...kot miał imieniny, sto lat, sto lat dla kota! A właściwie nie dla kota, bo już stwierdziliśmy, że patronem tego spotkania był jamnik ;-)
Bardzo przyjemnie minął mi ten sobotni wieczór – w towarzystwie fajnych ludzi, wina dla kurażu, wegańskiego tortu czekoladowego, a także – o tym chcę właśnie napisać – w niesamowitym wnętrzu toruńskiej kawiarni Cafe Draże.
Niby nic, niby same proste rozwiązania i naturalne materiały – ale wnętrze tego lokalu zauroczyło mnie bez reszty. Drewniane podłogi, ceglane ściany (lubię w Toruniu to, że czerwone cegły spotyka się tu co krok :-), trochę folku, trochę retro, trochę surowych powierzchni, trochę wzorzystej tapicerki i niebanalnych plakatów. Przytulnie i oryginalnie. A do tego jeszcze skosy (bo budynek jest piętrowy) oraz... schody kręcone!
Bardzo przyjemnie minął mi ten sobotni wieczór – w towarzystwie fajnych ludzi, wina dla kurażu, wegańskiego tortu czekoladowego, a także – o tym chcę właśnie napisać – w niesamowitym wnętrzu toruńskiej kawiarni Cafe Draże.
Niby nic, niby same proste rozwiązania i naturalne materiały – ale wnętrze tego lokalu zauroczyło mnie bez reszty. Drewniane podłogi, ceglane ściany (lubię w Toruniu to, że czerwone cegły spotyka się tu co krok :-), trochę folku, trochę retro, trochę surowych powierzchni, trochę wzorzystej tapicerki i niebanalnych plakatów. Przytulnie i oryginalnie. A do tego jeszcze skosy (bo budynek jest piętrowy) oraz... schody kręcone!
Po godzinie łakomego rozglądania się wokół stwierdziłam,
że to nie tak, jak pomyślałam na początku – że chciałabym mieć taki klub
– ja po prostu chciałabym mieć takie mieszkanie ;-) Na schodach wprawdzie trzeba uważać (bo wiadomo, ludzie w soboty są bardzo frywolni, kobiety zataczają wielkie kręgi biodrami...), ale jest pięknie. Choć może nie powinnam tego pisać, bo jeden z plakatów głosi Nie ma litości dla piękności ;-) Wisienkę na torcie urody Draży stanowiła taca Isak! Do listy pozytywów dochodzi jeszcze fakt, że Draże mają w ofercie produkty ekologiczne i fair trade, a także bywają scenerią rozmaitych akcji charytatywnych.
Sami przyznacie, zadziwiająco sporo tych zbieżności z zamiłowaniami ewenementa, prawda? :-) A dodatkowe emocje budził we mnie fakt, że w tym samym budynku, choć pod innym szyldem i w innej aranżacji, świętowaliśmy z R. swój ślub... :-)
Stanowczo był to dzień inny, niż te sześć, z którymi współtworzy tydzień... Pozdrawiam wszystkich współuczestników (szczególnie – szanownego solenizanta, który na przemijanie gwizda ;-), a Drażom z pewnością przyjrzę się bliżej.
Sami przyznacie, zadziwiająco sporo tych zbieżności z zamiłowaniami ewenementa, prawda? :-) A dodatkowe emocje budził we mnie fakt, że w tym samym budynku, choć pod innym szyldem i w innej aranżacji, świętowaliśmy z R. swój ślub... :-)
Stanowczo był to dzień inny, niż te sześć, z którymi współtworzy tydzień... Pozdrawiam wszystkich współuczestników (szczególnie – szanownego solenizanta, który na przemijanie gwizda ;-), a Drażom z pewnością przyjrzę się bliżej.
No tak, to nie jest ormiański sposób liczenia czasu :P
OdpowiedzUsuńOczywiście, zgadzam się, że piątkowy wieczór jest już sobotą i należy już tylko świętować, czemu daliśmy wyraz ;)
"dzień inny, niż te sześć, z którymi współtworzy tydzień" - święte słowa! ;) W oryginale brzmi to tak:"יוֹם שַׁבָּתוֹן אֵין לִשְׁכּֽוֹחַ" ;) a w tłumaczeniu, którego cytata jest zapewne parafrazą - "dzień Szabatu nie może być zapomniany" :)
I zgadzam się był to niezapomniany dzień ;) a chłop na przemijanie gwizda, bo wiadomo - "nie gamoń, nie pizda" ;)
O rany, szloma - nie wiem, jakie zaćmienie mnie obezwładniło, ale dałabym sobie rękę uciąć, że sobota! Może istotnie zmylił mnie fakt, że skończyliśmy dość późno ;-)
OdpowiedzUsuńTymczasem cieszę się, że frazy Spiętego przypadły Ci do gustu :-)
O jakie fajne to wnętrze! Najbardziej mi się podoba pierwsze i dwa ostatnie zdjęcia.
OdpowiedzUsuńBesame, kiedy byłaś u mnie, przechodziłyśmy obok tego miejsca - tam, gdzie spotkałyśmy mojego kolegę; klub był jeszcze w budowie. Przy Twojej następnej wizycie w Toruniu wpadniemy koniecznie :-)
OdpowiedzUsuńNawet pamiętam gdzie! Zaczynam znać Toruń ;)
OdpowiedzUsuńHm, widzisz, a ja zajrzałem do Draży parę dni temu i się tam nie odnalazłem. Wystrój rzeczywiście fajny, ale miałem wrażenie, że albo odbywa się tam impreza zamknięta, albo... lokal jeszcze nie został uruchomiony:) Panowała tam taka atmosfera "tylko dla wtajemniczonych - wpadnij, jeśli kogoś znasz":) Trochę jak w sytuacjach, gdy wchodzimy do sklepu z ciuchami i nagle ekspedientki milkną, dając nam do zrozumienia, że przeszkadzamy. Może miałem pecha...
OdpowiedzUsuńBesame, bo największą zaletą Torunia jest jego przytulność ;-)
OdpowiedzUsuńAnonimowy, to ciekawe - będąc w Drażach w piątek (w niektórych kręgach zwany sobotą ;-), sama zastanawiałam się, jakbym się czuła, idąc tam bez kolegów, którzy doskonale znali to miejsce i zarezerwowali jedną z salek. Przyszło mi na myśl, że mogłabym odnieść wrażenie obecności "krewnych i znajomych Królika" i... wycofać się. Właściwie o tym zapomniałam - gdy dziś zagadnęła mnie koleżanka z pracy, dzieląc się bardzo podobnymi spostrzeżeniami.
Mam nadzieję, że to tylko klimat na czas rozruchu klubu - będę obserwować.