czwartek, 7 czerwca 2012

Garść przyjemności 7

Po okresie rzadszych wpisów w Kieszeniach, lubię przywołać pozytywne wrażenia z minionych dni. Tak będzie i tym razem – oto najświeższe przyjemności (mamy czerwiec, a to dopiero druga porcja w tym roku, skandaliczna częstotliwość):
1. Kaszubski weekend u Maryny. Jadąc tam, wiedziałam, że spędzę czas w towarzystwie wyjątkowo sympatycznej osoby, ale nie przeczuwałam, jak piękna sceneria będzie nam towarzyszyć! Fantastycznie było rozglądać się wokół i nie napotykać żadnych śladów cywilizacji (oprócz dwojga warszawiaków ;-). Poza tym – rozkoszna rozmowa na tarasie, z winem w garści i ciepłą bluzą na grzbiecie, chleb z masłem orzechowym i miodem (rewelacja!), chwila wylegiwania się na pomoście i gawędzenia o kinie, wiersz Tuwima, gdzie bohaterem jest skurwysyndyk masy upadłości, leżakowanie zrywami – w czasie prześwitów słońca (zajęcie tylko dla wytrwałych)... Raz jeszcze dziękuję Marynie i przypominam, że Toruń zaprasza!
 Noga Maryny. Stanowczo nie oddaje urody właścicielki!
Jezioro wielu imion.
Ceramiczne gałki na drewnianym tle – śliczne zestawienie.
W kadrze ogon Gustawa.
2. Wtorkowa zupa brokułowa w Warszawie. A raczej – jej kontekst: oddech po wyczerpującej podróży służbowej do stolicy (wyruszyliśmy o godz. 5.20...), angażujących spotkaniach u klienta i długim, acz nie do końca planowanym marszu ;-) Przy brokułach sympatyczna rozmowa z kolegą z pracy.
3. Seanse Gry o tron. Teraz, gdy drugi sezon dobiegł końca, a na kolejny przyjdzie czekać rok, zdecydowanie muszę znaleźć czas na przeczytanie książki!
4. Dwa spotkania poniekąd biznesowe o bardzo przyjemnym przebiegu. Najpierw coś na kształt rozmowy kwalifikacyjnej i ekscytująca myśl o jesiennych wyzwaniach (dla ich przypieczętowania – solowa kawa na bulwarze). Potem wymiana pomysłów reklamowych w zaprzyjaźnionym gronie i mocny akcent sportowy na zakończenie ;-) Dzięki!
Myśli przebierają nogami – ku jesieni.
5. Wanna wieczorami, po pracowitych dniach przepędzonych na obcasach. Mijają lata, a ja wciąż nie wychodzę z podziwu wobec instytucji wanny.
6. Finałowa odsłona Desperate Housewives. To serial, któremu – choć przez ostatnie sezony wystawiał mnie na poważną próbę – byłam wierna od pierwszego odcinka. W finale zgrabne zamknięcie wielu wątków ze stosowną (czytaj: wysoką) dawką sentymentów. Duża przyjemność. Przykre jedynie, że krótko po ekranowej premierze, dotarła do nas wiadomość o śmierci Kathryn Joosten, odtwórczyni roli pani McCluskey – jednej z najsympatyczniejszych postaci.
7. Brief, który inspiruje. Proszę, trzymajcie kciuki! :-)
8. Kontrakt Paganiniego, czyli kontynuacja Hipnotyzera Larsa Keplera. Tom upolowany w bibliotece – znów zamówiony, gdy jeszcze fizycznie nie był dostępny, i dostarczony po wielu tygodniach jako niespodzianka. Pożeram łakomie.
Jak widzicie, sporo przyjemności wystąpiło na marginesie obowiązków służbowych, bo kolejne miesiące upływają Kieszeniom niezmiennie pracowicie. Tym bardziej warto wypunktowywać akcenty relaksu. Do czego i Was zachęcam :-)

13 komentarzy:

  1. Pomysł więcej niż udany :) Chyba sama powinnam zacząć wypunktowania.
    Ze swojej strony dodam tylko, że u mnie zakończenie Desperatek wywołało mieszane uczucia. Nie wiem np po co w taki sposób pociągnęli wątek Bree ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. To nie czytałaś jeszcze Martina?! Ale już galopem po książkę! Ja napalałam się na serial jako fanka sagi, i niestety po ok. 4 odcinkach odpadłam. Niestety, to nie to Westeros.

    OdpowiedzUsuń
  3. Someone like you, zacznij koniecznie - to bardzo przyjemne (i pożyteczne) zajęcie.
    Co do Desperatek, mnie zasadniczo irytował konflikt między Bree a przyjaciółkami, w środku sezonu - uważam, że był wydumany i kompletnie nieuzasadniony, dlatego cały wątek Bree trochę mi zobojętniał. I do końca właściwie nie odzyskałam zapału wobec niego. Ale też, nie ukrywam, cały sezon oglądałam już raczej przy prasowaniu ubrań, niż - z wypiekami na twarzy, więc finał interesował mnie jako zwieńczenie całej produkcji, nie - ostatnich wydarzeń. I w tym sensie odcinek mnie nie zawiódł, bo nawiązał do różnych motywów sprzed lat (a z największą ciekawością czekałam na rozstrzygnięcie sprawy Lynette i Toma ;-) A jak Ci się podobały prognozy na przyszłość bohaterek?

    Ptasiu, przeczuwałam, że ze wszystkich przyjemności wzmianka o GoT wzbudzi kontrowersje ;-) Sagę mam w planach od zeszłego roku, odkąd zauroczył mnie serial, ale moja lista książek do przeczytania jest tak długa, że Martin wciąż czeka. Niemniej pewnie się skuszę, bo parę osób regularnie mnie nęci "świetnym trzecim tomem" :-)

    Renulec :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się, że dołączyłaś do grona fanów masła orzechowego z miodem ;).

    Moja noga Cię pozdrawia, reszta mnie też!

    A co to GoT to ja się właśnie zastanawiam nad przeczytaniem jeszcze raz, bo w drugim sezonie już dosyć mocno namieszali i mi się zaczyna mylić co, kto, jak i gdzie :).

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny kalosz nad jeziorem i rękaw nad rzeką :)

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja uznałam, że nie obejrzę drugiego sezonu GoT dopóki nie przeczytam chociaż drugiego tomu (saga czeka na mnie na półce już od pół roku). W trakcie oglądania pierwszego sezonu dorwałam się do książki i dogoniłam serial. To już nie było to samo ;)

    A tak z innej beczki, podczas czytania pierwszego akapitu, przeczytałam 'skandaliczność częstotliwa'. Jak to mówią moi znajomi - zły parser mi się włączył ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Z GoT radzę uważać, ciężko się oderwać i ciągle ciągnie, żeby czytać kolejne, co przy braku czasu jest mocno frustrujące:)
    wanny zazdroszczę, mam nadzieję, że zawita w moim domu na jesieni...
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  8. Martin w kolejce, teraz X czyta, dostał ode mnie na urodziny, tym samym zrobiłam i sobie prezent, niestety będę czytać po angielsku.
    Wanny zazdroszczę, od czterech lat miezkam bez, narzekam co najmniej trzy razy w tygodniu.
    Desperatki też śledziłam od początku, finał obejrzałam wczoraj, uczucia mam mieszane, choć trochę mi się łezka w oku zakręciła.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie wiem po co pojawiła się Katherine (?, w każdym razie ta druga ruda ;) i czemu Bree aż tak ściągnęło w stronę polityki i to jeszcze w takim wydaniu. Generalnie Lynette chyba lubiłam najbardziej, więc w zasadzie trzymałam kciuki za nią i Toma ;) a ich zejście się i tak było kwestią czasu.. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Asiu, dzięki za przestrogę - właśnie ta myśl mnie powstrzymuje przed rozpoczęciem. Trzymam kciuki za wannę na jesień.

    malino, co do finału DH - również nie powiem, żeby był idealny, ale przy zastrzeżeniach, jakie miałam do ostatnich sezonów, stanowił fajną kropkę nad i (też mi się parę razy oczy zaszkliły).

    someone like you, masz rację - epizod z Katherine był trochę wydumany.

    OdpowiedzUsuń
  11. Oj, Asia zdecydowanie ma rację, jak zaczęłam czytać GoT, to przez tydzień prawie nie wyszłam z domu, połykałam jeden tom za drugim. A miałam wtedy kilka ważnych rzeczy na głowie, połowę zawaliłam, przesunęłam albo odwołałam ;).

    OdpowiedzUsuń
  12. Zgadzam się z Maryną, miałem tak samo:)

    OdpowiedzUsuń

Wyraź swoje zdanie w Kieszeniach.