. "Spacerologia", autorem słów jest Sławek Wolski. Piosenkę można sobie przypomnieć np. tu:
http://www.youtube.com/watch?v=-8YQjU5W5tQ
(zachęcam, bo przecież jest cudowna;-)
Co do figurek - mam nadzieję, że uda Ci się kiedyś zobaczyć je na żywo. Jest ich więcej, ja pokazałam tylko dwie:-)
O jakie to jest fajne! Bardzo cieszy oko, że gdzieś ludzie potrafią związane z historią miejsca, jak stare miasto, traktować na wesoło, z ludowym puszczeniem oczka, a nie z patetycznym nadęciem.
OdpowiedzUsuńKamienica z kotami oczywiście rządzi :)).
Kuszą Twoje zdjęcia, żeby odwiedzić Toruń. Wstyd się przyznać, ale byłam tak dawno, że nic nie pamiętam. Hmm, a w zasadzie jest w połowie drogi między moim domem, a moją działką, teraz wakacyjny czas wyjazdów, może którymś razem pojadę przez Toruń i zostanę na trochę go pooglądać.
Besame, Toruń się rumieni i zaprasza do siebie!;-)
OdpowiedzUsuńPrzecudne! Szczególnie czytacze i kocia kamienica. Ja ostatnio byłam w Toruniu w wakacje 2 lata temu, ale na króciutko, przejazdem i z teściami, więc nie bardzo dało się to połączyć z jakimiś spotkaniami. Dotarliśmy wieczorem, poszliśmy na rynek, a rano już musieliśmy jechać dalej...
OdpowiedzUsuńTej ślicznej uliczki nie widziałam, a szkoda, bo bardzo mi się podoba.
Przy okazji Torunia pamiętam, jak pewna Hiszpanka poczęstowała nas jakimś miejscowym specjałem, to były takie bardzo twarde ciasteczka, potem kupowałam podobne z Włoch.
W każdym razie pamiętam, jak jej tłumaczyłam, że u nas w Polsce, w Toruniu, też robią takie pyszne, twarde ciasteczka - pierniki. Tylko oficjalnie sprzedają je jako niejadalne. Jako jadalne są sprzedawane tylko pierniki miękkie. Ale oni wiedzą, że większość klientów je zjada, więc dodatkowo twarde pierniczki mają normalny opis składu, potwierdzający, że to jednak produkt spożywczy. Sandra była w szoku :)
O! Jeszcze są czytające aniołki w oknach :)
OdpowiedzUsuńMaith, dzięki za piernikową anegdotę :-) Cieszę się, że podmurne figurki Ci się podobają!
OdpowiedzUsuńSkad wiadomo, ze to Ferdydurke?
OdpowiedzUsuńAnonimowy, kliknij na pierwsze zdjęcie i spójrz na książki, które leżą we wnęce :)
OdpowiedzUsuń