niedziela, 27 listopada 2011

Natręctwa, dziwactwa, obsesje

Nie – poważne fobie, które paraliżują nam życie, ale drobne, codzienne obsesyjki, wpisane w naszą codzienność. Niewinne czynności, do których odrobinę wstydzimy się przyznać, ale z których trudno nam zrezygnować. Absurdalne zasady, stosowane na co dzień, przedziwne przyzwyczajenia lub nieuzasadnione rytuały.

Pamiętacie, jak bohater Dnia świra mieszał herbatę? Albo jak Boris z filmu Allena dwukrotnie śpiewał Happy birthday to you, myjąc ręce? Wreszcie – jak detektyw Monk... wiedzie całe swoje życie? To przykłady skrajne – ale wielu z nas ma pojedyncze, oryginalne nawyki – dla nas naturalne, a dla innych (mówiąc eufemistycznie) zaskakujące.

Bardzo lubię je poznawać u innych. Kolega z pracy wyznał mi kiedyś, że kawę pija tylko w kubkach, które są białe w środku. Tata koleżanki nie wyobraża sobie spożywania herbaty z... nieprzezroczystego naczynia. Mój osobisty R. nie jada ketchupu – jeśli jednak ketchup przeleje się do miseczki i oprószy oregano, staje się on sosem pomidorowym i jest akceptowalny ;-) Mój brat od lat zmaga się z pytaniem Czy na pewno zamknąłem drzwi, wychodząc z domu?

Moje własne: kupując gazety i książki, wybieram zawsze drugą lub trzecią – bo pierwsza wydaje mi się czytana, wymięta i niepełnowartościowa. Przed snem pięćdziesiąt razy poprawiam poduszkę, zanim osiągnę optymalny stopień jej zgniecenia. W ciągu dnia kilkakrotnie muszę pstryknąć palcami... u stóp. Skarpetki dzielę na prawe i lewe (co przez lata wydawało mi się naturalne – aż koleżanka uświadomiła mi, że nie każdy tak postępuje).

A Wy, macie jakieś natręctwa lub osobliwe nawyki? Z przyjemnością o nich przeczytam.

52 komentarze:

  1. Nienawidzę wchodzić na pokrywy od kanałów czy tego typu innych otworów na chodnikach bądź ulicach - zawsze staram się omijać je szerokim łukiem. Poza tym przed wejściem do autobusu muszę sprawdzić przynajmniej kilka razy, czy mam ze sobą bilet miesięczny (po wejściu do busu już tylko raz ;).

    OdpowiedzUsuń
  2. A można mówić o natręctwach kota?
    Moja Kitula nie lubiła chodzić po dywanie i zawsze obchodziła pokój tak, żeby nie stanąć na puchowym okropieństwie:)
    Na Kaszubach ostro wieje!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha, oglądając Dzień Świra co i rusz spoglądałyśmy na siebie z siostrą, to każda z nas znajdowała parę swoich natręctw, siostra zaczyna się uczyć tylko o pełnej godzinie, ja dokręcam wszystkie tubki i buteleczki po kilka razy, spradzam czy zamknęłam drzwi w domu i samochodzie, a jakże, siostra gasi i zapala światło, gazety wybieram również z tych dalej, to samo tyczy się kosmetyków na półkach w supermarkecie, a obie musimy mieć wszystkie wieszaki w szafie powieszone haczykiem w tą samą stronę (ja jeszcze układam majtki w szufladzie kolorami, a siostra chowa w stanikach od kompletu). Moje układanie się w łóżku doprowadza kota do szału, bo na już śpi, a ja śmiem się wiercić i ugniatać poduszkę, układać na sobie piżamę i dopiero wtedy, kot może ułożyć się na wysokości brzucha i spać (mąż jest bardziej wyrozumiały), a i mam zawsze jakiś tik nerwowy od dziecka, jak się pozbędę jednego, przychodzi następny, chrząkanie, pociąganie nosem, poprawianie stanika na mostku, i co prywatny dzień świra nie? A mam koleżankę, która musi zgasić światło tym samym pstryczkiem, którym je włączyła, chociaż ma jeden przy drzwiach, a drugi przy łóżku:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie jadam spodów bułek. Nie i już :)

    OdpowiedzUsuń
  5. iriz, z biletem (miesięcznym czy jednorazowym) mam podobnie :-)

    Natręctwa kota się liczą, a jakże!

    malino, świetna seria! Twoja relacka zaspokoiła całą moją ciekawość natręctw :-)) A włącznik koleżanki jak wisienka na torcie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Głupio mi się odezwać, bo jak tak czytam Wasze dziwactwa, to w zasadzie robię niemal wszystkie z nich razem wzięte. A całe życie żyłam w przekonaniu, że nie jest ze mną najgorzej ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hmmmm...ja gazetę też zawsze biorę tą z głebi (i mi głupio w małych punktach prasowych z tego powodu). A herbaty nie piję w kubkach ciemnych w środku (w sumie kawy też nie;))).

    OdpowiedzUsuń
  8. Besame, ujawnij jakieś własne - jestem pewna, że ukrywasz coś osobistego i oryginalnego, takie swoje własne "spody bułek" ;-D

    malina, errata - miała być "relacja", nie "relacka" :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja rozdzielam wszystkie składniki obiadu na talerzu - oddzielnie surówka, oddzielne mięso, oddzielnie ziemniaki. Elementów połączonych i wymieszanych nie zjem ;)

    Poza tym - jak Kasik i jak kolega ewenementa - herbatę pijam tylko w kubkach jasnych w środku.
    Do tej pory myślałem, że to nienormalne - teraz czuję się lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja mam dość sporo natręctw porządkowych - takich typowo jak Monk. Zaliczam do nich "malinowe wieszaki", czyli wieszaki w szafie odwrócone wszystkie w jedną stronę:), ale i poduszki na kanapie ułożone w określony sposób, podział ręczników na trzy rodzaje (z różnym przeznaczeniem), składanie ubrań wg jednego schematu, książki na półce odwrócone tak, żeby po wyjęciu z szeregu frontowa okładka była po prawej stronie... No, trochę tego jest;)

    Pozdrawiam,
    Zuzia

    OdpowiedzUsuń
  11. Z tych już opisanych:
    - czy zamknęłam drzwi?
    - gazeta oczywiście nigdy pierwsza
    - inne produkty równie oczywiście też z głębi półki :)
    - poduszkę poprawiam co kilka minut dopóki nie zasnę. Dłuuuuugo mi zajmuje zasypianie. Zresztą to nie tylko poduszka, kręcę się z boku na bok, przekładam kołdrę, zmieniam pozycje, itd.
    - palcami u nóg też muszę sobie postrzelać. Ba, muszę mieć buty, w których da się nimi mocno ruszać. W rezultacie 3/4 moich butów to buty o rozmiar za duże.
    - nie staję na studzienkach, kratkach i innych takich. Jeśli się nie spieszę i spokojnie spaceruję, to nie staję również na złączeniach płyt chodnikowych, ani na pęknięciach (wszechobecna ostatnio kostka bauma to moja trauma! - takie mogłabym rozpowszechniać hasło reklamowe ;) )
    - wieszaki wszystkie w jedną stronę, koniecznie. I kolorami, te z jasnego drewna wiszą sobie po jednej stronie wieszaka, te z ciemnego po innej.

    Z tych, które jeszcze nie padły:
    - Nie lubię jak coś jest krzywo, jak się zagapię, to potrafię przekładać przed sobą sztućce, które kelner w knajpie dopiero co przede mną położył, żeby były idealnie równolegle.
    - Do "krzywo" zalicza się też "nie na swoim miejscu". Np. herbata MUSI stać po prawej stronie talerza, mimo że jestem oburęczna i czasem sięgam po kubek jedną ręką, czasem drugą.
    - Odruchowo liczę. Jak wejdę po schodach, to wiem ile ich było, jak przejedzie pociąg, to wiem ile było wagonów, itd. Mogę przy tym z kimś gadać albo zajmować się czymś innym, to przychodzi samo ;).
    - Wiem ile czego mam i jak co i gdzie leży. Jak byliśmy mali, to doprowadzało to mojego brata do szału - nie mógł się np. zakraść do mojego pokoju i podebrać mi czekoladek (on był łasuchem i zjadał swoje od razu, ja chomikowałam), bo wiedziałam, że to zrobił - czekoladek było o jedną mniej, a kaseta, która leżała obok, leżała teraz 3 cm dalej!
    - Mam swoje trasy i swoje sklepy. Wiem, że szybciej dojdę/dojadę inną drogą, ale lubię tę i będę jechała tą. I wiem, że chleb mogę równie dobrze kupić w tym sklepie, bo to nawet ta sama sieć piekarni, co w moim, ale nie, bo zawsze kupuję w tamtym.
    - Jak nie ułożę przed snem chociaż jednego sudoku w komórce, to nie zasnę.
    - Muszę umyć ręce najdalej kilka minut po dotknięciu psa, bo wariuję. Nie uważam, że psy są obrzydliwe, czy coś, ale po prostu muszę.
    - Jeśli w domu jest ręcznik do pary, to muszę go użyć. Tzn. jeśli mam dwa pomarańczowe, mniejszy i większy, to nie mogę wytrzeć ciała pomarańczowym, a włosów białym. Nie wiem czy sam fakt, że muszę mieć w ogóle dwa ręczniki już podchodzi pod dziwactwa, czy nie ;).
    - Jeśli jem coś, czego jeszcze nigdy nie jadłam, to muszę to najpierw powąchać.
    - Odruchowo segreguję - wieszając pranie skarpetki wieszam razem, koszulki razem, itd. Rozmawiając z kimś kiedy przede mną na stole leżą np. karty dopiero po pewnym czasie rozmowy orientuję się, że już takie są rozdzielone i ułożone od asa do króla. Oczywiście w kolejności pik, kier, karo, trefl.
    - Muszę mieć jak sprawdzić godzinę. To może być dla mnie nieistotne, bo siedzę przeziębiona w domu i przez najbliższe 3 dni nie muszę nigdzie być o żadnej porze - jakiś zegarek i tak musi być pod ręką.

    To na szybko, bo znalazłabym znacznie więcej. Ale mi wstyd jeszcze bardziej przedłużać listę :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Besame, cudowna relacja! Kieszenie są zaszczycone, że powierzono im tyle natręctw :-) Hasło reklamowe z kostką bauma i ręczniki do pary to moi faworyci.

    Przy okazji przypomniałam sobie własne inne dziwactwa - podzielam np. Twój odruch liczenia: liczę wszelkie powtarzające się elementy - sztukaterie na suficie, kolumny jakiejś budowli, rzędy krzeseł, pasy zebry... Liczę również - to mój konik! - litery w wyrazach ;-)
    A układanie się do snu, obejmujące szereg czynności... oj, R. miałby sporo do powiedzenia w tej sprawie ;-) Pozdrawiam strzyknięciem palców w bucie!

    Kasik, Ł. - front zwolenników kubków o jasnym wnętrzu rośnie w siłę!

    Na marginesie - przypomniało mi się, jak w którymś odcinku "Przyjaciół" bohaterowie serialu urządzili sobie quiz. Na pytanie: "Na ile kategorii Monika dzieli ręczniki?" padła odpowiedź... "Czternaście" :-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Besame Twoja lista mi przypomniała, że ja też segreguje pranie i wieszam skarpetki parami i tego nauczyłam męża, ale to też praktyczne.
    Jak dotknę psa, też muszę umyć ręce, nie mam tego z kotem. Używam jednego ręcznika, ale jak zmieniam to i swój i męża, żeby były "od kompletu" ten sam wzorek, inne kolory. Wącham wszystko przed jedzeniem i piciem, kolega, który jada śniadanie w pracy (płatki) rano kontrolnie pyta, zrobiłaś już kawę? a to znaczy, że mleko dobre, jak nie, to przynosi mi butelkę do powąchania:)

    OdpowiedzUsuń
  14. - jak wieszam pranie to zawsze ubrania muszą być wywrócone na prawą stronę,
    - liczę słowa w wierszach gdy czytam książkę
    ( staram się z tym walczyć bo długo się czyta :)),
    ale nieważna jest ilość liter tylko czy suma jest parzysta czy nie :)) parzysta jest lepsza i dobrze wróży, ale przecież to oczywiste! ;)))
    pzdr ruda

    OdpowiedzUsuń
  15. ruda, zaskoczyłaś mnie! Też mam natręctwo liczbowe, ale u mnie ZAWSZE fajniejsze są nieparzyste! :-)

    OdpowiedzUsuń
  16. Notka jak dla mnie, Luby często komentuje moje zachowana "Monk" :)

    - uwielbiam symetrię, ale czasem w asymetrii dostrzegam symetrię i Luby się buntuje :) (przez wiele lat miałam 7 dziurek w uszach i co mnie cieszyło bo moje imię też ma 7 liter... zrobiłam 8 i źle mi z tym było, szukałam miejsca od razu na 9 hehe, ale przeszło bo mam je zrobione grupkami - 3, 2, 1 a w drugim uchu 2, 1),
    - liczy nieparzyste (bo ona są symetryczne) a najlepiej pierwsze,
    - kiedy w programie graficznym mam coś zrobić suwakami, wolę wpisać wartość liczbowo, co więcej, musi to być wielokrotność 5, 15, 25, podobnie z marginesami albo kolorami w CMYK :)
    - głośność w aucie musi być nieparzysta, w winampie zawsze 50,
    - kołdra musi być położona guzikami w nogach, guziki od góry inaczej w czasie snu wsuwam palce w poszewkę i mnie to wkurza; koło twarzy nie mogę mieć bo sobie ją kaleczę,
    - o wieszakach w jedną stronę pisano,
    - produkty z półki też biorę z głębi, sądzę, że to nawyk z drogerii/sklepów kosmetycznych gdzie pierwsze produkty są faktycznie używane,
    - kubków czarnych też nie lubię, przy kawie z mlekiem ujdzie, ale herbatę lubię oglądać (piję rooibos i można fajnie bawić się w momencie jak mocniej naciąga :)),
    - ręce myję często, po kocie, psie, miejscach publicznych, pieniądzach,
    - więcej grzechów nie pamiętam...

    Najgorsze jest to, że jak coś robię (np. wieszam obraz) i wyjdzie niesymetrycznie potrafię... rozpłakać się. To jest chore.

    OdpowiedzUsuń
  17. Składniki obiadu jem tylko pojedynczo i zawsze w określonej kolejności - najpierw ziemniaki/ryż/kaszę, potem surówkę, a mięso na końcu. Jak jemy nietradycyjny obiad (np. makaron z sosem), to mieszam zapamiętale, uwielbiam połączenia różnych kontrastowych smaków.

    Obsesyjnie poprawiam swoje literówki - ale się ucieszyłam, jak odkryłam, że Skype ma przycisk edycji już wysłanej wiadomości! Innych staram się nie poprawiać (bolesne, ale to element mojej pracy nad sobą).

    W knajpie bawię się przesypywaniem cukru w cukierniczce. (Nienawidzę cukru w saszetkach! A tak ogólnie to nie słodzę.)

    MUSZĘ mieć zawsze pod ręką chusteczki do okularów i balsam do ust. Okulary czyszczę kilkadziesiąt razy dziennie, przeszkadza mi każdy pyłek. Wyschnięte usta potrafią zepsuć każdą przyjemność.

    Jak liczę w myślach do 10, to najpierw do ośmiu, a potem do dwóch. Ćwiczę w 4 seriach po 7. W ogóle wszędzie się doszukuję liczby 28.

    Jak już układam ubrania, to kolorami (nie znoszę tego robić, bo mam sypialnię od północy i czarną szafę wewnątrz). Wieszaki w jedną stronę - a to nie logiczne? Przecież one są wklęsłe z jednej strony, a z drugiej wypukłe, wpasowują się!

    Nie akceptuję przezroczystych lub półprzezroczystych naczyń, wyjąwszy kieliszki do alkoholi.

    I pewnie trochę tego jeszcze by było... :-)

    OdpowiedzUsuń
  18. Ciekawa sprawa, prawie wszystkie moje natręctwa tu padły: wieszaki, układanie kart, dwa ręczniki do pary (tak, ja też!), sprawdzanie drzwi, gazu, światła i biletu, układanie sztućców, tylko, że ja nigdy nie uważałam, że to są natręctwa :o) (może z wyjątkiem tego sprawdzania, czy zgasiłam światło i czy mam bilet, bo to czasem irytujące).
    Z moich własnych prywatnych dziwactw dodam jeszcze to: jak widzę zamykający się szlaban, muszę poczekać i zobaczyć, z której strony jedzie pociąg. Jak z lewej, to dobrze, a jak z prawej to się nie liczy.
    (to byłam ja, Kis-moho, która nie wie, jak się tu zalogować)

    OdpowiedzUsuń
  19. Zuz_anna, najbardziej podobają mi się te wielokrotności 5 w wartościach kolorów :-)) A ustawianie głośności na liczbę nieparzystą też mam we krwi - zapomniałam, że to może być natręctwo ;-)

    Z krzywymi obrazami... Pamiętaj, że duża część społeczeństwa ma astygmatyzm, nikt nie zauważy nierównych linii ;-)

    my sElf, podzielam obsesyjną niechęć do spierzchniętych ust - bez pomadki ochronnej ani rusz!

    Kis-moho, w kwestii logowania - jeśli masz konto w Google (np. korzystasz z Gmaila), możesz zalogować się przy pomocy tych danych. Druga opcja to zaznaczenie w formularzu:
    Komentarz jako: "Nazwa/adres URL" i wpisanie w miejscu nazwy dowolnego imienia lub nicka, np. "kis-moho" :-)

    "Jak z lewej, to dobrze, a jak z prawej, to się nie licy" - cudna zasada!

    OdpowiedzUsuń
  20. Czytam Wasze wpisy i nie wierzę. Mam wrażenie, że połowę z tego wymyśliliście.

    OdpowiedzUsuń
  21. Monica dzieliła ręczniki na 11 kategorii, a nie 14.

    OdpowiedzUsuń
  22. To z pociągiem jest świetne, tę samą zasadę powinniśmy stosować do wszystkich tego typu "wróżb" ;-)

    OdpowiedzUsuń
  23. Zgadzam się z my sElf, świetne remedium na wszystkie natręctwa z kategorii "przesądnych" :)

    OdpowiedzUsuń
  24. PS. wojtek, widzisz - różnorodność i bogactwo ludzkich charakterów (a w tym lęków, obsesji i ulubionych nawyków) jest nieograniczona :))
    A że są nieracjonalne? Kto tu mówi o racjonalności ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. "Z krzywymi obrazami... Pamiętaj, że duża część społeczeństwa ma astygmatyzm, nikt nie zauważy nierównych linii ;-)"

    Po 1 - ja to widzę!, po 2 - też mam astygmatyzm, mąż też :D ale w rodzinie mam ksywkę "milimetrzak" :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Nie skończę myć zębów przy zakręconej wodzie - na kilka ostatnich sekund szczotkowania woda musi lecieć z kranu, inaczej zęby są nieumyte. Płukać usta też muszę buzią prosto z kranu - z ręki albo kubka - zęby są niewypłukane. Niewygodny nawyk, jeśli akurat jest awaria i nie ma wody w kranie ;)

    Nie usnę, jeśli coś wisi nad moją głową - półka, kwiatek, obrazek na ścianie, chińskie dzwoneczki...

    Usypiam czytając książki. Mam specjalne książki "do zasypiania", głównie młodzieżowe, takie, które już kiedyś czytałam i nie muszę nad nimi myśleć... po kilku kartkach półprzytomnie gaszę lampkę i śpię.


    Nucę przy odkurzaniu. Zawsze - i tylko przy odkurzaniu. Zaczynam zupełnie się nad tym nie zastanawiając, zauważam, jak zaczynam fałszować.

    OdpowiedzUsuń
  27. jak wieszam pranie na suszarce to skarpetki musza byc odkrecone na prawa strone i powieszone pietami w strone okna(strasznie mnie to wkurza bo zajmuje mi to wiecej czasu wrrr)ale jak chce z tym walczyc i powiesze je jak leci to nie odejde od suszarki bo wtedy mysle ze cos zlego mi sie przytrafi no i zaczynam je sortowac:((,wystarczy jeden odcisk palcow na szafceco w kuchni od razu lece ze scierka,wogole przechodzac zawsze sprawdzam czy sa czyste,dobija mnie jeszcze to ,ze chodzac po mieszkaniu zawsze patrze na podlogi:)))bo jak tylko zauwaze jakis okruszek zaraz sie po niego schylam TO SZALENSTWO!!!!tez lubie sobie liczyc hehe

    OdpowiedzUsuń
  28. Dzięki za podzielenie się kolejnymi obsesjami :-)

    wojtek, mam koleżankę z pracy, która podobnie, jak Ty nie dowierzała - najwyraźniej oboje należycie do jednostek opanowanych i zrównoważonych :-) Nie wiem, czy my tutaj, z naszym liczeniem, spodami bułek i pociągami z prawej, jesteśmy próbką reprezentatywną dla społeczeństwa, pewnie nie... Może po prostu Kieszenie przyciągają ludzi z natręctwami? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  29. 100krotna, z tymi książkami specjalnie do zasypiania to dobry pomysł: lubię czytać przed snem, ale często zamiast się rozespać, emocjonuję się akcją. Pewnie Mikołajek się nada.

    Anonimowy, skarpetki w stronę okna mnie rozbroiły! :-DD

    OdpowiedzUsuń
  30. Z tych, które jeszcze nie padły mogłabym dodać od siebie nastawianie budzika, który absolutnie nie może dzwonić o godzinach z wielokrotnością 5. No i lepiej nieparzyście niż parzyście. Koniecznie 6.47 albo 7.13 ;)
    Aż głupio pytać, czy nikt nie odwraca papieru toaletowego tak, żeby listek zwisał po zewnętrznej stronie? ;)

    OdpowiedzUsuń
  31. Oczywiście, to można go w ogóle powiesić inaczej :O ?

    OdpowiedzUsuń
  32. heheheh ja tak mam tez z tym papierem(to ja od skarpetek w strone okna):))potrafie nawet u kogos przekrecic papier jak nie tak wisi :))pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  33. ciekawa dyskusja się tu nawiązała.;) jeśli chodzi o mnie, to zdecydowanie częste mycie rąk, bezustanne dokręcanie kranu, wracanie się po tysiąckroć by upewnić się, czy aby na pewno zamknęłam drzwi, literowanie w głowie ('pisanie' w myślach), picie soku pomarańczowego w przezroczystym kubku, nastawianie 3 budzików, w różnych odstępach czasowych.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  34. Ja moglabym jeszcze wspomniec o strachu przed wrzucaniem listow do skrzynki. Przeraza mnie chyba ta nieodwracalnosc ;)

    OdpowiedzUsuń
  35. Wiecie co, aż kusi mnie, żeby wstawić w Kieszeniach kategorię "Natręctwo dnia" i publikować tam losowo jeden cytat z tej dyskusji! Ostatnia wypowiedź someone like you - idealna :-)))

    OdpowiedzUsuń
  36. Miło mi ;) i jestem jak najbardziej ZA pomysłem ;) Ewentualnie wątek powinien być ukryty gdzieś z boku w razie odkrywania nowych natręctw.. ;))

    OdpowiedzUsuń
  37. Się robi - dołączam go do ulubionych notek (z prawej), żeby można było w każdej chwili zaktualizować :-)

    OdpowiedzUsuń
  38. Jeśli biorę lekarstwa, to staram się wyciskać tabletki tak, żeby to co zostaje w listku było symetryczne, a jednocześnie nie zaczynać nowej linijki, jesli nie jest to konieczne - przez co czasem muszę ze sobą walczyć, bo jesli w linijce jest 5 tabletek, poprzednio wycisnęłam tę środkową, to jak tym razem wycisnąć jedną czy trzy. Najchętniej wzięłabym dwie lub cztery :D

    OdpowiedzUsuń
  39. Z filmu o W. Szymborskiej: "Tajemnica życia polega na byciu wiernym swoim nawykom, swoim dziwactwom Tak trzeba żyć. Trzymać się swojego serialu, swojego spaceru, swoich kiczowatych lalek" " :)

    Z papierem też tak kiedyś miałam z tym listkiem, teraz mi trochę przeszło, choć nadal potrafię zmieniać to u znajomych;) Przecież jak wisi do wewnątrz to wyciera ścianę, a jak w drugą stronę to nie...;) Jednak to, co należy bez dyskusji zrobić, to oderwać 2-3 listki i wyrzucić bez używania i to tak, żeby jak najmniej ich dotknąć!, przecież czają się tam groźne, przerażające i śmiertelne bakterie z rąk innych osób!;) Co ciekawe robię tak często również we własnym domu;)

    I tak samo mam z listem! Zanim wrzucę do skrzynki muszę sprawdzić czy NA PEWNO przykleiłam znaczek i czy NA PEWNO napisałam adres, i czy NA PEWNO adres jest napisany dobrze... Potrafię, stojąc przy skrzynce sprawdzić adres, porównując w notesie/kalendarzu, czy dobrze przepisałam. I nawet jak już prawie że wrzucam i mam do połowy list w szparze skrzynki to muszę jeszcze wyciągnąć i sprawdzić czy wszystko jest dobrze:)

    OdpowiedzUsuń
  40. A nikt nie chodzi po chodniku tak, żeby nie nadepnąć na linię łączącą płyty? Bo ja tak mam :)

    OdpowiedzUsuń
  41. if, ja, ja tak mam! I jeszcze na przejściu dla pieszych chodzę tylko po białych pasach:)

    P.S. To jest mój pierwszy komentarz w kieszeniach. Widocznie trzeba było kogoś, kto nie chodzi po krawędziach płyt;))

    OdpowiedzUsuń
  42. -Po kilka razy wracam się i sprawdzam czy zamknąłem drzwi.
    -Jak jem orzeszki lub coś w tym stylu, to musi to być wielokrotność liczby cztery.
    -Jak byłem mały i wsiadałem do tramwaju to musiałem wysiąść tymi samymi drzwiami co wsiadłem, wyobrażałem sobie, że rozciągam za sobą nić.
    -Większość wyrazów powtarzałem w pamięci zgodnie z następującym schematem:
    1.normalnie-od tyłu-od tyłu-normalnie
    2.od tyłu-normalnie-normalnie-od tyłu
    3.od tyłu-normalnie-normalnie-od tyłu
    4.normalnie-od tyłu-od tyłu-normalnie
    W momencie gdy powtórzyło mi się to słowo jesz cze raz to schemat był powtarzany x4 naprzemiennie:] Bardzo uciążliwe to było.

    OdpowiedzUsuń
  43. Anonimowy, fajnie, że odświeżyłeś ten wątek - lubię do niego wracać. A moim ulubionym natręctwem tego tygodnia zostaje jedzenie orzeszków w liczbie podzielnej przez cztery! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  44. Orzeszki! Jeśli chodzi o orzeszki w polewie, m&msy, skitlesy itp - najpierw wybieram te, których mam najwięcej w danym kolorze, potem wg. tęczy ;)
    I chodzę tylko po czarnych pasach :)

    OdpowiedzUsuń
  45. Przypomniało mi się coś w związku z tematem ;)

    Nie wiem, czy to natręctwo, czy nie, ale prawie zawsze jak jadę busem, to sprawdzam w myślach, czy numer busa jest liczbą pierwszą.

    Poza tym, jak jestem w restauracji czy gdzieś, gdzie przynoszą człowiekowi podkładkę pod talerze, to staram się wszystko, włącznie z tą podkładką ustawić prosto (podkładka równolegle do krawędzi stołu, sztućce równolegle do drugiej krawędzi stołu, szklanka na odpowiednim miejscu, itp.). Ponoć zdarza mi się to też z innymi rzeczami ;) To chyba dość typowe jednak.

    A co do kolorowych cukierków, to na sam koniec zostawiam sobie tylko te, które mają inny kolor, a wszystkie "duplikaty" staram się wcześniej zjeść. Potem pozostałe zjadam zazwyczaj od czerwonego, przez żółty, do zielonego i niebieskiego albo w ogóle najciemniejszego (czasami też zjadam od najjaśniejszego do najciemniejszego).

    OdpowiedzUsuń
  46. iriz pisze:
    > Nie wiem, czy to natręctwo, czy nie...

    Nie, skądże :-P

    OdpowiedzUsuń
  47. Ja mam też wiele natręctw, i strasznie się ich wstydzę, bardzo mi przeszkadzają w życiu i dlatego tutaj zerknęłam. To jakaś masakra ! Da się to leczyć ?

    No to tak :
    - płuczę twarz po jej umyciu paręnaście razy - nawet nie umiem zliczyć tego bo tak dużo pewnie i ze dwadzieścia
    - naczynia płuczę też wielokrotnie np. kubek z 10 razy albo i więcej (nie liczę tego uffff), nawet jak go spłuczę to potrafię myć go od nowa i znowu płukać
    - jak wsadzam naczynia do zmywarki to są już prawie czyste bo też je płuczę i nieraz myję i znowu płuczę bo przecież z pianą do zmywarki nie wsadzę - masakra BO ZMYWARKA JEST OD MYCIA
    - wycieram stół najpierw jedną a potem drugą ścierką
    - odkurzam tak dokładnie że mnie aż trafia - np. to samo miejsce parę razy bo sobie wkręcam że jak tak nie zrobię to coś się stanie ...
    - poprawiam ręcznik na wieszaku po umyciu rąk, a jak leży nie tak to go ściągam i znowu wieszam
    - sprawdzam w czy wszystko jest dobrze zamknięte
    - wszystko układam równo
    - jak wieszam pranie to musi być równo powieszone
    - kiwam głową przy kościele i do krzyża
    - modlę się
    - całuje chleb i również kiwam do niego głową
    - jak gaszę światło to potrafię je również potem zapalić aby znowu je zgasić
    - jak czytam to nieraz czytam to same zdanie parę razy bo sobie ubzduram że powinnam
    - obsesyjnie sprawdzam czy wszystko odłożyłam na swoje miejsce i czy odłożyłam równo, jak jest nie równo to wyjmuję i wkładam od nowa
    - jak parkuję to tez mam obsesje że za blisko lub za daleko od innego auta i potrafię pare razy jechać przód- tyło aby ustawić się w jakim miejscu ("wtedy kiedy mój mózg mi pozwoli")



    I JESZCZE PARĘ BY SIĘ ZNALAZŁO, ALE SZLAK MNIE TRAFIA I NIENAWIDZE TEGO, MAM JUŻ TEGO SERDECZNIE DOŚĆ. CHĘTNIE POSZUKAŁABYM GDZIEŚ POMOCY. OSTATNIO NAWET PRÓBUJE Z TYM WALCZYC I MÓWIE SOBIE ŻE JUŻ TAK NIE BĘDE ROBIC, ALE TO ŚILNIEJSZE ODEMNIE . TO KOSZMAR - JAK NIE UWAŻAM ŻE JEST TO NORMALNE ! TO SIE PEWNIE JAKOŚ NAZYWA I PEWNIE DA SIĘ LECZYĆ. POMOCY

    OdpowiedzUsuń
  48. NIE LOGOWAŁAM SIĘ BO TO WIĄŻE SIĘ Z KOLEJNYMI NATRĘCTWAMI. KAŚKA25

    OdpowiedzUsuń
  49. Kaśko25, nie interesowałam się sprawą szerzej (tutaj tylko kolekcjonujemy swoje dziwactwa ;), ale jeśli te nawyki naprawdę Ci przeszkadzają, radziłabym porozmawiać z psychologiem. Z całą pewnością można nad tym pracować. Pozdrawiam i życzę powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  50. powalczę sama. jest to trudne ale postanowiłam że kończę z tym :). to nie łatwe i wcale nie jest mi do śmiechu.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  51. Przepraszam, że o tej porze, ale... właśnie zauważyłam u siebie pewną nietypową fobię.
    Chyba nie ma nazwy.
    Jest to lęk przed zamawianiem taksówki kiedy jest ciemno, z obawy, że nie będę umiała rozpoznać nie tylko marki, ale nawet koloru samochodu. I że w związku z tym wyjdę na jakąś totalną kretynkę, albo jeszcze gorzej: na zalaną w trupa idiotkę. Fobia charakteryzuje się nagłą trzęsawką, kiedy słyszy się w słuchawce "granatowa Skoda" lub "grafitowy Saab".

    OdpowiedzUsuń
  52. Ach, jak miło w klubie :-)
    Wieszaki zawsze "dziobem" w lewo i ode mnie;
    papier - oczywiście, że listkiem do góry, przecież inaczej jest niewygodnie (zdarza mi się poprawiać, jeśli wizytuję toaletę w instytucji, u znajomych się wstydzę:-S);
    każdy narożnik wanny ma przypisany swój kolor i tylko takie kosmetyki mają prawo na nim stać;
    herbata - tylko ze szklanki, bo parzę dobrą wodą i lubię widzieć, że jest jak kryształ, a nie chore siuśki;
    mam półkę na szklanki (z prawej herbaciane, z lewej "zimne") i nie znoszę tu bałaganu (bałagan jest wszędzie indziej;);
    sporo liczę, czasem normalnie, czasem ciągiem Fibonacciego;
    jeśli planuję płacenie kartą najpierw zahaczam o bankomat, żeby wiedzieć, co mam na koncie (ale to po prostu zdrowy rozsądek, prawda? :-D );
    jedyne, co udało mi się zwalczyć (przez dłuuuuuugie lata), to obsesyjne mycie rąk :-)

    OdpowiedzUsuń

Wyraź swoje zdanie w Kieszeniach.