wtorek, 11 października 2011

Dyżurne smęty

Mam w domu taki zbiór ulubionych muzycznych smętów. Trochę tam piosenki aktorskiej (np. bezcenne Millhaven), trochę Katarzyny Groniec; jest Odchodząc Republiki, Piosenka starych kochanków Raz, dwa, trzy, akcenty w postaci Lubomskiego, Błaszczyk, Turnaua, Jandy, Kaczmarskiego... (Przy okazji – Aniu, pamiętasz, jak na studiach gasiłam światło w pokoju i włączałam Ci Naszą klasę, zachęcając do kolektywnego rozrzewniania się? ;-) A między smętnymi różnościami przebłyskuje charyzmatyczny Kult.

Włączam tę płytę zawsze, gdy wpadam w melancholię (reprezentuję typ, który – kiedy już wpada – natychmiast pragnie ją sobie dodatkowo podkręcić!) Początkowo założyłam sobie nawet cztery katalogi – Wiosna, Lato, Jesień i Zima – zamierzając wgrywać do nich ulubione piosenki w różnych tonacjach (emocjonalnych, nie muzycznych ;-) Jednak gdy okazało się, że Wiosna nie różni się niczym od Jesieni, a Lato jest kompletnie puste, zostawiłam tylko Jesień ;-)
 
R. nie jest fanem tego zestawu (z pewnością nie dlatego, że odtwarzałam go już setki razy!), więc pod jego nieobecność słucham składanki (czy ktoś jeszcze używa słowa składanka?) z tym większym zapałem.  Dziś postanowiłam przedstawić Wam jeden z ukochanych smętów.

Jest to Popołudnie w wykonaniu Michała Bajora. Dawniej nie przepadałam za Bajorem, kojarzył mi się z patetycznym liryzmem – ale gdy tylko usłyszałam ten utwór, doceniłam jego przejmujące, bezpretensjonalne wcielenie.

Zamknijcie oczy i posłuchajcie. Muzyka Zbigniewa Korcza i słowa Jonasza Kofty.

7 komentarzy:

  1. Coś jest z tym Kultem takiego jesiennego. Od 10 lat słucham go intensywnie i non stop właśnie jesienią, w inne pory nie smakuje tak dobrze baaa w ogóle nie smakuje tak jak jesienią. Może słynna pomarańczowa trasa koncertowa... całe miasto pomarańczowe, a zazwyczaj udaje mi się mieszkać obok 'sal', w których dają koncerty, więc chcąc nie chcąc jesienią gdziekolwiek bym nie mieszkała widzę kolor pomarańczowy co automatycznie sprawia, że składanka robi się KULTowa.

    OdpowiedzUsuń
  2. O cholera,

    ten Bajor (za którym również nie przepadam!) jest w "Popołudniu" naprawdę przejmujący!...

    :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wcisnęłam play tylko dlatego, że sama za Bajorem nie przepadam i w tej chwili daję mu szansę.. Kocham Koftę i.. naprawdę ładnie mu to z Koftą wyszło.

    OdpowiedzUsuń
  4. ja miałam coś takiego z piosenką Wyclef Jean & Mary J.Blige - 911.
    z drogą przyjaciółką- na przekór jej mężowi, który tej piosenki nie lubił- nagrywałyśmy sobie kasety z różnymi składankami. ale jak miałyśmy kasety 90, to na jednej połówce - obowiązkowo musiała być 128 razy właśnie ta piosenka.

    ewenementko: zobacz to millhaven!

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy, to prawda, jesień rozbudza apetyt na Kult.

    u., someone like you - cieszę się, że Wam również się podoba.

    Veronico, znam to Millhaven i bardzo lubię :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. no dobra już więcej nie powiem, że nie znoszę Bajora.

    OdpowiedzUsuń
  7. O tak, Bajor w "Popołudniu" jest naprawdę świetny. Najlepsze z wykonań tej piosenki jakie słyszałam.

    Ale ja go (Bajora) w sumie lubię. Co prawda głównie w tych starszych piosenkach, a i to nie wszystkich, ale jednak to ciągle jeden z najlepszych interpretatorów Brela po polsku ("Jef", "Następny", "Nie opuszczaj mnie"). Zresztą nie tylko Brela, bardzo lubię w jego wykonaniu "Mandalay", a "Ja wbity w kąt" śpiewa prawie tak dobrze jak Aznavour... No więc, oczywiście, wśród moich ulubionych smętów Bajor zajmuje poczesne miejsce. :)

    OdpowiedzUsuń

Wyraź swoje zdanie w Kieszeniach.