piątek, 27 stycznia 2012

Do lata piechotą (albo na rowerze)

Porządkując dysk, który już się przelewa od filmów (a czas zgrywać nowe, bo chce się montować, montować, montować!), znalazłam parę zdjęć z wiosny i lata minionego roku. I mój apetyt na słońce gwałtownie przekroczył stan alarmowy.

Na początek kadr z letniej wycieczki rowerowej – przystanek nad tzw. basenem przy UMK (na tej samej wycieczce, nota bene, rąbnęłam w słup).
Potem kwitnący kuchenny stół...
Następnie – zakazane słowa na chodniku!
Dalej nieśmiała magnolia...
...i ta sama, tylko ciut bardziej rozochocona, w odbiciu okularów Pawła. Swoją drogą, magnolia chyba zawsze będzie kojarzyć mi się ze studiami – z powodu drzew, które kwitną przed toruńskim Collegium Maius.
Potargane chmury nad Rewą (gdzie się czytało i wylegiwało).
I krok wstecz, do Dnia Kobiet – okolicznościowa wystawa w piekarni przy ul. Mickiewicza w Toruniu :-)
To znów – tulipan prowodyr:
I kadr z wypadu nad jezioro do Zbiczna (niedaleko Torunia), gdzie dyscypliną olimpijską jest tenis grobowy ;-)
Ach, zachciało mi się spacerów, weekendów za miastem, piegów-przebiśniegów... Ale nie ma co narzekać, bo właśnie zaczął się...!

9 komentarzy:

  1. Tenis grobowy mnie rozwalił :D Z magnoliami mam dokładnie to samo skojarzenie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie trafiłam na tego bloga i bardzo mi się podoba! Mam pytanie do stałych bywalców: czy warto czytać archiwum? ;P Wiem, brzmi to dziwnie, ale jest przepastne i się zastanawiam, czy spróbowac czytać chronologicznie, czy tylko sobie losować notki od czasu do czasu, np. idąc szlakiem "you might also like".

    OdpowiedzUsuń
  3. Śmiej się z tenisa grobowego, ja miałam z tego parapety i podłogę w WC przed remontem! +10 do "jak marzną mi paluszki" :-/

    Balerinko, ja czytałam cięgiem, bo tak lubię, jeśli nie zniechęca Cię poświęcenie na to dużej ilości czasu, to polecam ten sposób :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Haha, tenis rzeczywiście grobowy. "Kruwa" i "wikęd" mnie zachwyciły.

    I przez Ciebie też zatęskniłam za wiosną, a dziś tak ziiiiimno!

    Balerinko, warto :).

    OdpowiedzUsuń
  5. „Kruwa”- mistrzostwo świata :) Takie obrazki poprawiają skutecznie nastrój. Przy okazji po raz kolejny przypomniałam sobie, że koniecznie zawitać muszę w Toruniu, to ponoć piękne, urocze miasto.

    Balerinka- oj warto, sama trafiłam tu zaledwie kilka dni temu i gdyby nie sesja to z pewnością każdy wpis byłby już przeze mnie pochłonięty :)

    OdpowiedzUsuń
  6. nino_błękitna, a czy my się znamy ze studiów? :-) Jeśli tak, napisz koniecznie.

    balerinko, miło, że wpadłaś (a wszystkim rozmówczyniom dzięki za rekomendację :-)

    Olgo Cecylio, parapety z lastryko długo były i moim udziałem, ale szybko pomalowałam je na biało. W tej postaci wydały mi się bardziej akceptowalne (a powierzchnia świetnie chwyta farbę, polecam!).

    maryna, prawda, że się tęskni? Choćby za partyjką tenisa grobowego! ;-)

    mejoa, Toruń odwiedź koniecznie, wystarczy weekend. Choć zastanawia mnie dlaczego akurat ta kruwa Cię do tego zainspirowała ;-))

    OdpowiedzUsuń
  7. W ogóle się nie zastanawiałam nad tym, co z nimi zrobić, bo remont załatwił sprawę zarówno parapetów, jak i podłogi.

    Z drugiej strony, dobry kamień nie jest zły ;-) Stół z lastryko jest wieczny.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie tyle „kruwa” ile samo wspomnienie miejsc znajdujących się w Toruniu :)

    OdpowiedzUsuń

Wyraź swoje zdanie w Kieszeniach.