628 stron, które towarzyszyło mi w rozmaitych chwilach. W trakcie urodzinowej sjesty na bulwarze, kiedy co chwilę odrywałam wzrok od kartek, by popatrzeć na Wisłę. Na przystanku autobusowym, w drodze do pracy – gdy próbowałam łapać poranne promienie słońca, skazana na kolejnych osiem godzin w biurze. W czasie rozpieszczającej wizyty u fryzjera, gdzie – w gwarnym otoczeniu, z farbą na głowie – przenosiłam się dzięki Keplerowi w zupełnie inną przestrzeń... Ale i w niejedną z nocy minionego tygodnia, zwykle między 2 a 4 rano, gdy desperacko usiłowałam odegnać nocne lęki, zwrócić myśli ku fikcji – zamiast ulegać agresywnej rzeczywistości.
To dla mnie taka książka przejścia. Kto by pomyślał – zwykły kryminał, a mam wrażenie, że zaczęłam go czytać w poprzedniej epoce.
Hipnotyzer Larsa Keplera to jedna z pamiątek marcowej konferencji – książka o okładce stylizowanej na dawne powieści grozy. Akcja rozpoczyna się odnalezieniem przez szwedzką policję chłopca, który cudem ocalał z krwawej masakry dokonanej na kilkuosobowej rodzinie. Stan nastolatka nie pozwala na wybudzenie go ze śpiączki i przesłuchanie, ale prowadzący śledztwo Joona Linna – zdeterminowany, by poznać tożsamość mordercy – postanawia zwrócić się o pomoc do hipnotyzera. W ten sposób poznajemy drugiego protagonistę, Erika Marię Barka – lekarza, który z tajemniczych powodów przed dziesięciu laty porzucił praktykowanie hipnozy...
Dobry, wciągający kryminał, z niebanalną fabułą i rozmaitością wątków psychologicznych. Inaczej, niż np. u Larssona (i poniekąd – w stereotypowym obrazie szwedzkiego kryminału), Kepler nie koncentruje się tu na tematach polityczno-społecznych, zdecydowanie więcej uwagi poświęcając relacjom międzyludzkim. Dla mnie był to duży atut.
Zresztą, trochę machinalnie piszę kryminał, ale rację mają okładkowi recenzenci, którzy wskazują na związki Hipnotyzera z thrillerem. Niepokojący, sprawnie napisany i ciekawy.
P.S. Pod pseudonimem Lars Kepler kryje się para szwedzkich autorów: Alexander Ahndoril i Alexandra Coelho Ahndoril, spod pióra których niedawno wyszła kolejna powieść: Kontrakt Paganiniego. Prędzej czy później – przeczytam. (Suplement z roku 2013: przeczytałam, słaby - bez porównania z Hipnotyzerem).
P.S.2 Myślę, że Hipnotyzer może być dobrym pomysłem na prezent dla miłośnika kryminałów – książka nie jest dziko wypromowana, więc istnieje szansa, że potencjalny obdarowany jeszcze jej nie czytał. (Suplement z roku 2013: no, chyba że widział ekranizację, która w międzyczasie weszła do kin ;)
P.S.3 W którejś z recenzji na książkowym forum natknęłam się na opinię: Misternie skonstruowana intryga nie pozwala się oderwać książki na dłużej niż na siku. Niech to posłuży za podsumowanie ;)
Dopisuję do listy książek na wakacje:)
OdpowiedzUsuńZa kryminałami nie przepadam, ale Twój opis wydał mi się intrygujący... Może przez to, że to kryminał trochę nietypowy :) Wypróbuję.
OdpowiedzUsuń