Mam w domu taki zbiór ulubionych muzycznych smętów. Trochę tam piosenki aktorskiej (np. bezcenne Millhaven), trochę Katarzyny Groniec; jest Odchodząc Republiki, Piosenka starych kochanków Raz, dwa, trzy, akcenty w postaci Lubomskiego, Błaszczyk, Turnaua, Jandy, Kaczmarskiego... (Przy okazji – Aniu, pamiętasz, jak na studiach gasiłam światło w pokoju i włączałam Ci Naszą klasę, zachęcając do kolektywnego rozrzewniania się? ;-) A między smętnymi różnościami przebłyskuje charyzmatyczny Kult.
Włączam tę płytę zawsze, gdy wpadam w melancholię (reprezentuję typ, który – kiedy już wpada – natychmiast pragnie ją sobie dodatkowo podkręcić!) Początkowo założyłam sobie nawet cztery katalogi – Wiosna, Lato, Jesień i Zima – zamierzając wgrywać do nich ulubione piosenki w różnych tonacjach (emocjonalnych, nie muzycznych ;-) Jednak gdy okazało się, że Wiosna nie różni się niczym od Jesieni, a Lato jest kompletnie puste, zostawiłam tylko Jesień ;-)
R. nie jest fanem tego zestawu (z pewnością nie dlatego, że odtwarzałam go już setki razy!), więc pod jego nieobecność słucham składanki (czy ktoś jeszcze używa słowa składanka?) z tym większym zapałem. Dziś postanowiłam przedstawić Wam jeden z ukochanych smętów.
Jest to Popołudnie w wykonaniu Michała Bajora. Dawniej nie przepadałam za Bajorem, kojarzył mi się z patetycznym liryzmem – ale gdy tylko usłyszałam ten utwór, doceniłam jego przejmujące, bezpretensjonalne wcielenie.
Zamknijcie oczy i posłuchajcie. Muzyka Zbigniewa Korcza i słowa Jonasza Kofty.
Włączam tę płytę zawsze, gdy wpadam w melancholię (reprezentuję typ, który – kiedy już wpada – natychmiast pragnie ją sobie dodatkowo podkręcić!) Początkowo założyłam sobie nawet cztery katalogi – Wiosna, Lato, Jesień i Zima – zamierzając wgrywać do nich ulubione piosenki w różnych tonacjach (emocjonalnych, nie muzycznych ;-) Jednak gdy okazało się, że Wiosna nie różni się niczym od Jesieni, a Lato jest kompletnie puste, zostawiłam tylko Jesień ;-)
R. nie jest fanem tego zestawu (z pewnością nie dlatego, że odtwarzałam go już setki razy!), więc pod jego nieobecność słucham składanki (czy ktoś jeszcze używa słowa składanka?) z tym większym zapałem. Dziś postanowiłam przedstawić Wam jeden z ukochanych smętów.
Jest to Popołudnie w wykonaniu Michała Bajora. Dawniej nie przepadałam za Bajorem, kojarzył mi się z patetycznym liryzmem – ale gdy tylko usłyszałam ten utwór, doceniłam jego przejmujące, bezpretensjonalne wcielenie.
Zamknijcie oczy i posłuchajcie. Muzyka Zbigniewa Korcza i słowa Jonasza Kofty.
Coś jest z tym Kultem takiego jesiennego. Od 10 lat słucham go intensywnie i non stop właśnie jesienią, w inne pory nie smakuje tak dobrze baaa w ogóle nie smakuje tak jak jesienią. Może słynna pomarańczowa trasa koncertowa... całe miasto pomarańczowe, a zazwyczaj udaje mi się mieszkać obok 'sal', w których dają koncerty, więc chcąc nie chcąc jesienią gdziekolwiek bym nie mieszkała widzę kolor pomarańczowy co automatycznie sprawia, że składanka robi się KULTowa.
OdpowiedzUsuńO cholera,
OdpowiedzUsuńten Bajor (za którym również nie przepadam!) jest w "Popołudniu" naprawdę przejmujący!...
:-)
Wcisnęłam play tylko dlatego, że sama za Bajorem nie przepadam i w tej chwili daję mu szansę.. Kocham Koftę i.. naprawdę ładnie mu to z Koftą wyszło.
OdpowiedzUsuńja miałam coś takiego z piosenką Wyclef Jean & Mary J.Blige - 911.
OdpowiedzUsuńz drogą przyjaciółką- na przekór jej mężowi, który tej piosenki nie lubił- nagrywałyśmy sobie kasety z różnymi składankami. ale jak miałyśmy kasety 90, to na jednej połówce - obowiązkowo musiała być 128 razy właśnie ta piosenka.
ewenementko: zobacz to millhaven!
Anonimowy, to prawda, jesień rozbudza apetyt na Kult.
OdpowiedzUsuńu., someone like you - cieszę się, że Wam również się podoba.
Veronico, znam to Millhaven i bardzo lubię :-)
no dobra już więcej nie powiem, że nie znoszę Bajora.
OdpowiedzUsuńO tak, Bajor w "Popołudniu" jest naprawdę świetny. Najlepsze z wykonań tej piosenki jakie słyszałam.
OdpowiedzUsuńAle ja go (Bajora) w sumie lubię. Co prawda głównie w tych starszych piosenkach, a i to nie wszystkich, ale jednak to ciągle jeden z najlepszych interpretatorów Brela po polsku ("Jef", "Następny", "Nie opuszczaj mnie"). Zresztą nie tylko Brela, bardzo lubię w jego wykonaniu "Mandalay", a "Ja wbity w kąt" śpiewa prawie tak dobrze jak Aznavour... No więc, oczywiście, wśród moich ulubionych smętów Bajor zajmuje poczesne miejsce. :)