Solec Kujawski to niewielkie, piętnastotysięczne miasteczko nieopodal Bydgoszczy. Trzeba przyznać, niezbyt urodziwe – choć darzę je sympatią, za największe atrakcje Solca uważam nadwiślańskie ścieżki i okoliczne lasy. Pereł architektonicznych czy wybitnych przejawów lokalnej kultury nie znajduję tam wiele.
Jednak między jedną z głównych ulic miasta a fragmentem lasu rozsiane są pozostałości starego, niemieckiego cmentarza. Można na nie rzucić okiem z samochodu, spiesząc z osiedla blokowisk (któremu nadano tu nieformalną nazwę Meksyk) w kierunku Bydgoszczy. Można potknąć się o zrujnowane mogiły, spacerując między drzewami. Można przemaszerować obok cmentarza z wózkiem (jak na trzecim zdjęciu) i nawet nie zwrócić uwagi na mijane nagrobki. Historia w postaci ledwie widocznych dziewiętnasto- i dwudziestowiecznych dat zderza się tu z teraźniejszością blaszanych garaży, pastelowych ścian Meksyku, symetrycznej kostki brukowej czy czerwonych dachówek domków jednorodzinnych. Zachęcam do obejrzenia zdjęć w powiększeniu.
Kiedy robiliśmy te zdjęcia, na cmentarzu bawiły się dzieci – traktując fragmenty starych płyt nagrobnych jako naturalny element zagajnika (jeden z chłopców, widząc, że fotografuję tablicę, podpowiadał mi: Tam jest jeszcze jeden kawałek takiego muru z napisami); dalej nieco starsi mieszkańcy miasta pili piwo.
Prawdopodobnie niewiele osób już dziś pamięta o ludziach, których tu pochowano – nie zostały żadne wspomnienia; żadne buty i telefon głuchy; nigdy nie widziałam, żeby na którejkolwiek z mogił palił się znicz. A jednak wystarczy przyjrzeć się pozostałościom cmentarza, by pomyśleć o rzeczywistości mieszkańców miasta sprzed lat – i wyobrazić sobie, że kiedyś, między kwietniem 1921 a lipcem 1922, wśród podobnych drzew ktoś spacerował z małą dziewczynką – Christe Gerdą Ziegenhagen, czyjąś ukochaną córeczką...
nikt nie pił piwa. bez dramaurgii proszę
OdpowiedzUsuń