...czyli Życie miłosne izraelskiej pisarki, Zeruyi Shalev.
Niesamowicie mi ta książka zaprzątała głowę przez ostatnie dni. Czytałam ją w każdej wolnej chwili – cisnąć się w zatłoczonym autobusie, przygotowując kolację, czekając na przesyłkę na poczcie – w sytuacjach, w których zwykle nawet nie pomyślałabym o wyjęciu książki z torby. Bo w przypadku Życia miłosnego, cokolwiek robiłam, wystarczyła sekunda, bym znów znalazła się w świecie głównej bohaterki – ponownie pogrążyła się w kręgu jej obsesyjnych fascynacji, lęków z dzieciństwa czy mglistych nadziei na przyszłość.
Akcja powieści koncentruje się wokół tytułowego "życia miłosnego" dwudziestoparoletniej Ja'ary. Bohaterka jest mężatką, mieszka w Jerozolimie i stara się o etat na tamtejszym uniwersytecie. Szczegóły jej życia poznajemy na dalszym planie opowieści – wiodącym wątkiem pozostaje historia znajomości z pewnym starszym mężczyzną...
Wyznania bohaterki (narrację prowadzi Ja'ara) nasycone są zmysłowością; o swoich marzeniach czy doświadczeniach seksualnych bohaterka pisze dosadnie i bezpośrednio, niekiedy wręcz z naturalistycznym zacięciem. Nie ma tu miejsca na niedopowiedzenia czy subtelności (te znajdziemy w innych warstwach powieści) – Ja'ara szczerze relacjonuje wydarzenia, w których brała udział lub które prowokowała. Po klasycznej powieści Waters, narracja Shalev wydała mi się niezwykle swobodna i oderwana od dbałości formalnej; kolejne zdania płynęły swobodnym nurtem przez strony powieści, składając się na obraz pogmatwanej i pełnej niepokojów świadomości Ja'ary. Przykładowo:
Z tego szczęścia usiadłam w walizce, wtuliłam się w śmiałe stroje i wyprężając ramiona, jakbym się właśnie zbudziła, powiedziałam, chodź do mnie, pragnę cię, niezupełnie pragnęłam, ale też niezupełnie skłamałam, bo bardzo pragnęłam pragnąć, i pomyślałam, że jeśli on w to uwierzy, ja też uwierzę, a kiedy zobaczyłam, że nie rozumie, wyciągnęłam do niego ręce z walizki, on pochylił się ku mnie zaskoczony i powiedział, może najpierw coś zjemy, umieram z głodu. Od dołu jego brzuch, chociaż pusty, wydawał się duży i miękki, poczułam lekki wstręt, mimo to postanowiłam spróbować raz jeszcze, więc przesłoniłam twarz pończochą czy majtkami, trudno było rozróżnić, i szepnęłam uwodzicielsko, jedzenie nie ucieknie, a ja tak, on się roześmiał, jakby to był żart, nie dostrzegając groźby, i powiedział, ale zaraz zamkną sklep, a nie ma nawet chleba, wyskoczę na chwilę, możesz na mnie zaczekać w walizce. [...]
I tak dalej, i tak bez zmian – aż do ostatniej strony. Kolejne obrazy przebiegają nam przed oczami, dyskusje toczą się jak w tych dwóch zacytowanych zdaniach (owszem, były to tylko _dwa_ zdania;), a w tle dodatkowo przebłyskuje tajemnica rodzinna sprzed lat. Nawet podział powieści na rozdziały wydaje się niedopatrzeniem wydawcy, bo równie dobrze opowieść bohaterki mogłaby zostać utkana z jednej nici, poprowadzona bez przerwy, na jednym tchu...
A jednak w tej pozornie niezobowiązującej narracji, w tym luźnym ciągu zwierzeń, wspomnień i złudzeń, co rusz rozbłyskuje jakaś błyskotliwa myśl, regularnie wzrok zatrzymuje się na trafnym sformułowaniu, które – choć lakoniczne – wydaje się celne i nowatorskie. I przyznam, że choć bohaterka chwilami niemiłosiernie mnie irytowała, choć niekiedy trudno było mi się z nią identyfikować – nie mogłabym odmówić jej (tej kobiecie, która najchętniej prowadziłaby kilka żyć równolegle, żeby nic nie działo się kosztem czegoś innego) wrażliwości ani przenikliwości. Trudno również byłoby mi zachować chłodny dystans wobec tej powieści – Życie miłosne na przemian drażniło mnie, ekscytowało (czasem w chwilach, w których bym się o to nie podejrzewała;) i odstręczało – jednak w każdym z tych przypadków jawiło mi się jako wiarygodne.
Dlatego gorąco polecam powieść Shalev, bo – choć daleka jestem od przypisywania jej etykietki "obrazu prawdziwej natury kobiety" (z taką opinią spotkałam się w paru internetowych recenzjach), to jednak myślę, że wizja rozterek Ja'ary, jej niespełnionych aspiracji czy tłumionych (nieprzebudzonych) pragnień naprawdę przemawia do wyobraźni.
P.S.1 Czytając książkę, zastanawiałam się nad jej możliwą adaptacją filmową – i moje wyobrażenia rozciągały się między myślą "gotowy materiał na scenariusz" a "za żadne skarby nie da się tego przenieść na ekran";) Z zainteresowaniem przeczytałam więc wiadomość o istnieniu tego filmu – jeśli uda mi się go dorwać, z pewnością o nim napiszę.
P.S.2 Jeśli macie ochotę na dłuższą próbkę Życia miłosnego, fragment powieści znajdziecie w onetowej czytelni.
P.S.3 Z trwogą zauważyłam, że nie zrecenzowałam w Kieszeniach jeszcze żadnej książki napisanej przez mężczyznę;)
Niesamowicie mi ta książka zaprzątała głowę przez ostatnie dni. Czytałam ją w każdej wolnej chwili – cisnąć się w zatłoczonym autobusie, przygotowując kolację, czekając na przesyłkę na poczcie – w sytuacjach, w których zwykle nawet nie pomyślałabym o wyjęciu książki z torby. Bo w przypadku Życia miłosnego, cokolwiek robiłam, wystarczyła sekunda, bym znów znalazła się w świecie głównej bohaterki – ponownie pogrążyła się w kręgu jej obsesyjnych fascynacji, lęków z dzieciństwa czy mglistych nadziei na przyszłość.
Akcja powieści koncentruje się wokół tytułowego "życia miłosnego" dwudziestoparoletniej Ja'ary. Bohaterka jest mężatką, mieszka w Jerozolimie i stara się o etat na tamtejszym uniwersytecie. Szczegóły jej życia poznajemy na dalszym planie opowieści – wiodącym wątkiem pozostaje historia znajomości z pewnym starszym mężczyzną...
Wyznania bohaterki (narrację prowadzi Ja'ara) nasycone są zmysłowością; o swoich marzeniach czy doświadczeniach seksualnych bohaterka pisze dosadnie i bezpośrednio, niekiedy wręcz z naturalistycznym zacięciem. Nie ma tu miejsca na niedopowiedzenia czy subtelności (te znajdziemy w innych warstwach powieści) – Ja'ara szczerze relacjonuje wydarzenia, w których brała udział lub które prowokowała. Po klasycznej powieści Waters, narracja Shalev wydała mi się niezwykle swobodna i oderwana od dbałości formalnej; kolejne zdania płynęły swobodnym nurtem przez strony powieści, składając się na obraz pogmatwanej i pełnej niepokojów świadomości Ja'ary. Przykładowo:
Z tego szczęścia usiadłam w walizce, wtuliłam się w śmiałe stroje i wyprężając ramiona, jakbym się właśnie zbudziła, powiedziałam, chodź do mnie, pragnę cię, niezupełnie pragnęłam, ale też niezupełnie skłamałam, bo bardzo pragnęłam pragnąć, i pomyślałam, że jeśli on w to uwierzy, ja też uwierzę, a kiedy zobaczyłam, że nie rozumie, wyciągnęłam do niego ręce z walizki, on pochylił się ku mnie zaskoczony i powiedział, może najpierw coś zjemy, umieram z głodu. Od dołu jego brzuch, chociaż pusty, wydawał się duży i miękki, poczułam lekki wstręt, mimo to postanowiłam spróbować raz jeszcze, więc przesłoniłam twarz pończochą czy majtkami, trudno było rozróżnić, i szepnęłam uwodzicielsko, jedzenie nie ucieknie, a ja tak, on się roześmiał, jakby to był żart, nie dostrzegając groźby, i powiedział, ale zaraz zamkną sklep, a nie ma nawet chleba, wyskoczę na chwilę, możesz na mnie zaczekać w walizce. [...]
I tak dalej, i tak bez zmian – aż do ostatniej strony. Kolejne obrazy przebiegają nam przed oczami, dyskusje toczą się jak w tych dwóch zacytowanych zdaniach (owszem, były to tylko _dwa_ zdania;), a w tle dodatkowo przebłyskuje tajemnica rodzinna sprzed lat. Nawet podział powieści na rozdziały wydaje się niedopatrzeniem wydawcy, bo równie dobrze opowieść bohaterki mogłaby zostać utkana z jednej nici, poprowadzona bez przerwy, na jednym tchu...
A jednak w tej pozornie niezobowiązującej narracji, w tym luźnym ciągu zwierzeń, wspomnień i złudzeń, co rusz rozbłyskuje jakaś błyskotliwa myśl, regularnie wzrok zatrzymuje się na trafnym sformułowaniu, które – choć lakoniczne – wydaje się celne i nowatorskie. I przyznam, że choć bohaterka chwilami niemiłosiernie mnie irytowała, choć niekiedy trudno było mi się z nią identyfikować – nie mogłabym odmówić jej (tej kobiecie, która najchętniej prowadziłaby kilka żyć równolegle, żeby nic nie działo się kosztem czegoś innego) wrażliwości ani przenikliwości. Trudno również byłoby mi zachować chłodny dystans wobec tej powieści – Życie miłosne na przemian drażniło mnie, ekscytowało (czasem w chwilach, w których bym się o to nie podejrzewała;) i odstręczało – jednak w każdym z tych przypadków jawiło mi się jako wiarygodne.
Dlatego gorąco polecam powieść Shalev, bo – choć daleka jestem od przypisywania jej etykietki "obrazu prawdziwej natury kobiety" (z taką opinią spotkałam się w paru internetowych recenzjach), to jednak myślę, że wizja rozterek Ja'ary, jej niespełnionych aspiracji czy tłumionych (nieprzebudzonych) pragnień naprawdę przemawia do wyobraźni.
P.S.1 Czytając książkę, zastanawiałam się nad jej możliwą adaptacją filmową – i moje wyobrażenia rozciągały się między myślą "gotowy materiał na scenariusz" a "za żadne skarby nie da się tego przenieść na ekran";) Z zainteresowaniem przeczytałam więc wiadomość o istnieniu tego filmu – jeśli uda mi się go dorwać, z pewnością o nim napiszę.
P.S.2 Jeśli macie ochotę na dłuższą próbkę Życia miłosnego, fragment powieści znajdziecie w onetowej czytelni.
P.S.3 Z trwogą zauważyłam, że nie zrecenzowałam w Kieszeniach jeszcze żadnej książki napisanej przez mężczyznę;)
Ewe, wniosek nasuwa się tylko jeden: mężczyźni nie piszą dobrych książek. Bez dwóch zdań.
OdpowiedzUsuń:):)
Najwyraźniej, Dolce, najwyraźniej:))
OdpowiedzUsuńŁ.: O, myslę, że Ewa czeka na mój literacki debiut, a wówczas nie zejdę z jej ust i bloga ;)
OdpowiedzUsuńAch, Ł., myślałam, że do zamieszczenia komentarza skłoni Cię raczej wzmianka o izraelskiej pisarce:P
OdpowiedzUsuńA co do dzieła Twojego autorstwa - z niecierpliwością czekam na ten debiut, a jeśli wydawnictwa będą działały opieszale - to nawet rękopis tu zamieszczę, z osobistymi bazgrołami na marginesach!;))
Mnie nasuwa się też drugi wniosek: dobre kobiety nie czytają dobrych książek, napisanych przez złych mężczyzn. Dlaczego? Może zło emanujące ze stfórcy dzieła przesłania dzieła tego dobrość? Dostojewski - czub; Golding - czub; Iwaszkiewicz - bez komentarza...; Miłosz - Litwin; Jan Ewangelista - hm...; Wisława Szymborska - kopci papierosy na potęgę, wszystko śmierdzi. Strach czytać i strach o tem mówić. ;-) Nie mówię zatem.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńJa, kombinacji jest mrowie: złe kobiety nie czytają dobrych książek pisanych przez dobrych mężczyzn, złe kobiety nie czytają złych książek pisanych przez.. itp. - więc i dobór przykładów (zwłaszcza tych niezaWisłych) wymagałby zmian;))
OdpowiedzUsuńObsesyjne fascynacje, lęki z czasów dzieciństwa, a nadzieja, jeżeli tak, to mglista... Bagno, które wysysa duszę z człowieka i ciągnie w dół. Można o tym czytać, w życiu wypada zupełnie nie malowniczo. W świetle jarzeniówki, na izbie przyjęć miejskiego szpitala nie ma tego złego, co by na dobre wyszło...
OdpowiedzUsuńA wiesz, że Zeruya Shalev będzie na Conrad Festivalu? http://www.conradfestival.pl/pl/3/254/259/zeruya-shalev
OdpowiedzUsuńNino, dziękuję za wieści :-) Do Krakowa raczej wtedy nie dotrę (choć... kto wie ;-), ale będę rozglądać się za transmisjami, wywiadami etc.
OdpowiedzUsuń