Nie od dziś wiadomo, że Kieszenie lubią książki dla dzieci. Rzadko kupują, ale chętnie przeglądają w księgarniach (czasem też zdarza im się dostać na imieniny).
Dziś, na chłodny, kwietniowy wieczór polecam Wam Wielkie pytanie Wolfa Erlbrucha. Książkę, którą pożyczyła mi Justyna (dzięki!), a której surowy wdzięk bardzo przypadł mi do gustu.
Tytułowe wielkie pytanie nigdy nie zostaje zadane, ale odczytujemy jego treść z odpowiedzi bohaterów – pilota, gęsi, kota czy śmierci. Zobaczcie sami. I zadecydujcie, które z wyjaśnień najbardziej Was przekonuje.
Dziś, na chłodny, kwietniowy wieczór polecam Wam Wielkie pytanie Wolfa Erlbrucha. Książkę, którą pożyczyła mi Justyna (dzięki!), a której surowy wdzięk bardzo przypadł mi do gustu.
Tytułowe wielkie pytanie nigdy nie zostaje zadane, ale odczytujemy jego treść z odpowiedzi bohaterów – pilota, gęsi, kota czy śmierci. Zobaczcie sami. I zadecydujcie, które z wyjaśnień najbardziej Was przekonuje.
Podoba mi się ta stonowana kolorystyka, podobają mi się ilustracje w deseń pięciolinii czy kartki w kratkę, podoba mi się sam pomysł. I choć czasem łapałam się na myśli, że można by tu trochę bardziej rozpieścić czytelnika tekstem (bliższa mi jest estetyka Domowych duchów Dubravki Ugresic, o których będzie niebawem) – to całość jest bez wątpienia urocza. I świetnie nadaje się na sytuację, gdy nie macie pomysłu na prezent dla młodego czytelnika!
P.S. Za pomoc w realizacji sesji dziękuję kurkom od Kasi.
Świetne pierwsze zdjęcie! :)
OdpowiedzUsuńBy śpiewać swoją piosenkę.
OdpowiedzUsuńI Ty też.
:)
Mam tą książkę. Dla siebie, a właściwie dla(wewnętrznego)dziecka. Ale wciąż nie mogę dać sobie odpowiedzi.
OdpowiedzUsuńMarta