poniedziałek, 27 grudnia 2010

Kolęda i Komeda

Ponieważ nie miałam w tym roku żadnego oddechu od pracy w okolicach świąt (pozostałości urlopu wykorzystałam na konferencje w październiku), dzisiejszy dzień był dla mnie normalnym poniedziałkiem pracującym. Przyznaję uczciwie, pobudka nie była zbyt radosna... i z tego miejsca pozdrawiam wszystkich, dla których również tegoroczne święta były krótsze niż standardowy, współczesny „długi weekend” ;-)
Dlatego postanowiłam choć odrobinę przedłużyć sobie święta – za pomocą dzisiejszego popołudnia – i solennie deklaruję:
1. Nie myśleć dziś po pracy o pracy.
(1b. Tym bardziej – nie robić nic do pracy po pracy ;-)

2. Cały wieczór spędzić przy choinkowych lampkach i nastrajającej świątecznie muzyce*.

3. Przez zdecydowaną część wieczoru przytulać się do R. i kotów.

4. Przez pozostałą część wieczoru (lub – w miarę możliwości – równocześnie) rozkoszować się lekturą książek, które znalazłam pod choinką.

5. Zjeść na kolację wszystkie świąteczne pyszności, które jeszcze nam zostały (ale nie byle jak, tylko ładnie, siedząc na krześle, i jedząc z talerza, a nie ze słoika ;-)

6. Pić pyszne, rozgrzewające napoje – i dzięki temu myśleć o wszystkich ciepło :-)

7. W przerwie między czytaniem a delektowaniem się świątecznymi przysmakami, wziąć dłuuugą i leniwą kąpiel. Niezmiennie – z muzyką w tle.

8. Nie zbliżać się dziś więcej do komputera. Wiem, że to poniekąd wynika z poprzednich, ale ja muszę sobie ten warunek napisać dużymi literami ;-)

9. Przekazać Wam ten plan i zachęcić do spędzenia poniedziałkowego popołudnia w identyczny sposób.

10. A jeśli się uda, to i wtorkowego :-)

To wszystko. A na zakończenie – kilka radosnych kadrów. Najpierw pejzaż kuchenny (mało świąteczny, ale należycie ascetycznie zimowy ;-) a zamieszczony dla upamiętnienia bukietu imieninowego. Następnie porcja moich tegorocznych zdobyczy (dziękuję Mikołajom!) – z dużym prawdopodobieństwem w przyszłości pojawią się w Kieszeniach w osobnych notkach. Na koniec – konik, z drzewa koń na choince (wspomnienie wczorajszego sielskiego wieczoru). A teraz – merry Monday! :-)
* Nastrajająca świątecznie muzyka to w moim przypadku albo kolędy, albo płyty, które znalazłam pod choinką – w tym roku jest to muzyka Krzysztofa Komedy z Dziecka Rosemary. Polecam, kołysanka Mii Farrow w blasku choinkowych lampek brzmi doskonale ;-)

6 komentarzy:

  1. Komeda- przejmująco dreszczowe... zwłaszcza w blasku choinkowych lampek. Również poczyniłam stosik ze świątecznych zdobyczy, które nazywam polowaniem. Nie mogę się doczekać ich wchłonięcia.

    Głos Kaszub (z centrum Borów)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja byłem w pracy. Nie dramatyzuję. Nie robię postanowień, co zrobię jak nie będę w pracy. I nie oszukujmy się, co to za praca. :)

    Ewenement proponuję mniej przytulać koty, a więcej R. :)
    Generalnie KOTY WON! Miały swoje 5 minut na rozmowę w Wigilię. I co? powiedziały coś????
    Czy wystąpiły w obronie karpia??? Nic. Kompletnie nic.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha, przydałby mi się podobny plan! Zastosuję się dzisiaj :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajna kuchnia - merry Tuesday!:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Głosie z Kaszub, doskonale dreszczowe :-) Gratuluję udanego polowania (polowania uznaję tylko w takiej postaci ;-)

    Monmar, brakowało tu przez święta Twojego kojącego głosu... ;-) Nie przytoczę, co koty szepnęły mi na Twój temat, bo zbyt wiele tam słów niecenzuralnych... zdradzę tylko groźbę "pomszczenia myszy" ;-)

    Jagodzianko, niewiele tej kuchni tu widać, ale dziękuję, również ją lubię :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. O, czy ten Absolut w kuchni to Warhol?

    OdpowiedzUsuń

Wyraź swoje zdanie w Kieszeniach.