niedziela, 11 lipca 2010

Szaleństwa panny Ewy

Rzadko piszę w niedzielę, zwłaszcza jeśli poprzedni wieczór upłynął mi dość rozrywkowo. Tym razem jednak sytuacja jest wyjątkowa – bo zabrano mnie na imprezę bezsprzecznie wartą odnotowania....
Był to mój wieczór panieński.
Wszystko potoczyło się błyskawicznie! Najpierw zostałam uprowadzona i wywieziona do kina – celem obejrzenia Seksu w wielkim mieście 2 (seans wzorcowy na takie okazje). Swoją drogą, nigdy nie byłam na filmie, przy którym salę wypełniałyby same kobiety i jeden tylko mężczyzna (Liga rządzi, liga radzi, liga nigdy cię nie zdradzi!). Sam film przyjemny w odbiorze, fabuła raczej nierealna, acz bohaterki dość błyskotliwe, a przede wszystkim sporo uciechy dla łakomych oczu (przyznam, że dla mnie więcej w scenach nowojorskich niż afrykańskich). Feeria barw, wiele niebanalnych (OK, czasem niedorzecznych) kreacji, ładne wnętrza (np. niebieska pufa w nowym mieszkaniu Carrie) i wciąż powracające pytanie: ile sukienek potrzeba do realizacji jednego filmu? ;) Przymykam oko na wszechobecny product placement, bo byłam w zbyt dobrym humorze, by go zauważać!
Suplement: do listy wrażeń filmowych muszę dopisać serię inspiracji ślubnych, które każą mi się zastanawiać, czy nie zaprosić na ceremonię stada łabędzi, a także odkrycie wynalazku zwanego burkini.
Po wyjściu z kina (i zaliczeniu jednego zatrważającego przystanku), skierowałyśmy swoje kroki wprost do klubu nocnego Olala! – czyli uroczego mieszkania Oli. A tam poszło już z górki – fantazyjne drinki (kontynuacja feerii kolorów), podchwytliwe pytania dotyczące tajemnic z przeszłości R., a także mnóstwo pyszności... Czego chcieć więcej? Zdecydowanym hitem wieczoru była karta drinków, jaką skomponowały dla mnie dziewczyny – w której nazwy koktajli są absolutnie nieprzypadkowe. Ku przestrodze zostałam też wyposażona w Sceny z życia małżeńskiego – nie bergmanowskie, lecz Sawki i Bryndala.

 Karta drinków przygotowana przez dziewczyny – kapitalna!
 Zielono mam w głowie i karambole w niej kwitną – czyli Magda sączy Piersiówkę ;)
 Ewenement wkracza na nową drogę życia... rozpoczynając od miękkiego dywanu Oli.
Bardzo dziękuję Asi, Basi, Kasi (rym niezamierzony), Magdzie oraz Oli za tę serię atrakcji! A czytelników w to upalne popołudnie zachęcam, rzecz jasna, do sięgnięcia po drinka numer 3.

P.S. W tym samym czasie konkurencyjna grupa towarzyska oddawała się rozkoszom gry w paintball w 30-stopniowym upale, nocnemu zwiedzaniu toruńskich fortów i grzaniu nóg przy ognisku. Co byście wybrali, zalewać się potem w mundurze i zbierać siniaki od kulek z farbą, czy rozkosznie zanurzać stopy w kosmatym dywanie i sączyć orzeźwiające drinki..? Do usłyszenia!

10 komentarzy:

  1. inez69:

    Zazdroszczę przyjaciółek:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. W odpowiedzi na postawione pytanie, powiem tylko tyle, że to szczapy ogniska grzały się od nóg, w karcie dań wieczoru był jeszcze mecz międzynarodowy o wysoką stawkę i inne niebanalne atrakcje, których - z przyczyn oczywistych - nie mogę wyjawić, co - reasumując - prowadzi do konkluzji, że oczywiście: zanurzanie stóp w kosmatym dywanie jest ok, ale zanurzanie się w oceanie bodźców oddziałujących równolegle na wszystkie zmysły jest o wiele bardziej ok. ;-)
    ps1. sucha fosa widziana nocą ze skarpy - no, widziana, to przesada, ale na pewno instynktownie wyczuwana - to jest coś!
    ps2. "orzeźwiające drinki"? - to oksymoron chyba się wdarł jakiś tutej...

    OdpowiedzUsuń
  3. z piekła rodem12 lipca 2010 09:04

    Śliczne stopy!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Inez69, - dziękuję :-)

    Z piekła rodem - na prezencję stóp znacząco wpływa fotogeniczny dywan i drink ;-)

    Anonimowy - dzięki za cenny głos w dyskusji - instynktownie wyczuwana fosa przemawia mi do wyobraźni! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. ale fajne koleżanki;)
    No, to ja zawczasu , bo jak rozumiem Ślub wkrótce, składam Młodej Parze Najlepsze Życzenia;)
    chiara76

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję, chiaro76! Owszem, ślub już za tydzień :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobra dobra, ale ja tam wyłapałam drink "Lobby Biuściastych" w karcie dań :)
    Ty lepiej zdradź nam, co było w składzie :)
    Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia Ewuś :)
    Maith

    OdpowiedzUsuń
  8. Swietnie, wszystkiego najlepszego Wam zycze...! karta drinkowa super... Pozdrawiam serdecznie. M

    OdpowiedzUsuń
  9. Maith, świetnie, że wyłapałaś :-) Menu, jak przystało na ofertę skrojoną na miarę, zawiera wszystkie rzeczy bliskie memu sercu ;-) Kliknij na zdjęcie karty w zbliżeniu, to zobaczysz składy.

    Mamsan, bardzo dziękuję! Jak się pewnie domyślasz, wieczór panieński nie jest ostatnim elementem ślubnej afery, która zainspiruje mnie do notki na blogu... Wkrótce kolejne atrakcje :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hehe, to ja bym z tego najchętniej zamówiła... Kobiece kształty :)
    Na marginesie masz fajne, pomysłowe przyjaciółki :)
    Maith

    OdpowiedzUsuń

Wyraź swoje zdanie w Kieszeniach.