wtorek, 30 sierpnia 2011

Lwowska łacina

Jak wiecie, lubię pokazywać książki w sceneriach, w których były czytane. Dziś zdjęcie trochę nietypowe...
Dla ścisłości – na warsztat wrzucam Erynie Marka Krajewskiego!

Tak się szczęśliwie złożyło, że nasz ostatni weekend zahaczył nieco o wybrzeże. Tam – na przekór słonecznej pogodzie – postanowiłam zanurzyć się w świat mrocznych, wilgotnych i niebezpiecznych zaułków Lwowa lat 30. XX wieku... Szarą przestępczą rzeczywistość ubarwiały mi formy językowe – od dyskusyj i orgij, poprzez wtręty kresowe, po określenia dawnych elementów garderoby: meloniki, fulary, bonżurki z wyłogami...

Ale ad rem. Erynie to bardzo dobry kryminał. Poczynania komisarza Popielskiego, który (zdaje się, jak przystało na rasowego śledczego) prowadzi dochodzenie z dużą nonszalancją, obserwuje się z żywym zainteresowaniem. Nie czytałam serii Breslau Krajewskiego, więc nie porównam Popielskiego do słynnego Eberharda Mocka (w paru recenzjach Erynii spotkałam się z tonem to se ne vrati)mnie ta lektura satysfakcjonowała.

Krajewski prowadzi narrację barwnie i żwawo – to nie typ pisarza, który odkrywa jedną istotną kartę opowieści, by za chwilę pogrążyć nas w 50-stronicowej retrospekcji, nie mającej związku z akcją ;-) Tu wydarzenia rozgrywają się szybko, jedno po drugim, co sprawia, że trudno oderwać się od nurtu śledztwa. Poza tym autor zgrabnie zamyka lwowskie dochodzenie we współczesnych wydarzeniach – splatając losy Popielskiego z Wrocławiem (a jednak Breslau!) początku XX wieku... Co tu dużo mówić – zręcznie i rzetelnie zrealizowany przepis na kryminał.


Ciekawe są rysy pierwszoplanowej postaci. Jedną z cech Popielskiego, która w znacznym stopniu determinuje scenerię wydarzeń, jest choroba bohatera, epilepsia photogenica. Jej ataki wywoływane przez rozproszone światło dzienne, powodują, że komisarz stara się pracować głównie w nocy – więc większość jego podejrzeń i domysłów weryfikowanych jest po zmroku. Dlatego próżno szukać w Eryniach gwarnych i zatłoczonych ulic Lwowa, dam spacerujących w słońcu czy wracających z pracy urzędników – zdecydowanie więcej tu szemranych typów, nielegalnych profesji (to jest, przepraszam, profesyj), nieufnych dozorców kamienic i prostytutek, które przed świtem wracają do domów. Oczywiście mrok i żmudna bezsenność Popielskiego potęgują atmosferę niepokoju i tajemnicy, a także sprzyjają pewnym, nie do końca zgodnym z protokołem, działaniom komisarza...

Krajewski nie kryje swoich fascynacji klasycznych* – jego bohater z przyjemnością odcyfrowuje sentencje łacińskie, które napotyka w mieście,
pomaga stróżowi w przygotowaniach do egzaminu z łaciny, na wizytówce nosi cytat z Seneki: Quid est enim novi hominem mori, cuius tota vita nihil aliud quam ad mortem iter est*, a w przerwie między jedną a drugą sesją uciech z córą Koryntu, czyta Cycerona lub Lukrecjusza ;-) W powieści nie trąci to jednak dydaktyzmem – pisarz wplata wątki klasyczne z erudycją i wdziękiem, i przekonująco włącza je w paletę fascynacji Popielskiego.

Na zakończenie ostrzegam: książka jest dość brutalna. Choć Krajewski nie epatuje bezsensownym okrucieństwem, to obrażenia zadawane ofiarom – co tu dużo mówić, przerażające – opisane są dosadnie i szczegółowo.

A w ramach specjalnego bonusu – mroczne R.ynie!
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
* Autor jest filologiem klasycznym.

** Cóż w tym dziwnego, że umiera człowiek, którego całe życie jest niczym innym niż drogą ku śmierci – tłum. Krajewskiego.

12 komentarzy:

  1. Przerażające te zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdjęcie z okładki, rzeczywiście straszliwe, a sama książka rzeczywiście łatwo się czyta. Oczywiście od tego typu książek nie oczekuje się niczego ponad to, że będą się właśnie łatwo i we wciągający sposób pozwalały czytać na drągu, w tramwaju, w przeciągu. W recenzji koleżanki ewenement wszystko się zgadza i pasuje jak ulał. Czymkolwiek owo "ulał" jest.
    ps. Oczywiście w książce jest kilka miejsc, do których można się "przyczepić", ale ja akurat jestem ostatnią osobą, która chciałaby się do czegokolwiek przyczepiać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Demis rusos, przerażające jest to, że ta sama okładka na mnie ma większy nos! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja właściwie sama nie wiem, czytać tego Krajewskiego czy nie... Kryminały to nie jest mój ulubiony gatunek, ale i tak ulubionego nie mam, czytam wszystko. To jak, warto? Poza wakacjami, nie w tramwaju? Dobre to jest czy tylko lekkie?

    OdpowiedzUsuń
  5. Moim zdaniem warto - i dobre, i lekkie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Haha, dobre z tym zdjęciem:-D

    OdpowiedzUsuń
  7. Czy mogłabyś powiedzieć, gdzie kupiłaś tę bluzę? ;) Jest taka pozytywna ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. My sElf, moim zdaniem warto przeczytać - wciągająca, napisana żywym językiem powieść. A o dobre czytadła wcale nie łatwo - co chwilę widać w księgarniach koszmarki oparte na ogranym schemacie fabularnym, zaludnione tekturowymi postaciami i utkane wyłącznie z frazesów ;-)

    Podsumowując - gdyby miała to być jedyna książka, która przeczytasz, z pewnością bym Ci jej nie poleciła ;-), ale pomijając ten warunek, owszem. Ja po "Liczby Charona" - drugą powieść z Popielskim - sięgnę chętnie.

    Anonimowy trzeci - bluzę kupiłam w Reserved, jakieś 2 tygodnie temu. To jesienna kolekcja, więc powinnaś znaleźć ją bez problemu. Również jestem nią zachwycona :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Właśnie! My sElf, czytaj, nic nie ryzykujesz. Najwyżej odłożysz przed końcem, swoją drogą, ciekawe czy są osoby, które tak zareagowały na książki Krajewskiego? Kiedyś, choćbym się męczył, doczytywałem 99 % książek do końca, ostatnio - od kilku lat - nie doczytuję z dziką rozkoszą i nawet nie ściemniam, że kiedyś tam, że może "na emeryturze". Właściwie nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia, oprócz dwóch tytułów, no może trzech.

    OdpowiedzUsuń
  10. Arku, o tym samym pomyślałam - że jeśli się będzie nudzić, można odłożyć... ale zaraz potem stwierdziłam, że trudno mi sobie wyobrazić, by ten Popielski nudził ;-) Tak szybko się to toczy, że łatwiej przeczytać do końca ;-)

    Co do nie czytania do końca, mam podobną opinię - kiedyś uważałam, że warto, że trzeba dać szansę autorowi, że aby wyrazić opinię, lepiej znać całość itp., teraz szkoda mi czasu :-) Dlatego jeśli książka zupełnie mi się nie podoba, odkładam ją bez żalu (więcej cierpliwości mam zwykle do filmów, bo i mniej czasu przy nich do stracenia ;-)

    A powiedz, z powodu których książek masz wyrzuty sumienia?

    OdpowiedzUsuń
  11. 1. "Idiota", 2. "Doktor Faustus"

    OdpowiedzUsuń
  12. A, to obie jeszcze przede mną (profilaktycznie nie będę zaczynać, żeby nie nabawić się poczucia winy ;-) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Wyraź swoje zdanie w Kieszeniach.