poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Co łączy mężczyzn, kawę i czekoladę?

Zanim poznamy odpowiedź, inne pytanie: co zrobić, by oswoić sobotę pracującą? Oczywiście – rozpocząć ją i zakończyć pozytywnym akcentem.
Najpierw – drugie śniadanie z TomaSzkiem, kolegą z liceum. A w trakcie – odkrycia, że Wisła jest zawsze od strony ściany (!), że biedronki marcują w kwietniu oraz że niektórzy autorzy anonimowych donosów proszą o... zachowanie anonimowości. Podczas spaceru również przypadkowa rozmowa z kobietą, która hoduje smoka (a konkretnie – mieszka nad ceramiczną figurą przy ul. Przedzamcze w Toruniu). Dzięki niej zapamiętałam nazwisko autora mieszczan z Podmurnej, o których Wam kiedyś wspominałam (Przewięźlikowski). Podobno gdy gościł na wystawie lub targach we Francji, po bezskutecznych próbach wyartykułowania jego nazwiska, zaanonsowano go po prostu jako „artystę z Polski”. Prawie jak Brzęczyszczykiewicz.
 
Tabliczka z kawiarni Atmosfera w Toruniu (stamtąd też – wystawowe filiżanki),
gdzie piliśmy z Tomkiem pyszną gorącą czekoladę z espresso (polecam!)
Collegium Maius, czyli mój drogi wydział. Kto studiował, rozpozna magnolie!

Pozdrawiam więc Tomka, życząc mu szybkiego znalezienia mieszkania (niekoniecznie z 3,5-metrowym stołem!).
A wieczorem – wyjście do kina z Magdą na Lęk wysokości Bartka Konopki. Film średni, ze wskazaniem na dobry. Temat relacji mężczyzny (Marcin Dorociński) z podejrzewanym o chorobę psychiczną ojcem (Krzysztof Stroiński) bez wątpienia ma potencjał i chwilami był przedstawiony przejmująco, ale skłamałabym mówiąc, że Lęk zaangażował moje emocje (bądź rozum) bez reszty. Miejscami fabuła wydawała mi się chaotyczna, innym razem – nużąca. Co nie zmienia faktu, że parę scen zapadnie mi w pamięć.

Bez wątpienia brawa należą się za aktorstwo – Stroiński był kapitalny (niektóre zbliżenia na jego twarz chwytały mnie za gardło, znacznie skuteczniej, niż sama akcja), Dorociński dotrzymywał mu kroku, ba! – nawet Anna Dymna, która wystąpiła tu w epizodycznej roli, wydawała się znakomita, idealnie skomponowana z różnych środków aktorskich do postaci, w którą się wcieliła. Natomiast o reżyserze, Bartku Konopce, mogliście słyszeć przy okazji Królika po berlińsku, ciekawego dokumentu (o którym kiedyś, zdaje się, wspominałam w kontekście festiwalu w Kazimierzu).
Tyle o filmie, ale samo spotkanie z Magdą, a zwłaszcza rozmowę w drodze do kina, wspominam bardzo ciepło!

Cieszę się z tych przyjemności, bo miniony tydzień dostarczył mi fali uderzeniowej stresu w pracy, którą – jak zwykle – odchorowałam. (Tradycyjne autoterapeutyczne hasło – Nie przejmuj się tak bardzo! – tradycyjnie nie podziałało ;-) Za to w dziedzinie wyzwań zawodowych, szykuje się współpraca z Ł., zapoczątkowana sympatyczną kawą w równie sympatycznym (choć bardzo zimnym) miejscu. Najwyraźniej ten tydzień sprzyjał spotkaniom po latach. Do usłyszenia!

Suplement z 25 kwietnia: Znalazłam dziś pamiątkowe zdjęcie z Królika po berlińsku z festiwalu Dwa Brzegi 2009. Jeśli ktoś nie widział jeszcze tego dokumentu, polecam – bardzo oryginalne ujęcie upadku Muru Berlińskiego. Jeśli ktoś nie był jeszcze na Dwóch Brzegach, polecam – bardzo oryginalne ujęcie wszystkiego ;-)

3 komentarze:

  1. Atmosfera! Ha, znana i lubiana. Te filiżanki wiszące w oknie zawsze mi się szalenie podobają (czego dowód dałam choćby tu: http://lekturki.com/2008/08/a-w-toruniu-jak-zwykle-pada/) i kto wie czy kiedyś tego pomysłu nie przeszczepię na własny grunt mieszkaniowy, ale to pieśń przyszłości. A tak w ogóle to tęsknię za Toruniem. Zdecydowanie za długo w nim nie byłam, o!

    OdpowiedzUsuń
  2. Z jakiegoś nieznanego mi powodu jestem zachwycona tym kadrem z filmu który wstawiłaś.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zosik, no proszę! Świetno zdjęcie z tą lampą i ponurym Toruniem w tle. Wiszące filiżanki to urocza dekoracja, również mi się podobają - ale szczególnie, podejrzewam, przypadłyby do gustu moim kotom ;-)

    Milko, moim zdaniem zdjęcia są w ogóle mocną stroną "Lęku wysokości". Cieszę się, że ten kadr Cię zachwycił :-)

    OdpowiedzUsuń

Wyraź swoje zdanie w Kieszeniach.