środa, 22 grudnia 2010

Odchodząc

Niektóre informacje o czyjejś śmierci dotykają nas na tyle mocno, że po latach jesteśmy w stanie odtworzyć, co dokładnie robiliśmy w chwili, gdy do nas dotarły. Dla mnie takim przypadkiem był Grzegorz Ciechowski. Pamiętam, że dziewięć lat temu, o godzinie 14:00, krzątaliśmy się z bratem po domu, kończąc bodajże przedświąteczne porządki. Nasza mama na dole słuchała płyt ze swoimi ulubionymi angielskimi kolędami – co chwilę więc dobiegało do nas Silent Night albo White Christmas – a my, na piętrze, łaziliśmy między pokojami, gdy w tle pobrzmiewała radiowa Trójka. Punktualnie o czternastej rozległ się serwis informacyjny z wiadomością: Zmarł Grzegorz Ciechowski, wokalista legendarnego zespołu Republika...

Nie wiem, co najbardziej mną wstrząsnęło – czy fakt, że uważałam Ciechowskiego za jedną z najbardziej twórczych osób na polskim rynku myzycznym i wydawało mi się oczywiste, że skoro ktoś ma taki potencjał, to nie wchodzi w grę, by cokolwiek mogło przerwać jego realizację; czy też mój osobisty stosunek do artysty (idąc na studia do Torunia, cieszyłam się na myśl o tym, że będę studiować na tym samym wydziale, co Ciechowski); być może przywiązanie do jego tekstów – tak przemyślanych w porównaniu z utworami wielu polskich wokalistów, czy wreszcie – frustracja spowodowana wspomnieniem, że tego samego roku umknął mi jubileuszowy koncert Republiki na starówce w Toruniu. Pamiętam, że w dniu koncertu z okazji 20-lecia zespołu przyjeżdżali do mnie znajomi – na parapetówkę w mieszkaniu studenckim. I przez chwilę nawet chciałam namówić ich na pójście na koncert... ale ostatecznie pomyślałam, że Będzie jeszcze tyle okazji! W końcu mieszkamy w Toruniu – tam, gdzie muzycy Republiki... 
Zdjęcie z oficjalnej strony Republiki

Rok po śmierci Ciechowskiego zorganizowano pierwszy koncert poświęcony jego pamięci – zainicjowany przez menadżera Republiki, Jakuba Tolaka, i muzyków zespołu. Od tego czasu, choć w zmiennej formule, koncert odbywa się co roku – gromadząc za każdym razem rozmaitych artystów z polskiej sceny muzycznej. Miejsce jest stałe – toruński klub Od Nowa. Wykonania bywają różne – zdarzają się niewypały, ale kilka aranżacji z minionych lat naprawdę zapadło w pamięć jak Tak, tak Mariusza Lubomskiego, Piejo kury, piejo Marii Peszek czy Śmierć na pięć Grzegorza Turnaua, przy której – przyznaję – ryczałam jak bóbr. 

W tym roku na scenie pojawił się m.in. zespół Tres.b, No! No! No! z wokalistą Tomkiem Makowieckim (w obu przypadkach wykonania przyzwoite, choć jestem pewna, że za rok nie będę o nich pamiętać), Szum z Robertem Brylewskim – legendarnym wokalistą Brygady Kryzys (iście szumnie zapowiadamy, a jednak nie wnoszący do koncertu niczego poza aurą ikony rocka), a w roli głównej gwiazdy – Kasia Kowalska, która wydała właśnie płytę z piosenkami Republiki. Choć do występu Kowalskiej podchodziłam bardzo sceptycznie, jej występ pozytywnie mnie zaskoczył – najwyraźniej byłam uprzedzona do artystki z powodu jej rzewnie masochistycznych przebojów sprzed lat... Płyty jednak nadal nie zamierzam kupić, to po prostu poprawne wykonania.
Obrazek z gazety

Prawdziwymi gwiazdami okazali się dla mnie jednak Czesław Mozil, który wykonał przejmująco liryczne Nieustanne tango i Odchodząc w akompaniamencie akordeonu i... harfy, oraz Gaba Kulka. Nie jestem jej wielką fanką, dotąd darzyłam ją umiarkowaną sympatią – jednak z koncertu wyszłam w przeświadczeniu, że warto było tam być tylko ze względu na nią! Kulka była bezapelacyjnie najlepiej przygotowana do koncertu – zaprezentowała naprawdę świetne, pełnokrwiste aranżacje Bikini śmierć czy Sexy doll. Odległe od oryginału, a jednak porywające – czyli takie, jakie, moim zdaniem, powinny być wykonania piosenek na koncercie ku pamięci. Poza tym charakterystyczny styl Gaby Kulki – teatralny, nieco przerysowany, ocierający się o groteskę, kapitalnie pasował do Białej flagi i fraz typu Ach, co za pan w tych kulturalnych okularach... jak się stara ładnie siedzieć i wysławiać...
Mam nadzieję, że Kulka będzie wracać do repertuaru Ciechowskiego na swoich koncertach – z przyjemnością wysłuchałabym tego jeszcze raz. W razie czego – nie przeoczcie! (Nie przeuszcie?)

12 komentarzy:

  1. Ewa, a słyszałaś Kulkę w zespole Młynarski plays Młynarski? Pytam, bo mam do Kulki podobny stosunek jak Ty, a na tej płycie bardzo mi się spodobała - może ona po prostu fajnie się sprawdza przy nowych aranżacjach starych hitów?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha, zabiłaś mi ćwieka! Muszę posłuchać :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. A czy to prawda, że prowadził Stelmach z radiowej Trójki? Zapowiadał w sobotę na antenie jakiś pamiątkowy koncert Republiki... i zastanawiam się, czy chodziło o ten toruński?

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest trochę na youtube, ale nie ma moich dwóch płytowych debeściaków :).

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy, owszem - Stelmach równoważył egzaltację drugiego prowadzącego, Mariusza z toruńskiego Radia GRA... dla którego każde wykonanie było "wyjątkowe, absolutnie przejmujące" i "otwierało nowy rozdział w historii muzyki" ;-)

    Besame, a które to Twoje debeściaki? :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ewo, dlaczego nie poświęciłaś w swojej notce choć zdania zespołowi, który otrzymał coroczną nagrodę imienia GC? Mnie się Paristetris bardzo podobali. Fajne połączenie muzyki hmm..elektronicznej(?) z rockową i pewnie kilkoma innymi gatunkami. Nie przeszkadzał mi fakt, że grali (taka tradycja tej nagrody) wyłącznie swoje piosenki, choć z sali dochodziły głosy dezaprobaty.

    Zgadzam się z Twoimi opiniami, a Robert Brylewski i spółka to jeden ze słabszych występów w historii tych koncertów jakie słyszałem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Haha, Robercie, dobrze wiesz, dlaczego ;-) Właśnie dlatego, że zespół, który odbiera nagrodę Ciechowskiego, prezentuje tylko swój repertuar - a ja na te koncerty chodzę zafiksowana na Republikę i niczego oprócz niej nie rejestruję! ;-)*

    Ale Paristetris warto posłuchać, owszem.

    - - -
    * No dobra, wyjątek stanowili zeszłoroczni laureaci, czyli Lao Che ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Moje chwilowe debeściaki to "fruwa twoja marynara" i "ogrzej mnie". Chwilowe, bo sama odkryłam tę płytę bardzo niedawno, a często tak mam, że pierwsze piosenki, które wpadną mi w ucho na płycie, po jakimś czasie się nudzą,a długoterminowymi debeściakami zostają inne.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ewe, a czy to prawda, że publiczność w OdNowie była tego wieczoru jakaś chamska? Natknęłam się na takie komentarze w sieci - i aż włos mi się jeżył na głowie :O

    OdpowiedzUsuń
  10. Besame, postanowione - po Nowym Roku przyjrzę się bliżej tej płycie! ;-)

    Anonimowy, oj, niestety tak. Chwilami było nam autentycznie wstyd wobec artystów - grupa osób na widowni zachowywała się jak na jarmarku, wrzeszcząc, przeklinając i przekrzykując wokalistów(!). Niektóre wykonania wymagały choćby umiarkowanego wyciszenia (jak wspomniany Czesław), ale spokojne brzmienia nie robiły na części publiczności żadnego wrażenia - amatorzy śpiewu wdzierali się z wrzaskliwym refrenem, kiedy chcieli, niezależnie od aranżacji.

    Rozgadałam się trochę, ale naprawdę pod tym względem koncert był fatalny - po raz pierwszy na imprezie z tego cyklu miałam wrażenie, że trafili na nią przypadkowi ludzie. Szczytem wszystkiego był moment, kiedy podczas występu Paristetris (to ten młody zespół, który śpiewał swój repertuar) z tyłu sali rozległo się buczenie i okrzyki "Republika, Republika!". OK, sama wprost nie mogłam się doczekać piosenek Republiki, ale takie chamstwo mierzi mnie _okrutnie_.

    Zresztą, za najlepszy dowód dziwnej postawy części widzów niech posłuży fakt, że Stelmach podczas koncertu zwracał publiczności uwagę, by nie zagłuszała wykonawców...

    OdpowiedzUsuń
  11. Zgadzam się - byłem na koncercie i część publicznci sprawiała wrażenie, jakby pomyliła imprezy:/

    A Kulka faktycznie świetna - masz rację, że jej styl pasował do ironii Ciechowskiego jak znalazł:)

    OdpowiedzUsuń
  12. nieprawda, gralismy wtedy w scrabble. nieszczescia chodza parami

    OdpowiedzUsuń

Wyraź swoje zdanie w Kieszeniach.