poniedziałek, 9 stycznia 2012

Styczniowy przegląd filmowy

Styczeń obdarzył nas szczęśliwą ręką do filmów – niemal wszystkie, które obejrzeliśmy z R., były ciekawe. Postanowiłam szybko się nimi z Wami podzielić, bo a) niektóre tytuły jeszcze są w kinach, więc warto się na nie załapać, b) kuszą mnie już najbliższe premiery (Rzeź, W ciemności, Róża...) i zależało mi, żeby przed nimi zrobić sobie porządek w głowie :-)

A zatem – oto ostatnie odkrycia filmowe, różne, ale wszystkie moim zdaniem godne uwagi.

Musimy porozmawiać o Kevinie, We need to talk about Kevin, reż. Lynne Ramsay
Niepokojąca opowieść o Evie (Tilda Swinton), która zmaga się z wychowaniem syna – najpierw absorbującego niemowlęcia, potem krnąbrnego kilkulatka, wreszcie – licealisty-manipulatora. Historia opowiedziana zostaje przy pomocy krótkich, sugestywnych scen, w których przeszłość przeplata się z teraźniejszością – odsłaniając przed nami kolejne fakty na temat relacji Evy i syna...

Prawie dwugodzinny seans angażuje bez reszty, daje do myślenia, głównie w temacie rodzicielstwa (ten motyw ewidentnie do mnie powraca ;-), niejednokrotnie – przeraża lub irytuje. Wiele w tym filmie wymownych, przemyślanych ujęć; atut stanowi też  ciekawa, nieoczywista muzyka.

Nie przekonuje mnie właściwie jeden wątek – który na początku filmu wydawał mi się wiarygodny – wykluczenie i napiętnowanie Evy. Im bardziej rozwijała się fabuła, tym mocniej  go kwestionowałam...
Obejrzyjcie – jestem bardzo ciekawa Waszych opinii.

Wszystko w porządku, The Kids Are All Right, reż. Lisa Cholodenko
Opowieść o tradycyjnej amerykańskiej rodzinie – dwoje dorosłych, w tym jedno utrzymuje dom, drugie próbuje rozkręcić własny biznes, dwoje dorastających dzieci, córka właśnie wybiera się na studia... Schemat komedii familijnej zostaje jednak przełamany faktem, że parę rodziców tworzą dwie kobiety: Nic (Annete Benning) i Jules (Julianne Moore).

Rodzina wiedzie spokojne, ustabilizowane życie – do momentu, gdy dzieci nie postanawiają odnaleźć swojego biologicznego ojca, dawcę z banku spermy sprzed lat. Jego pojawienie się w życiu Nic i Jules wprowadza nieuchronny ferment – z jednej strony wywołuje konflikty, z drugiej – budzi pozytywne emocje u nastolatków, mimochodem zaś prowokuje bohaterów do zastanowienia się nad ich codziennością i wzajemnymi relacjami.

Bezpretensjonalna historia, utrzymana w pogodnej tonacji, ale i dająca do myślenia. Trochę zawiodło mnie zakończenie, bo wydało mi się zbyt czarno-białe – jednak ogólnie film świeży, wciągający i bardzo dobrze zagrany – wart obejrzenia.

Do szpiku kości, Winter's Bone, reż. Debra Granik

Szorstka, ponura opowieść o społeczności wykluczonych, zamieszkujących lasy w środkowych Stanach Zjednoczonych. Główna bohaterka, 17-letnia Ree, wraz z dwojgiem młodszego rodzeństwa i chorą umysłowo matką, mieszka w ubogim domu, pożywienie czy drewno na opał czerpiąc z samodzielnych polowań albo sporadycznej z pomocy sąsiadów. Warunki, w jakich żyje rodzina, są bardzo skromne, jednak Ree stara się zapewnić dzieciom bezpieczeństwo i spokój.

Pewnego dnia okazuje się, że ojciec dziewczyny – skazany za produkcję narkotyków (co na tym terenie jest powszechnym sposobem zarobkowania) – jako kaucję za przepustkę z więzienia pozostawił... dom. Jeśli mężczyzna nie stawi się na wyznaczonej rozprawie sądowej, Ree wraz z rodziną wyląduje na bruku. Dziewczyna postanawia więc odszukać ojca – i staje twarzą w twarz z ludźmi, których wolałaby nigdy nie spotkać (choć z większością, jak się dowiadujemy, jest w pewnym stopniu spokrewniona). Poznajemy społeczność, w której zastraszenie jest chlebem powszednim, w której rządzą okrucieństwo i przemoc – a jednak funkcjonuje również pewien kodeks etyczny... Przejmująca historia.

Do szpiku kości
to oryginalny, niespiesznie prowadzony thriller – odległy od stereotypowych obrazów Ameryki. Co szczególnie zapadnie mi w pamięć? Znakomite aktorstwo Jennifer Lawrence (Ree) i wstrząsająca scena na łódce... Dodam, że Do szpiku kości to film, który – ze wszystkich styczniowych – najbardziej podobał się R.

Dziennik zakrapiany rumem, The Rum Diary, reż. Bruce Robinson

Film, w którym fabuła jest znacznie mniej ważna niż ogólny klimat i w którym – o dziwo – niespecjalnie mi to przeszkadzało ;-) Niezobowiązująca opowieść o dziennikarzu (Johnny Depp), który przybywa do Puerto Rico w celu ratowania podupadającej gazety. Historia oparta na autobiograficznej powieści Huntera S. Thompsona, autora Fear and Loathing in Las Vegas, jeśli więc znacie ten tytuł, wiecie mniej więcej czego się spodziewać.

Wiele tu scen bardzo zabawnych, postaci są ujmujące (w niezwykłym wcieleniu pojawił się np. Giovanni Ribisi, ostatnio widziany przeze mnie jako sztywny karierowicz w Avatarze ;-), a zdjęcia – budzące głód wakacji. Sama intryga specjalnie nie wciąga, ale film ogląda się z przyjemnością.

Plus Johnny Depp w świetnej roli i Najpiękniejszy Samochód Świata! To tyle z kieszeniowego afisza – życzę udanych seansów :-)

15 komentarzy:

  1. film 'musimy porozmawiać o kevinie'wbił mnie w fotel. tilda niezwykle przejmująca. możliwe, ze ten wątek napiętnowania nie pasował, zwłaszcza jak już było wiadomo, jaką zbrodnię popełnił syn.. nikt jej nie współczuł, wszyscy się odsunęli.. ludzie łatwo oceniają innych (rodziców?), więc może taki był cel tego wątku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Polskie tytuły jak zwykle rządzą ;). Oglądałam drugi film zanim wszedł w Polsce do kin i jakoś przegapiłam pod jakim wszedł u nas tytułem, dlatego teraz popatrzyłam na zdjęcie i pomyślałam "kurde, chyba to widziałam, ale przecież na pewno nie widziałam czegoś, co się tak nazywa". Dopiero po chwili zobaczyłam tytuł angielski i mnie olśniło ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Akurat dzisiaj czytałam wywiad z Johnnym Deppem na temat jego przyjaciela Huntera Thompsona ;) Można znaleźć go tu:
    http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53581,10886994,Johnny_Depp__Romans_jego_zycia_zaczal_sie_od_slow_.html
    Lubię Deppa; spodobało mi się, jak opowiadał o stosunkach między nim, a Thompsonem. I wyobrażałam sobie, jak siedzą razem po turecku i czytają odnalezioną powieść, czyli 'Dziennik rumowy' ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Musimy porozmawiać o Kevinie - koniecznie musze to obejrzeć.
    The kids are all right - świetny film o relacjach rodzinnych i przekraczaniu granic świętości.
    Winter's - zaintrygowałaś mnie.

    Ja polecam stary film, który dopiero wczoraj oglądałam - Matka Teresa od kotów - klimat genialny.

    No i czekam na wyjście do kina na Rzeź Polańskiego.

    OdpowiedzUsuń
  5. - - - [uwaga, SPOILER Kevina] - - -

    tolu, właśnie to mnie zastanawiało - pierwsza scena, z oblaniem domu Evy farbą, później agresywne ataki ze strony ludzi na ulicy, złośliwości w sklepie, podłe uwagi kolegi z pracy... Wszystko układało się w wyrazisty motyw wykluczenia, i bardzo do mnie przemawiało... dopóki nie nadszedł finał. Bo kiedy wyszło na jaw, że Eva jest też jedną z ofiar, to... no nie mogłam uwierzyć, że wiedząc o jej tragedii (przecież potwornej!), cała społeczność uważa ją za współwinną.
    Spodziewałabym się raczej unikania jej jak ognia, niezręcznej ciszy, takiego "podejścia jak do jeża", które często spotyka ludzi dotkniętych tragedią, o jakiej trudno rozmawiać. Ale tak otwarte ataki? Miałam wątpliwości.

    - - - [KONIEC SPOILERA] - - -

    OdpowiedzUsuń
  6. maryno, tym bardziej będę pamiętać o zamieszczaniu oryginalnych tytułów :-) Choć sam przekład "Wszystko w porządku" nie wydaje mi się taki zły.

    iriz, dzięki za link - fajny wywiad. Ja aktualnie rozglądam się za innymi filmami Bruce'a Robinsona - jestem bardzo ciekawa.

    Anonimowy, obejrzyj oba :-) A co do "Matki Teresy" - to jeden z tytułów na mojej liście do obejrzenia... Niestety, widnieje na niej już od wielu miesięcy, muszę się zabrać.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie no, przekład zdecydowanie lepszy niż "Away we go" jako "Para na życie", "Leap year" jako "Oświadczyny po irlandzku" czy stary ale jary "Wirujący seks" ;). Ale po samym "Wszystko w porządku" nie załapałabym o który film chodzi, zaczęłabym się zastanawiać czy widziałam coś, co się nazywa everything's fine czy coś takiegp ;);

    OdpowiedzUsuń
  8. maryno, nie zapomnij o "Co nas kręci, co nas podnieca"! :-)

    Do moich faworytów należy też film "Human Nature" przetłumaczony na... "Wojna plemników" :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mnie zawsze bawił tytuł 'Die hard' przetłumaczony na 'Szklaną pułapkę' i jego dalsze części, będące dalszymi 'Szklanymi pułapkami' z nowymi cyferkami. Ostatnio sobie o tym przypomniałam, bo kolega w pracy korzystał z programu o nazwie dieharder (bardziej szklana pułapka?) :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  11. Zuza, łobuzie, uprzedzaj o spoilerach, bo nie wszyscy widzieli Kevina. Wkleję Twoją wypowiedź jeszcze raz i zaraz odpowiem :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. - - - [uwaga, SPOILER Kevina] - - -

    Właśnie skończyłam Kevina. Napiętnowanie Evy wydaje mi się oczywiste - urodziła mordercę, straciła "tylko" dwójkę, oni stracili razem więcej. Do tego możliwe, że wyszło w przesłuchaniach (jej, jego) jak wyglądało jego wychowanie i wtedy oczywistym jest żal do niej, że tyle razy mogła coś zrobić a pewnie nie zrobiła(widz wie jak było na prawdę). Poza tym ktoś musi być winny.

    - - - [KONIEC SPOILERA] - - -

    OdpowiedzUsuń
  13. Widzisz, zuz_anna - dla mnie ten motyw był już przejaskrawiony i przez to stracił na wiarygodności. Choć na początku, jak wspomniałam, poruszał mnie bardzo.

    iriz, "bardziej szklana pułapka" - ładne :-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Pan w jarzębiaku12 stycznia 2012 10:23

    Mnie również "Musimy porozmawiać o Kevinie" bardzo się podobał. Znakomite zdjęcia, a przede wszystkim - rewelacyjna Tilda Swinton.

    Myślę sobie, że dobór aktorki do takiej roli musi być bardzo trudny, bo to ona dźwiga odpowiedzialność za całą historię.

    OdpowiedzUsuń
  15. Podobno Depp gra tu jak Jack Sparrow.

    OdpowiedzUsuń

Wyraź swoje zdanie w Kieszeniach.